Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni
Z Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakcie
Wy, w chichocie zastygli, bladzi, przestraszeni.
Chodźcie, głupcy, do okien — i patrzcie! i patrzcie!
(…) Przez serce swe na wylot pogrzebem przeszyta,
Jak Jego pierś kulami, niech widzi stolica
Twarze wasze, zbrodniarze — i niech was przywita
Strasznym krzykiem milczenia żałobna ulica.
Julian Tuwim, Pogrzeb Prezydenta Narutowicza
Niewiele udało się Polakom stworzyć tak pięknych, wspaniałych inicjatyw, jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Spontaniczna akcja rozpoczęta dwadzieścia siedem lat temu przez Jurka Owsiaka zmieniła się w wielkie, obywatelskie przedsięwzięcie, narodowe święto radości z niesienia pomocy innym. Przez wiele lat nawet nikt nie podejrzewał, że ktoś mógłby źle mówić o WOSP, myśl, że ktoś chciałby splugawić to święto, nikomu nie przyszła do głowy. Czy mieści się w głowie pomysł, żeby niszczyć inicjatywę, która realnie ratuje ludzkie życie, życie dzieci? To było niepojęte.
W kulminacyjnym punkcie tegorocznego święta dobroci, na scenie w Gdańsku, człowiek zamordował człowieka.
Ten mord to szczyt piramidy nienawiści budowanej w Polsce od wielu lat. Piramidy, na którą składały się i wielkie bryły wypowiedzianych podłych słów, i malutkie sączenia kłamstw, jadu, podważania wiarygodności. To wieloletnia, uporczywa praca nad tym, żeby zohydzić i splugawić. Nie dotyczy to tylko WOŚP, to dotyczy ogromnie szerokiego spectrum życia. To mozolnie budowana narracja, mająca na celu stworzyć nową rzeczywistość i nowego człowieka, a ta nowa rzeczywistość i nowe społeczeństwo miały być takie, jakie wymyślił sobie jeden człowiek. Wszystko to, co nie dawało się urobić, było konsekwentnie potępiane, ale nie tylko: było niszczone, i właśnie plugawione, zohydzane, obrzygiwane. Sączący się wiele lat jad, kłamstwa, pomówienia, bezpodstawne oskarżenia przyniosły żniwo. Jeszcze kilka lat temu najbardziej podłe słowa pisane w internecie spotykały się ze zdecydowanymi reakcjami, najpierw zdumieniem, a potem potępieniem. Jeszcze większość wstydziła się publicznie obnosić z małością, podłością, życzenia komuś śmierci zdarzały się, ale dość rzadko i były piętnowane. Jeszcze tkwiło w ludziach przekonanie, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Jeszcze umieliśmy odróżniać dobro od zła. Gdy prawie cztery lata temu zwyciężyła w wyborach partia kierowana przez Jarosława Kaczyńskiego, tamy puściły. Tryumf był ogromny i pragnienie wymodelowania nowego społeczeństwa było tak ogromne, że puściły tamy.
„Kto nie z nami ten śmiertelny wróg, jeśli nie uda się go przekabacić, należy go upodlić i zniszczyć” – tak w uproszczeniu można określić to, co nastąpiło.
Byliśmy uśpieni stabilizacją ostatnich lat przed rządami PiS. Niewielu dziennikarzy dostrzegało niebezpieczeństwo, a uśpione demony były w gotowości. Gdy krzyknięto zza drzewa „komuniści i złodzieje”, było już za późno by powstrzymać katastrofę. Lawina (tutaj) ruszyła.
Cel został osiągnięty.
Na Światełku Do Nieba, kulminacji WOŚP, w najradośniejszym momencie tego święta, został zamordowany człowiek.
Człowiek, który przed chwilą wypowiedział te słowa:
Gdańsk jest szczodry. Gdańsk dzieli się dobrem. Gdańsk chce być miastem solidarności. Za to wszystko wam serdecznie dziękuję. Na ulicach, placach Gdańska wrzucaliście pieniądze, byliście wolontariuszami. To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani. Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie. Dziękuję wam!
Żniwa. To są żniwa nienawiści. Zasiane ziarno wydało krwawy plon.
I niech nikt się nie waży mówić i pisać, że politycy PiS, telewizja, media społecznościowe, kabarety, dziennikarze, publicyści będący na usługach partii rządzącej są niewinni. Oni to ziarno siali. Siali wszędzie, gdzie się dało. I nawet jeśli morderca miał problemy psychiczne, to nie zwalnia ich z winy, ziarno nienawiści trafia do różnych ludzi. Zdrowych i chorych, zrównoważonych i niezrównoważonych. Jedni, u których wykiełkuje w roślinkę plującą w sieci, inni poczują się upoważnieni do słownych ataków na ulicach (tutaj), a inni, brutalni, mściwi, przepełnieni nienawiścią czy niezrównoważeni mogą posunąć się do zbrodni.
Lata siania, podsycania i pielęgnowania nienawiści przyniosły plon, którego w swej głupocie (tak!) ludzie z otoczenia Kaczyńskiego nie przewidzieli. Ale to się stało. Sądzili, że będą tylko czerpać zadowolenie i poczucie potęgi, gdy swoich przeciwników będą poniżać i upokarzać, odmawiać im prawa do czucia się patriotami czy w ogóle prawa do bycia Polakami. Będą z trudem skrywać zadowolenie, że internet pulsuje nienawiścią i hejtem wobec tych, którzy nie myślą tak jak oni. „Nie pochwalam, ale ja ich rozumiem” – wypowiedziała słowa haniebne, ale i bezwstydnie obnażające tę formację, pani Mazurek.
Haniebnych czynów jest dużo więcej, nawet teraz. Haniebny był wpis pana Dudy na twitterze podkreślający w pierwszych słowach różnice polityczne z człowiekiem, który właśnie umierał, haniebne nieuczestniczenie posłów i radnych PiS w uczczeniu pamięci prezydenta Adamowicza. Haniebne i obłudne są teraz apele o niepodsycanie emocji, apele ludzi, którzy latami ze wszystkich sił te najgorsze emocje podsycali.
Włożyli tak wiele wysiłku w to, aby nienawiść rozlała się na kraj, śmiertelnie skłóciła rodziny i przyjaciół, podzieliła jednorodny naród na dwa wrogie plemiona, doprowadziła do wojny domowej.
Stop mowie nienawiści, stop hejtowi – teraz nawołują. I przebiegle usiłują wytrącić nam z rąk ostatnią broń, jaką mamy – słowo, nazywając mową nienawiści teksty, które mówią o tym, jak wiele uczynili, i czynią nadal zła. Boją się, co zrozumiałe, boją się skutków dalszych skutków tego, co zasiali i chcieliby, abyśmy byli już zupełnie bezradni.
Ale nie, nie! Ukazywanie tego, co robi PiS, co piszą posłowie i wyborcy tej partii, wskazywanie ich podłości, małości, kłamstw, hipokryzji i tego całego zła, które czynią –
– NIE JEST ANI HEJTEM, ANI MOWĄ NIENAWIŚCI.
Mamy prawo wskazywać zło i nazywać zło – złem.
Nie jesteśmy bez winy, z naszej strony padało wiele złych słów. Ale tu nie ma żadnego znaku równości, żadnej symetrii, pomiędzy wieloletnim, cynicznym i upartym podsycaniem najniższych uczuć i nawożeniem gleby pod plony, a niemądrymi czy nieprzemyślanymi słowami polityków opozycyjnych, czy wpisami w internecie ludzi, którzy z bezradności chcą odpowiadać tym samym i przyjmują narzuconą im hejterską, podłą retorykę i stylistykę. Nie ma żadnej równości.
* * *
Został zamordowany prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Ostatnie słowa, jakie wypowiedział w życiu były o dobru, radości i miłości.
* * *
Kolejny dzień nie możemy uporać się z tą śmiercią. Czujemy rozpaczliwą bezradność, bezsilność, ból, sprzeciw, niezgodę.
Nie możemy zrozumieć. Nie możemy się pogodzić. Stajemy w milczących manifestacjach i bezgłośnie pytamy: DLACZEGO?
Najprostsza odpowiedź to taka, że pozwoliliśmy na tryumf zła, nie umieliśmy postawić mu tamy. To prawda, ale niepełna.
Bardzo trudno będzie nam wrócić do normalnego życia, ale właściwie to nie powinniśmy chcieć do niego wrócić, bo to by oznaczało pogodzenie się z tym, że żyjemy w kraju, którym zarządza nienawiść, i w którym doprowadza nienawiść do politycznych mordów. Bo to był mord polityczny, nawet jeśli zabójca nie jest człowiekiem w pełni zrównoważonym.
Nie zgódźmy się na życie w kraju, w którym inicjatywy niosące dobro i ludzie czyniący dobro są lżone, plugawione i niszczone.
Będziemy musieli spróbować tę niezgodę, sprzeciw, gniew przekuć w działanie prowadzące do przywrócenia normalnej Polski. Nie ma naszej zgody na TAKĄ Polskę.
* * *
Na zewnątrz błękitne niebo. Ludzie chodzą, robią zakupy, załatwiają sprawy. Toczy się życie, bo nawet po największych dramatach życie biegnie dalej.
Przy straganie z jabłkami słyszę kawałek rozmowy:
– Ale jak on się tam wdarł?? Dlaczego zabił??
Życie toczy się dalej.
Ale nie chcę, żebyśmy zobojętnieli, przyzwyczaili się do tej myśli, że człowiek nasączony nienawiścią, która wisi w powietrzu od lat, zabił drugiego człowieka.
Żebyśmy za tydzień, dwa, przyzwyczaili się do myśli, że, tak jak niemal sto lat temu, klimat polityczny w Polsce jest taki, że doprowadza do mordu.
Nie przywyknijmy. Nie zapomnijmy. Zawalczmy o tryumf dobra.
Ale i nie zapomnijmy nikomu jego win. Ukarzemy je kiedyś, nie w geście zemsty, ale w geście przywrócenia sprawiedliwości.
Anna Izabela Nowak