Ostatnio dom J. Kaczyńskiego zniknął z Google Street View. Czy wicepremier od spraw siłowych aż tak bardzo zaczął się bać?
Nie, nie zaczął, on boi się od dawna. Przypominacie sobie, jak parę lat temu jego osiłki w sejmie przewróciły dziennikarkę („o, buta pani zgubiła”)? A ochrona za publiczne pieniądze, kiedy jego brat był prezydentem – bo taki podobny? Teraz zaś szwadrony policji wokół jego żoliborskiego domu.
To niebezpieczne, bardzo niebezpieczne. Poświadcza z całą pewnością, że ten polityk sięga bez żenady po władzę absolutną: skoro jest taki bezcenny, to trzeba go pilnować jak dobra narodowego z uszczerbkiem dla innych polityków i dla obywateli.
„Zbawiciel” Polski najpewniej sam uważa się za kogoś nadzwyczajnego, a to już przestaje być śmieszne. To znaczy owszem, jest śmieszne, nawet żałosne, ale skoro J. Kaczyński aż tak się boi, to już jest dyktatorem, bo dyktatorzy boją się jak diabli. Historia potwierdza, że bali się wszyscy tacy. I ze strachu popełniali zbrodnie.