Przemysław Wiszniewski: Jakoś to będzie? (Oraz komentarz o kopniaku)

5
(1)

 

Jakoś to będzie?

Należę do tzw. żelaznego elektoratu Tuska. Nie dlatego, że jestem fanatykiem, ale ze zdrowego rozsądku. Tę deklarację składam w pierwszym zdaniu, żeby mi nikt z PT Czytelników nie zarzucił podkopywania autorytetu premiera. Przed 2015 rokiem byłem incydentalnym obserwatorem politycznej sceny, zaś po tej dacie stałem się obserwatorem zaangażowanym. Od dekady właściwie nic innego nie robię.

Polityka informacyjna rządu

Donald Tusk traktuje politykę informacyjną z dużą dozą dezynwoltury. Owa swoboda ma swój wdzięk, lecz głównie jej celem jest piękne odróżnianie się od poprzedników, którzy na polityce informacyjnej opierali zasadniczo zbożne dzieło rządzenia. Władza autorytarna stosunkowo niewiele czyni poza produkcją wszechobecnej propagandy. Obecny nasz premier chce za wszelką cenę udowodnić, że nie słowami się rządzi, lecz czynami. Ale czy na pewno?

Nie tak dawno demokratyczny rząd powołał swojego rzecznika informacyjnego. Został nim Adam Szłapka. Dlaczego Koalicja 15 października 2023 roku zrezygnowała z funkcji rzecznika? Właśnie z tej przyczyny, żeby pokazać, iż rząd może funkcjonować bez polityki informacyjnej, bo ludzie sami się zorientują, jak ogromną pracę wykonuje.

Sam premier jest zdecydowanie najlepszym politykiem polskim naszych czasów. Posiada słuch polityczny i wielką odwagę stawiania czoła zarówno wyzwaniom międzynarodowym, jak i wrogiej opozycji, ale też różnym rozbijającym Koalicję tendencjom odśrodkowym.

Nowoczesny krok w dobrym kierunku

Ostatnio nagrał kilka anegdotycznych filmików, które są w mojej ocenie kapitalne. Na jednym z nich jadąc koleją oblewa się wodą na zakręcie, deklarując, że rząd rozbudowuje nowoczesną sieć kolejową. Kolej jest koniecznością cywilizacyjną, czego nie trzeba tłumaczyć. Niweluje wykluczenie komunikacyjne i stwarza podstawy infrastruktury gospodarczej. Jest też poniekąd alternatywą dla widmowego postulatu CPK w postaci rozległego pisowskiego trawnika.

Na innym filmiku Tusk z kolei promuje farmę wiatrową w głębi Morza Bałtyckiego, płynąc jachtem. Zaczyna znów od błyskotliwej anegdoty, porównując pisowskie argumenty i zastrzeżenia wobec tej inwestycji do malkontentów, spędzających urlop nad morzem. Tego rodzaju filmiki są formalnie istotą skutecznej propagandy, czy też polityki informacyjnej, gdyż młodzi ludzie nie chcą czytać, tylko oglądać filmiki na TikToku. Dzięki nim Mentzen zdobył ogromną popularność i w konsekwencji polityczny sukces. Ma nieprawdopodobne poparcie jedynie za to, że przejechał się na hulajnodze i to nagrał. Takie czasy.

Niestety, pozostali politycy Koalicji nie chcą lub nie potrafią naśladować Tuska, i mimo że ich przekazy w warstwie merytorycznej są słuszne i wartościowe, to jednak zbyt drewniane i pozbawione anegdoty. Tu trzeba być znacznie bardziej kreatywnym.

Propaganda pisowska

Pisowska propaganda była nader skuteczna, ponieważ opierała się na pracy ekspertów, którzy zostali zatrudnieni za jakieś niebywałe kwoty. Dzięki ich wskazówkom i rekomendacjom partia oferowała elektoratowi przekazy dnia, proste i kłamliwe, a jednak sugestywne i przekonywujące. Tworzono wizerunek partii władzy zgodny z oczekiwaniami elektoratu.

Donald Tusk się zżyma na takie oszustwo. Żali się, że jego ugrupowanie nie jest aż tak dobre w perswazji. Zazdrości obecnej opozycji umiejętności propagandowych i dziwi się skuteczności, z jaką demagogia Kaczyńskiego trafia do wyborców. Ponadto, zazdrości zdyscyplinowanego elektoratu, który jest po tamtej stronie do bólu lojalny i całkiem odporny na wszelkie afery i skandale. Niezależnie od okoliczności zawsze murem staje po stronie swojego ugrupowania, bezkrytycznie i bez żadnych wątpliwości.

Zarządzanie strachem

Nasz premier słusznie diagnozuje, że przeciwna strona ma łatwo, bo wybrała nikczemną acz wydajną drogę wzbudzania w społeczeństwie negatywnych emocji i przeżyć, by następnie nimi sterować czyniąc z siebie gwarantów bezpieczeństwa i stabilności. Innymi słowy, pisowcy schlebiają najniższym instynktom, o których wiedzą, że ludzie są na nie podatni, np. instynktom plemiennym, stadnym, a potem deklarują, że tylko oni są w stanie ulżyć wyborcom, by się tak nie obawiali, ale pod warunkiem, że będą posłuszni rozkazom swoich politycznych patronów.

Najłatwiej wzbudzić społeczne lęki i fobie. Resentymenty w Polsce dotyczą Niemców, Żydów, Ukraińców, osób reprezentujących wszelkie odmienności, odbiegających od przyjętej społecznie normy, czy też sztancy. Dotyczy to koloru skóry, pochodzenia, języka, preferencji seksualnych, sposobu ubierania się, czy też religii. Wszyscy nie-katolicy są na cenzurowanym, napiętnowani i wykluczani a priori ze wspólnoty.

W propagandzie serwuje się odwieczne uprzedzenia i stereotypy, przekazywane z pokolenia na pokolenie, irracjonalne i prymitywne. Wzbudzają lęki, niechęć, wrogość i pogardę.

Alternatywa szlachetna

Tymczasem Donald Tusk jest politykiem pełnym szlachetności, mężem stanu na białym koniu, i stawia sobie ambitne zadanie, by zachęcać ludzi do kierowania się w życiowych wyborach zdrowym rozsądkiem, niezależnym myśleniem, odpowiedzialnością za kraj i uczuciami wyższymi, takimi jak miłość do ojczyzny, życzliwość, gotowość do niesienia pomocy, etc.

Jednakże w przypadku powszechnego antyimigranckiego nastawienia społecznego, Tusk trochę skapitulował i jedynym jego przekazem jest szczelność granic, zawieszenie praw azylanckich i wykpiwanie nacjonalistów za to, że pokątnie za wielkie pieniądze sprzedawali wizy cudzoziemcom, żeby mieć zarobek. To tak nie działa, bo ludzie mając do czynie z kopią lub pierwowzorem, wybiorą zawsze oryginalnych nacjonalistów, a nie farbowanych.

Casus Nawrockiego

Nawrocki jest nacjonalistą oryginalnym. Jeździ po Polsce i coś podpisuje, co zgromadzonym wokół niego miejscowym wydaje się obowiązującym prawem. Może podpisuje edykt prezydencki, a może ustawę? Coś podpisuje i to jest najważniejsze. Tak jak dawniej tekturowe wielkoformatowe przekazy pieniężne, z którymi fotografowali się działacze pisowscy.

Teraz Nawrocki „broni wsi” swoim podpisem. a następnie zamieszcza w mediach społecznościowych wzruszający wierszyk, cyt.: „Polski rolnik, polskie pole, polski chleb na polskim stole”. Można kpić i uznać, że prezydentowi myli się rola polityczna, niemniej trzeba zauważyć, jaki cel ma ten polityk do osiągnięcia. Jego gesty są starannie przemyślane i w sposób cyniczny fundowane Polakom. Celem jest poparcie dla PiSu w wyborach 2027 roku. W tym sensie nie jest to żadna kompromitacja, przeciwnie, skuteczne działanie propagandowe.

Casus KPO

Wszyscy już dokładnie wiemy, o co chodzi z nadmuchaną „aferą” rozdzielania środków z Krajowego Programu Odbudowy. Że jedynie jakiś promil wszystkich funduszy został zakwestionowany, że to samorządowi działacze pisowscy aplikowali, by kupić sobie jachty.
Jakkolwiek zmasowana ofensywa opozycji obróciła się przeciwko rządowi chwiejąc nim w posadach. Do opinii publicznej dotarł przekaz, że władza defrauduje środki, sprzeniewierza je i zawłaszcza. Że jest skorumpowana.

Koalicja w walce propagandowej znów jest w defensywie, musi się tłumaczyć. Nie potrafi narzucić narracji, reaguje dopiero na wrogi przekaz obmyślony przez przeciwników.

Propaganda, głupcze!

Mimo ogromnych przeszkód rząd znakomicie sobie radzi. Głównie ekonomicznie. Zduszono inflację, spowodowaną przez ignorantów pisowskich. Rosną rozmaite wskaźniki gospodarcze, którymi nie zamierzam Was tu zanudzać.

Niestety, nastawienie społeczne wynika z ośmioletniego treningu populistów w roszczeniowości. Ludzie w Polsce chcą coraz więcej i więcej. Najlepiej, by to była żywa gotówka. Nie interesuje ich nic zasobnością własnych portfeli. Już pojawił się nawet projekt renty alkoholowej dla przewlekłych alkoholików, ponieważ alkoholizm jest chorobą. Kontrowersje wokół tej renty wynikają z faktu, że będzie ona jedynie utrzymywać chorych w ich chorobie. Alkoholizm jest w Polsce chorobą społeczną, a kto wie, czy nie epidemią.

Groźne memento

Chytry plan Nawrockiego polega na tym, żeby zniweczyć za wszelką cenę gospodarczy i ekonomiczny sukces Koalicji projektami ustaw prezydenckich. Chce z jednej strony zredukować podatki, z drugiej zmusić rząd do wdrożenia wymagających olbrzymiego kapitału inwestycji, np. owego nieszczęsnego KPO.

Jeśli rząd Donalda Tuska nie zatrudni ekspertów od polityki informacyjnej, nie będzie równorzędnym rywalem dla pisowskiej opozycji i nie poradzi sobie z populistyczną demagogią. Ona zaś go pogrąży w nadchodzących wyborach. Czy obecna władza zdaje sobie z tego sprawę i zechce więcej uwagi poświęcić hybrydowej wojnie, czy też pozostanie na swoim nieugiętym stanowisku, nieco anachronicznym, że prawda sama się obroni?

Przemysław Wiszniewski

Autor opublikował wcześniej tę opinię na swoim profilu FB

Komentarz o kopniaku

Diagnoza i proponowana terapia Autora – bez zarzutu. Niestety, nic nie wskazuje na to, by doświadczenia, które – wydaje się – powinny czegoś nauczyć partyjny aparat Platformy, przełożyły się na wolę wprowadzenia zmian w dotychczasowej praktyce. Powołanie sympatycznego rzecznika rządu jako główny atut w polityce informacyjnej PO to nieporozumienie. Polityki bowiem nie ma, a wysiłki rzecznika i samego premiera to na tę gówno-burzę zdecydowanie za mało. Nie widać woli  prowadzenia aktywnej polityki informacyjnej. Nic się nie zmieniło od czasu, gdy razem z Krzysztofem Łozińskim, który wymyślił termin „pisowski kłamczoholizm„, namawialiśmy ludzi z PO do stworzenia ich własnego odkłamywacza, sami odkłamując co się dało w serwisie „Kontratekstów” i w „Raporcie Gęgaczy”. Przekazaliśmy wtedy (w 2011 roku) szkic struktury oraz zasady działania i przekazaliśmy, niczego od partii PO nie oczekując (pieniędzy ani etatów – bo to była obywatelska inicjatywa). Nie pamiętam już, kto udzielił nam odpowiedzi, że nie ma takiej potrzeby, że klub parlamentarny PO ma swoje bardzo dobre biuro prasowe.

Dziś jestem pewien, że to biuro wciąż działa.

Skoro zatem nasza wymarzona demokracja nie jest w stanie obronić się przed zalewem, prawdziwym tsunami gówno-prawdy, pora postanowić, jak całą prawdę ochronić przed złymi ludźmi. Gdy struktury (czytaj: aparat) partii demokratycznych bezradnie na to patrzy, wydając co najwyżej pełne oburzenia popiskiwania, społeczeństwo obywatelskie może / musi samo wymierzyć PiS-owi prawdziwie obywatelskiego KOP-a zakładając i uruchamiając Komitety Obrony Prawdy, w skrócie KOPy, choć powinny to być bardziej swojskie solidne KOPniaki.

Piotr Rachtan

How useful was this post?

Click on a star to rate it!

Average rating 5 / 5. Vote count: 1

No votes so far! Be the first to rate this post.

5 1 głos
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadom o
guest

wp-puzzle.com logo

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze