Może kto z was urzędem, orderem zhańbiony,
Duszę wolną na wieki przedał w łaskę cara
I dziś na progach jego wybija pokłony.
(Adam Mickiewicz, Do przyjaciół Moskali, Dziadów część III)
Słowo przyjaciele w tytule nie jest prawdziwe. Nie jesteście moimi przyjaciółmi. Nie zasługujecie nawet na to, żeby wam rękę podać. Nie jesteście też policjantami, chociaż nazwanie was milicjantami byłoby obrazą milicjantów (niektórzy z tamtych potrafili w PRL odmówić wykonania rozkazu nawet w stanie wojennym). Jesteście co najwyżej ochroniarzami Jarosława Kaczyńskiego i jego kliki.
No chyba, że trafniejsze byłoby określenie wprost z wiersza Adama Mickiewicza, że jesteście Moskalami. Coś w tym jest, bo patrząc jak wiernie wspieracie próby wepchnięcia polskiego społeczeństwa w najciemniejsze mroki średniowiecza, można odnieść wrażenie, że niepolska ręka tym kieruje.
Do niedawna, po 2015 roku, kiedy słyszałem od protestujących okrzyki pod waszym adresem: ZOMO czy nawet Gestapo, denerwowało mnie to i irytowało. Za bardzo zły pomysł uważałem okazywanie Wam pogardy i obrażanie Was. Zakładałem, że jesteście przypadkowymi ludźmi rzuconymi przez los w niewłaściwe miejsce, o niewłaściwym czasie. Zakładałem, że chociaż przysięgaliście chronić Konstytucję, a nie Jarosława Kaczyńskiego, to jednak pozostaje w Was jakieś elementarne poszanowanie dla prawa, którego rzekomo bronicie.
Kiedy w 2018 roku zaczęliście chorować na „psią grypę” opozycyjnie zorientowana część społeczeństwa przyglądała się Wam z sympatią. Niektóre grupy opozycyjne wspierały Wasze protesty. Mieliśmy nadzieję, że nie walczycie tylko o pieniądze. Że liczy się także honor i solidarność z obywatelami, domagającymi się poszanowania praworządności, zrozumienie dla niezawisłości sądów, czy chociażby wsparcie dla byłych kolegów, pozbawionych emerytur dla kaprysu dyktatora.
Teraz, kiedy słucham z Waszych megafonów próby przestraszenia ludzi, kiedy z głośników na radiowozach słychać nagranie wzywające do rozejścia się i twierdzące, że obowiązuje zakaz uczestniczenia w protestach, to dopada mnie obrzydzenie. Kogo okłamujecie? Siebie samych? A przy okazji próbujecie nabrać obywateli? Dobrze wiecie, że rozporządzenia wydane niezgodnie z Konstytucją nie są prawem. Sądy we wszystkich mi znanych sprawach orzekały, że obywatele mają prawo do protestu, a wasze interwencje nie mają podstaw prawnych. W jednym z niedawno wydanych wyroków sędzia stwierdziła:
„Art. 31 ust. 3 Konstytucji RP stanowi, że ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób, przy czym ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw. (…) wprowadzenie nakazów i zakazów dotyczących podstawowych praw i wolności obywatelskich może nastąpić tylko w przypadku wprowadzenia jednego z trzech stanów nadzwyczajnych, co dotychczas nie miało miejsca.”
Wyroków z uzasadnieniem, w którym sądy stwierdzają, że przepisy naruszające konstytucję nie mogą być podstawą do usuwania protestujących, są setki. Niemożliwe, żebyście o tym nie wiedzieli. Ale dalej tę przemoc stosujecie. A zarazem nie dziwi was, że rządzący – jeżeli rzeczywiście byłby do tego powód – nie wprowadzają na swoją odpowiedzialność odpowiednich, zgodnych z Konstytucją, przepisów, tylko zrzucają odpowiedzialność właśnie na Was?
Kiedy ulicami polskich miast maszerują pseudokibice to udajecie, że Was nie ma. Udajecie, że nie słyszycie haseł w rodzaju „zawsze i wszędzie policja jebana będzie”, ani nie widzicie napisów „HWDP”. Ale jak widzicie emerytów albo studentów, to Wasza wrażliwość na słowa gwałtownie rośnie. Słowo „wypierdalać” staje się wyrazem niesłychanej agresji, godnej ataku gazem pieprzowym. Albo wyciągania ludzi z tłumu, aby nawet przypadkową osobę ukarać mandatem, wnioskiem do Sanepidu, albo do sądu. A to, że słowom nie towarzyszą żadne inne formy agresji, nie przeszkadza Wam później bredzić w telewizji, że odpieraliście bezpośredni atak.
Chociaż w mediach lansujecie się na twardzieli, to w realu można odnieść wrażenie, że Wasza wrażliwość na słowa jest mniejsza od odporności motyla. Zresztą nie tylko na słowa. Mimo, że nie reagujecie na motocykle z rozkręconym tłumikiem, które ogłuszają całe ulice, chociaż głusi jesteście na tysiące klaksonów codziennie trąbiących na warszawskich ulicach, to po naciśnięciu sygnału dźwiękowego w samochodzie, by wyrazić poparcie dla protestujących pod domem Waszego oberpolicmajstra, zlatują się trzy radiowozy (w tym dwa z tajniakami), aby surowo ukarać kierowcę.
Wasza nadgorliwość to nie tylko kwestia niedopuszczalnego nękania obywateli i odbierania im prawa do wyrażania poglądów. To nie tylko sprawa etyki i estetyki. To także przestępstwo. W lutym 2020 jeden z policjantów szczególnie gorliwy w wykonywaniu poleceń przełożonych, skazany został za pobicie protestującego na dwa miesiące pozbawienia wolności, w zawieszeniu na dwa lata i na zakaz wykonywania zawodu na pięć lat. Wyrok co prawda jest nieprawomocny, ale świadczy o tym, jak łatwo policjantom jest złamać prawo. I o tym, że wcale nie musi to pozostać bezkarne. Może powinniście to sobie zapamiętać.
Zapomniałem dodać, że pobity protestował przeciwko marszowi młodych mężczyzn, wznoszących niedozwolone prawem, ksenofobiczne, dyskryminujące hasła. A wielu z maszerujących „patriotów” odwoływało się do hitlerowskich symboli. Tego jednak woleliście nie widzieć.
Zresztą nie tylko wasza umiejętność reagowania na łamanie prawa bywa selektywna. Również pamięć jest wybiórcza. Na procesie Władysława Frasyniuka, oskarżonego o czynną napaść na policjanta, zeznawał funkcjonariusz prewencji, który leżącego działacza podziemnej Solidarności trzymał za prawą nogę. Twierdził, że Frasyniuk kopnął go kilka razy. Którą nogą? Tego już nie pamiętał. Prawdopodobnie nie było tego w instrukcji, którą dostał przed wyjazdem do sądu. A wniosek, że nogą trzymaną przez policjanta nie da się nikogo kopnąć przerastał jego możliwości.
Chwila z wynoszeniem Frasyniuka była nagrana przez przynajmniej kilkunastu dziennikarzy i obserwatorów. Na żadnym z nagrań nie widać żadnego kopnięcia. Nawet kłamać porządnie nie umiecie.
Niedawno lider waszych związków zawodowych ogłosił trzy wezwania. Pierwsze do rządu, żeby przyznał Wam podwyżki. Drugie do mediów, żeby relacjonowały tak działania policji, żeby nie denerwować funkcjonariuszy. Trzecie do obywateli, żeby rozumieli (bijących?) policjantów, którzy też przecież są rozdarci. Wszystkie trzy są wyjątkowo bezczelne.
Podwyżki dostała policja w marcu. Od 1000 zł w górę, do tego dodatki służbowe itp. Podobnie zresztą, jak inne służby mundurowe. Już wtedy wyglądało to jak próba przekupstwa, bo lekarki i pielęgniarze nie dostali nic.
Jeżeli państwo ma jakieś wolne środki to powinno przeznaczyć je natychmiast na służbę zdrowia i ochronę tych, którzy, jak np. pracownicy firm gastronomicznych, zaczną tracić pracę. A będzie ich dziesiątki tysięcy. Przeważnie młodych ludzi, którzy swoją drogę do samodzielności rozpoczynają od etatów kelnerów, recepcjonistów, barmanów.
Pouczanie mediów, w jaki sposób mają obiektywnie informować o działaniach policji pozostawiłbym bez komentarza. Ale nie da się. Kłamstwa wypowiadane przez policyjnych rzeczników szkodzą tej służbie wielokrotnie bardziej niż najbardziej krytyczny komentarz dziennikarza. Jeżeli chcecie obiektywnych informacji, to zacznijcie sami od siebie.
Ale szczytem hipokryzji i bezczelności jest apelowanie do społeczeństwa o wyrozumiałość dla stosujących przemoc funkcjonariuszy oddziałów prewencji. Podobno też są rozdarci, mają różne poglądy, wrażliwe rodziny. Jeżeli są tacy rozdarci to może niech powstrzymają się od użycia gazu wobec pokojowo manifestujących osób. Niech przestaną spychać tarczami studentów i emerytki. Niech przestaną stosować „chwyty transportowe”, często stosowane w sposób graniczący z sadyzmem, wobec osób wzywających na ulicach do poszanowania Konstytucji. O rozdarciu niech opowiedzą swoim przełożonym. Może tam (choć wątpię) znajdą zrozumienie.
Na swoją obronę zawsze znajdziecie argument. „Musimy słuchać rozkazów, nawet najbardziej niesłusznych, bo policja powinna zachować swoją zwartość, aby chronić ludzi przed przestępcami i łapać bandytów”.
To też nieprawda. Pomimo przepełnionych więzień i niżu demograficznego 20-latków (to w grupie wiekowej 20-30 lat popełnia się najwięcej przestępstw), liczba popełnianych w Polsce przestępstw rośnie. Liczba przestępstw kryminalnych wzrosła w ciągu ostatnich trzech lat z 464 tysięcy do 507 tysięcy. W ciągu ostatnich pięciu lat liczba przestępstw przeciwko wolności (także sumienia i wyznania), wolności seksualnej i obyczajności (w tym gwałty i przestępstwa z nienawiści) wzrosła prawie dwukrotnie (z ponad 27 tysięcy do ponad 46 tysięcy), a przeciwko rodzinie i opiece (w tym przemoc domowa) prawie trzykrotnie – z 27751 do 69861 (a było tych przestępstw nawet 85899 w 2018 roku). To tak naprawdę czym się zajmujecie? Ochroną aparatu władzy? Przecież od tego jest SOP, który ma budżet o kilkaset milionów złotych większy niż kiedyś BOR. A właśnie tych setek milionów brakowało w 2018 roku do Waszych podwyżek i poprawy warunków pracy.
Jeżeli zdarza wam się dyskutować, to pewnie czasami zastanawiacie się co będzie, jak opozycja przejmie w Polsce władzę. Pragmatycy uspokajają: policja, która ściga bandytów zawsze będzie w Polsce potrzebna. Zgadza się. Ale policja łapiąca przestępców, a nie taka która represjonuje porządnych obywateli, kiedy przestępczość rośnie.
Można podziwiać Waszą solidarność. Kiedy przypomniany w tym tekście przypadek pozbawienia prawa do wykonywania zawodu przez policjanta się zdarzył, szefowie służby zapowiedzieli zapomogę. Wobec zabójców Igora Stachowiaka też byliście długo solidarni (może nawet niszczyliście dowody?). A w sprawie zabójcy 21-latka z Konina, na placu zabaw dla dzieci, w listopadzie zeszłego roku, solidarność funkcjonariuszy odniosła tryumf. Sprawca po niecałym roku wrócił do pracy. Ciekawe, kiedy znowu kogoś zastrzeli?
Dziwnie przypomina to najciemniejsze czasy stanu wojennego w PRL, kiedy lojalność milicjantów kupowało się także poczuciem bezkarności.
Szkoda, że do podobnej solidarności nie poczuwacie się ze społeczeństwem. A jej fałszywe pojmowanie, polegające na tym, że patologie się ukrywa zamiast ich pozbywać, na dłuższą metę szkodzi całej formacji. Zapytajcie starszych kolegów, ponoszących konsekwencje za to, że chociaż jeden dzień służyli w SB.
Nie można być funkcjonariuszem publicznym, policjantem noszącym orła na czapce, nie znając Konstytucji. To przez nią ustanowiony porządek prawny przysięgaliście chronić „z narażeniem życia”, nawet bez podwyżek. Przeczytajcie jeszcze raz Ustawę Zasadniczą, przypomnijcie sobie rotę ślubowania i zajęcia z „zasad tworzenia prawa”. Szczególnie fragment o tym, czy rozporządzeniem można ograniczać prawa i wolności obywateli.
Przeczytajcie wreszcie jeszcze raz artykuł 58 ustawy o policji. Przypomnijcie sobie, że odmowa wykonania sprzecznego z prawem rozkazu to nie przywilej. To obowiązek. I wyciągnijcie z tego wnioski. Jak najszybciej – bo inaczej obywatele przestaną Wam rękę podawać.
Czy nie przeszkadza wam to, że etos służby i munduru w gówno się zamienia?
Piotr Niemczyk