Po prawie dwóch latach, pierwsze łódzkie konkursy przeprowadzone przez upolitycznioną KRS doczekały się finału w postaci zaproszenia na 6 października wybrańców neo-KRS po odbiór nominacji prezydenckich. Przypomnę, że spośród 18 wskazanych wówczas kandydatów do Sądu Okręgowego w Łodzi 7 zrezygnowało, a co do jednego uchwała wciąż nie jest prawomocna. Po odbiór nominacji wybiera się zatem 6 października 10 orzeczników.
Zaś spośród osób rekomendowanych na stanowiska do Sądu Apelacyjnego w Łodzi, zrezygnowała jedna, na nominacje oczekują zatem 4 osoby.
Niektóre z tych 10 nominacji do sądu okręgowego i 4 do sądu apelacyjnego są czysto „dobrozmianowe”, inne w normalnych czasach nie budziłyby wątpliwości. Jednak prawie wszyscy wiemy, że czasy nie są dla awansów sędziowskich normalne.
Oczywiście także poprzedni system nie był w pełni sprawiedliwy i transparentny. Większość awansów nie była kontrowersyjna, ale były też przypadki awansów nadzwyczaj szybkich oraz osób bez uzasadnienia pomijanych. Następnie, od końca 2015 r. do marca 2018 r., Minister Sprawiedliwości nie ogłaszał konkursów na wolne stanowiska sędziowskie, co na dwa i pół roku zahamowało naturalną wymianę kadr.
Po przejęciu przez partię rządzącą kontroli nad Krajową Radą Sądownictwa kluczem do awansu stał się stosunek do wdrażanej “reformy” sądownictwa. Ci, którzy zdecydowali się poprzeć nowy porządek godząc się z wypaczonym rozumieniem niezawisłości i praworządności w nagrodę otrzymali awanse, o których w zwykłych okolicznościach nawet by nie marzyli.
Nie od początku było to jednak oczywiste. Awans jest naturalną potrzebą każdego, kto angażuje się w swoją pracę, jest formą rozwoju i spełnienia zawodowego. W 2018 roku znalazło się zatem sporo sędziów, którzy wystartowali w nowych konkursach niejako z rozpędu, bo już wcześniej byli na delegacjach albo to był akurat ich czas na kolejny etap rozwoju zawodowego.
Jednak po pierwszych rozczarowaniach przebiegiem konkursów przed neo-KRS (dla Łodzi były to posiedzenia z 11 i 12 października 2018 r., które nazwałam czarnym czwartkiem dla Sądu Apelacyjnego w Łodzi i czarnym piątkiem dla Sądu Okręgowego w Łodzi) zdecydowana większość środowiska uznała stawanie przed tym upolitycznionym organem za legitymizację tych decyzji, które jaskrawo premiowały i nadal premiują sympatie polityczne lub zwykłe karierowiczostwo. Uchwały prawie wszystkich zgromadzeń samorządu sędziowskiego najpierw odraczały opiniowanie kandydatów, a potem wprost wzywały do wycofania się z konkursów w toku i niekandydowanie w nowych.
Wielu bardzo dobrych merytorycznie i sprawnych orzeczniczo sędziów do tych apelów się zastosowało, zwłaszcza po uchwale trzech połączonych Izb Sądu Najwyższego 23 stycznia 2020 r. Oczywiście byli też tacy, w tym ci, którzy już 6 października odbiorą swoje nominacje, którzy uznali, że bez względu na okoliczności na awans zasługują i bez względu na ułomność procedury i ograniczenie ze względów ideowych konkurencji, nie wycofają się. Niestety, to właśnie oni, a nie ci, którzy z konkursów zrezygnowali mogą dzisiaj odetchnąć z ulgą. Ich pozycja na kolejne lata jest ugruntowana, a zmiany, które się dokonały wydają się być nie do cofnięcia. Teza profesora Bartoszewskiego potwierdziła się. Bycie przyzwoitym nie opłaca się. Mam jednak nadzieję, że nadal wierzymy, że nawet jeżeli się nie opłaca, to i tak warto.
Trzeba jednak sobie postawić trudne pytanie co dalej. Akceptujemy, że nic więcej nie da się zrobić i godzimy się z tym czego zmienić nie możemy, czy nadal uznajemy startowanie przed upolitycznionym neo-KRS za nieprzyzwoite i sprzeczne z etyką sędziowską.
Na horyzoncie pojawia się koncepcja spłaszczenia struktury sądownictwa jako pomysłu na dokończenie reformy wymiaru sprawiedliwości. Paradoksalnie perspektywa spłaszczenia stawia pod znakiem zapytania sens startowania w konkursach na stanowiska, które zaraz zostaną zlikwidowane. Może to, a może druga już rekomendacja neo-KRS dla sędziego Nawackiego przemawia za trwaniem w sprzeciwie.
Sam sprzeciw i dezaprobata to jednak dzisiaj za mało. Nie wystarczy samemu nie startować lub mówić innym ‘nie startujcie’. Nadszedł czas, aby równolegle podjąć działania konstruktywne, stworzyć alternatywną wizję systemu nowych, bardziej sprawiedliwych i transparentnych awansów sędziowskich i przekonać do tej wizji jak największą część środowiska i opinii publicznej, a w końcu rządzących.
To zadanie dla stowarzyszeń sędziowskich i Forum Współpracy Sędziów.
Musimy zaproponować własny projekt. Przedstawić go do szerokiej konsultacji, w szczególności sędziom rejonowym, którzy z natury rzeczy są najbardziej awansem zainteresowani. Przedyskutować z samorządem pozostałych zawodów prawniczych, z organizacjami pozarządowymi, ruchami obywatelskimi, a na koniec zorganizować sędziowską i obywatelską zbiórkę podpisów. Nawet jeżeli w Sejmie tej kadencji projekt trafi od razu do kosza, wykonana praca koncepcyjna oraz integracja środowiska wokół wspólnej idei kiedyś w przyszłości musi zaprocentować.
Nie rezygnujemy z bycia przyzwoitymi i rozliczenia tych, którym tej przyzwoitości zabrakło, ale bądźmy też kreatywni w proponowaniu własnej wizji sądownictwa.
Ewa Maciejewska