Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Tak brzmi artykuł pierwszy Konstytucji. To zdanie powinien więc znać każdy, kto kiedykolwiek zadał sobie trud jej przeczytania. Nawet, gdy komuś nie udało się dobrnąć do końca i przeczytać wszystkich 243 artykułów, to przez ten pierwszy przebrnął każdy, kto próbował przeczytać.
Każdy, kto czytał ten tekst ze zrozumieniem, pewnie zastanowił się wtedy, choć przez chwilę: co to znaczy, że coś jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli? I pewnie przychodziły mu wtedy różne pomysły do głowy.
Jak coś jest dobrem, to się o to dba, a więc: płaci podatki, żeby było za co dbać, głosuje w wyborach do Sejmu i samorządu szkolnego, a nawet kandyduje, żeby dbali tylko najlepsi z najlepszych, pisze do radnego albo posła pisma z dobrymi radami, co powinien zrobić – a czego mu nie wolno, żeby wiedział, jak się troszczyć o tę Polskę i nas, pisze listy do telewizji o krzywdzie, która spotkała jego sąsiadkę, bo dobro współobywatela to dobro Polski, nie zatruwa sadzawki, bo czysta woda jest dobra, nie wyrzuca płyt azbestowych do lasu, bo rak jest zły, nie pali starymi oponami w kominku, bo smog zabija, nie zabija pieszych na pasach ani nie prowadzi po pijaku samochodu, bo życie i zdrowie innych i jego to dobro.
Jakby próbować napisać to wszystko krótko, to można napisać, że taki czytający ze zrozumieniem, troszczy się. Troszczy się o to, co i jak dzieje się w Polsce i na planecie Ziemi.
Wszyscy obywatele troszczą się o Rzeczpospolitą Polską; są jednak wśród nas tacy, którzy troszczą się o nas, o obywateli. Co to znaczy? Dobre pytanie, nad którym mało kto z nas zastanawiał się czytając Konstytucję.
To co się działo co najmniej przez ostatnie kilka tygodni, jeśli nie przez kilka lat, pokazuje co to znaczy być dobrem wspólnym trzech prezesów.
Ostatnie kilka tygodni pokazało nam bowiem bez żadnych osłonek, że oto Rzeczpospolita Polska i jej obywatele nie są dobrem wspólnym wszystkich obywateli, ale trzech prezesów partii, które tworzą rząd.
Pokłócili się ze sobą z powodu podjadania tortu władzy wbrew poprzedniej umowie, która została podpisane przez nich dla mojego dobra i w imię wartości. Kiedy zorientowali się, że jednak niezgoda rujnuje i mogą przez to stracić: jedni władzę i stanowiska w przyszłym tygodniu, a reszta w przyszłym roku, to jednak postanowili pogodzić się ze sobą. Panowie ci spotkali się więc w jakimś biurowcu i zdecydowali w swoim gronie o tym, że jednak będą rządzić dalej.
Jak? Dla kogo? Po co? Jakim kosztem i w imię czego?
Nie wiem i mało kto wie. Panowie podpisali porozumienie, które jest najlepsze dla Polski i zapewnia im władzę przez kolejne lata. I tyle o tym porozumieniu wiadomo. Musi to mnie i 39 milionom obywatelek i obywateli RP wystarczyć.
Trzej panowie prezesi zaręczyli nam solennie, że to co robili, robią i będą robić, to wszystko w imię wartości, dla Polski i dla wszystkich obywateli, także dla mnie, zgodnie z porozumieniem trójstronnym i według klucza partyjnego.
Znowu poświęcili nasz, obywateli i obywatelek RP, wspólny interes, w imię własnych wartości i dla dobra swojego i partyjnego.