Czasem nachodzi człowieka potrzeba wyznania swych sędziowskich win i grzechów.
Jak powszechnie zaś wiadomo zgrzeszyć można myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. I właśnie tę maksymę chcę rozwinąć. Piszę te słowa oczywiście, a jakże by inaczej, z życzliwą myślą o zapracowanym tercecie jakiego nie było jeszcze w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości, czyli o niezłomnym rzeczniku Schabie i jego niestrudzonych zastępcach Lasocie i Radziku.
Panowie rzecznicy, przyznaję zatem jak na spowiedzi:
1) Grzeszę słowem, bo nie jestem w stanie milczeć, gdy łamana jest Konstytucja, a Wy panowie rzecznicy służycie złej sprawie
2) Grzeszę czynem, bo uważam, że nie można siedzieć w domu, gdy tzw. reforma wymiaru sprawiedliwości nieodparcie zmierza do stanu, w którym o prawie wszystkim decydować będzie minister sprawiedliwości
3) Grzeszę zaniedbaniem, bo nie potrafię zachwycać się panowie rzecznicy Waszym ministrem i jego szkodliwymi pomysłami, jakie mniej lub bardziej nieudolnie próbuje wcielić w życie, godząc w nasze prawo do wolnego i niezależnego od polityków sądu
Ale co najgorsze każdego dnia grzeszę myślą. Niepochlebnie myślę o Waszych działaniach i taką samą myślą obdarzam nieudolnych, sfrustrowanych karierowiczów, jakich pełno od niedawana na różnych urzędach w sądach w całym kraju.
Więcej grzechów nie pamiętam, za żadne nie żałuję, poprawy nie obiecuję.
P.S Może nie z sympatii, ale dla dobra sprawy, służę panom rzecznikom ważną podpowiedzią. Nie musicie wychodzić z solidnego gmachu przy Rakowieckiej, żeby mieć ręce pełne roboty na lata. Łamanie Konstytucji, czynny udział w niszczeniu Sądu Najwyższego, nieuczciwe konkursy, lekceważenie orzeczeń NSA. To wszystko do wyboru, do koloru.
Do dzieła, panowie rzecznicy!
*Autor blogu jest sędzią w jednym ze stołecznych sądów. Publikujemy za jego zgodą.