Kajetan Wróblewski: „Biedni obywatele patrzą na areszt”*

4
(4)

Albo i nie patrzą. Bo skutkiem kremlowsko-pisowskiej propagandy odwracają głowy. W tym areszcie zaś od 23 czerwca siedzi więzień polityczny PiS – Bartosz Kramek z Fundacji Otwarty Dialog. 8 lipca kończy się czas na wpłacenie 300 tysięcy kaucji, co pozwoliłoby mu wyjść na wolność. Ani on, ani jego rodzina nie mają takich pieniędzy.

Tymczasem w mediach „prodemokratycznych” do tej pory nie ukazała się żadna wzmianka o tym, że obywatele mogą pomóc w tej sprawie. Postaram się wyjaśnić przyczyny, mając nadzieję, że to się jednak zmieni.
Politycy i media PiS od 2017 roku obrali sobie Kramka, jego żonę Ludmiłę Kozłowską oraz prowadzoną przez nich fundację za wrogów symbolicznych i wręcz demonicznych, komiksowa wręcz propaganda PiS (inspirująca się działaniami służb specjalnych Putina, mołdawskich oligarchów i kazachskiej dyktatury) czyniła z nich jednocześnie agentów Putina, prawą rękę Sorosa, milionerów zarabiających na praniu pieniędzy rosyjskich oligarchów, organizatorów zbrojnego powstania przeciw PiS i faktyczny ośrodek dowodzenia opozycją w Polsce (wszystkie protesty przeciw „Polsce”, czyli przeciw PiS – pisano i mówiono w mediach PiS – odbywały się u nas „wedle scenariusza Kramka”).

Dlaczego Otwarty Dialog jest znienawidzony przez autokratów?

Przyczyną był tekst Bartka (link nr 1, wszystkie linki w komentarzach, jeśli się je uda zamieścić, bo dziś jest jakiś problem z linkowaniem na Facebooku) zamieszczony na Facebooku w lipcu 2017 r., w którym przedstawił inspirowany ukraińską Rewolucją Godności (co dla Polaków oznacza „krwawy Majdan” i samo to skojarzenie jest już sukcesem narracji rosyjskiej) scenariusz pokojowej próby odsunięcia PiS od władzy (właśnie wybuchały wielotysięczne protesty przeciw pisowskim ustawom sądowym). Mówiąc brutalnie, gdyby nie absurdalna waga, jaką PiS przyłożyło do tego tekstu (nie odmawiając mu zalet), jednego z tysięcy, które w tym czasie na ten temat się ukazywały, prawdopodobnie pies z kulawą nogą na niego nie zwróciłby uwagi. Materiał stał się znany w miarę szeroko dopiero po rozpoczęciu pisowskiej nagonki i polowania na Ludmiłę i Bartka.
Dlaczego klasyczny wyciąg z podręcznika pokojowego nieposłuszeństwa obywatelskiego PiS uznało za tak groźny? Przyczyn zapewne jest wiele, począwszy od indolencji aparatu propagandy władzy, skończywszy na zemście władzy za to, że politycy PiS (tak samo jak PO) wspierali wcześniej działania fundacji, a ta okazała się taka „niewdzięczna”.
Opinia publiczna FOD kojarzy, jeśli w ogóle, to od 2014 roku, kiedy to fundacja stała się słynna, gdyż niosła praktyczną pomoc napadniętej przez Rosję Ukrainie, czyli wysyłała tam kamizelki kuloodporne, hełmy i noktowizory (co po latach w propagandzie PiS zmieniło się w „handel bronią”), a nie słodycze czy kredki dla dzieci (nie wyśmiewam takiej pomocy, zwracam jedynie uwagę, że w tym konkretnym momencie była ona nieadekwatna do ówczesnych potrzeb: Ukrainie groził podbój i rozbiór, armia nie istniała, wróg stał u bram, Krym został anektowany przez Putina). Fundacja, dobrze rozumiejąc, że żeby pomagać skutecznie Ukrainie, trzeba bywać „na salonach”, nawiązywała kontakty i współpracę z politykami wszystkich liczących się ugrupowań w Polsce, a ci z kolei mieli okazję cyknąć sobie selfie na Majdanie. Tworzona przez młodych ludzi bez kompleksów, znających języki, zasady PR, prawo, przetartych na salonach Unii Europejskiej, działających profesjonalnie i wygrywających dlatego wyścigi o granty z NGO-sami starego pokolenia, właśnie w tym ostatnim środowisku już wtedy zyskała sobie co najmniej niechętnych konkurentów, którzy już potem, kiedy zaczęła się nagonka, z radością zajęli się cichą obmową i kolportowaniem oszczerstw. Propaganda PiS padła na miejscami spragnioną jej glebę. Podczas gdy na Ukrainie FOD pozostawał we wdzięcznej pamięci, w Polsce kłuł wielu w oczy. Kiedy PiS rozpoczął polowanie, do nagonki zgłosiło się po cichu wielu ludzi, którym do PiS i Putina daleko, ale lubią pomóc, gdy jest okazja, żeby załatwić swoje osobiste porachunki, które usprawiedliwiają wyższym dobrem rzecz jasna.
Tu wtręt osobisty: wczoraj rozmawiałem ze stosunkowo znanym dziennikarzem i przypominaliśmy sobie początek tej sprawy, mówię mu: no i ja się każdej z tych osób („ostrzegających” przed FOD) pytałem, o co chodzi konkretnie, jakie są zarzuty! I żadna z nich nic nie potrafiła powiedzieć, robiła tylko tajemnicze miny i najwyżej rzucała: to pewne, poważni ludzie tak mówią. Nawet nie pozwolił mi dokończyć, tylko krzyknął: To, to! Miałem dokładnie to samo! Nikt nie potrafił nawet postawić zarzutów!
Skądinąd wiem, że gdzie indziej wyglądało to podobnie i np. ktoś mówił w jakimś gronie: moja wiedza wynika z mojej dyplomatycznej działalności. Tyle że ta osoba nawet nie precyzowała, o jaką wiedzę chodzi ani skąd ona pochodzi, jedyną treścią komunikatu było: trzymać się z daleka! Tak że w sferze spekulacji pozostanie chyba na zawsze, czy powiedział tej osobie coś ruski ambasador, czy może wpadła na coś podczas lektury von Dänikena, której oddawała się na placówce.
Zaraz potem zarzuty zmaterializowały się w końcu nie tylko w mediach PiS, na co „demokratom” nie wypadało się powoływać, ale i w tzw. „raporcie Reya” (steku bzdur, weryfikacja pod linkiem nr 2), który był zbiorem insynuacji opartych na kłamstwach lub celowych manipulacjach, pełnym pomyłek, niechlujstwa i złej woli, wynikającej z osobistej niechęci autora do FOD, z którą się po prostu w pewnym momencie pokłócił. Nb. przeciwko niemu też toczy się proces o pomówienia, jeden z 20, które aresztowanie Bartka ma skutecznie storpedować, ale o tym dalej. W każdym razie w tym czasie zapoznałem się z linkowaną przeze mnie w ostatnim nawiasie weryfikacją tegoż „raportu”, ale i skorzystałem z własnych źródeł ukraińskich (a zajmuję się Ukrainą 20 lat), które te „rewelacje” wyśmiały. Mimo to „smród” wokół sprawy sprawił m.in., że w środowisku opozycji obywatelskiej, a raczej jej części, bano się współpracy z „tym Kramkiem” (jako obiekt nagonki PiS stał się w końcu rozpoznawalny szerzej) i każdą jego propozycję, np. wspólnych wystąpień w obronie sądownictwa w instytucjach europejskich, gdzie FOD miał przetarte szlaki, niektórzy traktowali jako uzurpację lub „próbę wykorzystania do swoich celów”. I to Kreml i PiS mogą uznać za sukces. Narracja, że Kramek to ruski agent skutecznie podzieliła środowisko „uliczne” (nie tylko, bo i medialne, i polityczne). Fundacja zaś, jak to fundacja, zajmowała się swoim, polskie bagienko nie było zainteresowane tym, że pomaga opozycji kazachskiej czy mołdawskiej, że na arenie międzynarodowej wspiera ideę upowszechnienia „ustawy Magnickiego” i sankcje wobec reżimu Putina, wspiera walkę o uwolnienie Sencowa czy Sawczuk, czyli w praktyce działa w tych obszarach, o których my możemy sobie najwyżej poczytać. O ile ciągnie nas do lektury prasy zagranicznej, a nie portalu braci Karnowskich.

Polowanie

Tymczasem PiS ruszyło do ataku. Media władzy wypluwały setki materiałów o bezeceństwach „Kramków”, tyle że jak zwykle bez żadnych dowodów, chyba że za dowód uznać skompromitowany „raport” Reya lub postanowienie ukraińskiej prokuratury generalnej o wszczęciu śledztwa w sprawie zdrady stanu i prania brudnych pieniędzy przez Ludmiłę, które po jednym telefonie dziennikarzy „DGP” do tejże prokuratury okazało się fałszerstwem (nie było w ogóle takiego śledztwa, a co straszniejsze: zapytali o to tylko ci dziennikarze, mimo że wszystkie media huczały o sprawie, link nr 3).
Waszczykowski jako szef MSZ wystąpił do sądu o wprowadzenie do fundacji komisarza i przegrał (link nr 4), bo sąd nie doszukał się niczego prawdziwego w bzdurach ubranych w formę „zarzutów”. Przypomnijmy, że PiS próbowało w ten sam sposób przejąć jeszcze jedną „wrogą” fundację  –  Obywateli RP, na co sąd również się nie zgodził.
Jednocześnie, całkowicie przypadkiem oczywiście, urząd, w którym pracuje brat Waszczykowskiego, rozpoczyna kontrolę celno-skarbową w fundacji i w firmie Kramka (link nr 5). W efekcie pierwszej, PiS każe fundacji zapłacić setki tysięcy zł podatku za… pomoc wysłaną na Ukrainę (spór prawny trwa, o ile wiem)! W efekcie drugiej, która przez lata niczego nie wykazała, teraz stawia się zmyślone zarzuty na podstawach fałszywek, o których zaraz. Nb. fundacja i firma kontrolowane są na okrągło i wielokrotnie – z żadnym skutkiem. Do czasu, kiedy w sukurs PiS przyjdą mołdawscy gangsterzy.

Deportacja Ludmiły Kozłowskiej

Kozłowska i Kramek mieszkają w Polsce, są małżeństwem, kiedy po blisko roku kampanii hejtu w mediach prorządowych, kontroli i śledztw niczego nie udaje się Kramkowi przypiąć, w sierpniu 2018 roku nagle PiS umieszcza w Systemie Informacyjnym Schengen Ludmiłę, jako osobę zagrażającą interesom RP i UE, powodując jej natychmiastową deportację do Kijowa, dokumenty mające to potwierdzać są oczywiście tajne, ale służby w oficjalnych komunikatach i kontrolowanych przeciekach do swoich współpracowników w pisowskich mediach, podnoszą „pranie brudnych pieniędzy” i oczywiście sugerują, że to agentka Putina. Dokumenty są zaś tak tajne, że aż nie można ich pokazać nawet służbom innych krajów, które domagają się jakichś dowodów, bo w UE i NATO po Macierewiczu i jego występach polskie służby, delikatnie mówiąc, nie cieszą się pełnym zaufaniem. Co, oprócz dobrej reputacji Fundacji w Europie i w samej Brukseli powoduje, że już miesiąc później kraje europejskie po kolei robią rzecz niebywałą: lekceważą polski zapis w SIS i kolejno przyznają wizy Kozłowskiej, która tym razem staje się tym, kogo pół życia broniła, czyli uchodźczynią polityczną, paradoksalnie nie z rodzinnego, okupowanego przez Rosjan Krymu, lecz z pisowskiej Polski. Występuje m.in. w Bundestagu i szeregu instytucji europejskich, budząc wściekłość PiS. Pod tymi linkami (6 i 7)bznaleźć można opis występów polskiego wiceministra SZ w tej sprawie i dowody na to, że żadnych dowodów nie było. To, co PiS miał w ręku, to ordynarna fałszywka mołdawskich służb specjalnych i polityków służących rządzącemu krajem oligarsze-kryminaliście, będąca nieudolną próbą zemsty za wspieranie przez FOD demokratycznej opozycji, m.in. Mai Sandu, która po obaleniu rządów kleptokratycznych w 2019 roku zostanie wybrana na prezydenta Mołdawii, którym jest do tej pory (finał sprawy fałszywek w samej Mołdawii opisany jest pod linkiem nr 8.
Z przytoczonych powyżej źródeł wynika, że PiS z premedytacją nie pokazywał nikomu w UE i USA „dowodów” w sprawie Kozłowskiej, bo sam zdawał sobie sprawę z tego, że to nic niewarta propaganda. Wynika to także z notatki ABW (szczegóły w linku nr 6), która „mołdawski raport” dyskwalifikuje jako źródło jakichś zarzutów. Ta wiedza nie przeszkadza jednak w tym, że ten upubliczniony jeszcze w listopadzie 2018 roku w samej Mołdawii „raport” stanowi sedno utajnionych przed opinią publiczną w Polsce i UE oraz samą Kozłowską dokumentów mających potwierdzać, że jest groźną przestępczynią (do tych dokumentów nie mieli oczywiście dostępu adwokaci Ludmiły). PiS poszło w tej sprawie „na rympał”, przedstawiając publicznie dostępne i wyśmiane fałszywki jako „tajne” dokumenty przed polskim sądem, gdzie toczyło się i toczy postępowanie w sprawie uznania deportacji Kozłowskiej za bezprawną, ale sąd nie dał się na to nabrać i trzykrotnie uznał te papiery za niewiarygodne (linki nr 10 i 11) , nakazując ponownie rozpatrzyć jej sprawę, co oczywiście PiS ma w głębokim poważaniu, zakaz wjazdu nie został zniesiony, Ludmiła ma kartę pobytu w Belgii i może poruszać się po całej Unii, tylko do Polski nadal nie może wjechać.
Ba, teraz te same fałszywki służą za bazę do stawiania zarzutów Kramkowi, ale o tym z moment. Należy jeszcze przypomnieć, że „mołdawski raport” powrócił jeszcze jako „dowód” w sprawie fundacji w publikacji Sunday Timesa w 2019 roku (gdy Ludmiła po zweryfikowaniu przez zachodnie służby właśnie dostała kartę pobytu w Belgii), co dało PiS asumpt do powtórki oszczerstw, póki nie okazało się, że ten tekst powstał na zamówienie – tylko nie wiadomo czyje, czy PiS, czy mołdawskich gangsterów, czy Kremla, co jest opisane dokładnie tu pod linkiem nr 12.

Reasumując:

Przez lata śledztw i kontroli całemu aparatowi pisowskiego państwa nie udało się zdobyć żadnych dowodów na przestępczą bądź agenturalną działalność FOD i jej pracowników, a więc i postawić im jakichkolwiek zarzutów (z wyjątkiem tych absurdalnych podatków za pomoc przekazaną Ukrainie, którą PiS neguje na zasadzie: nie wierzę w dokumenty z UA i tyle). Dlatego chwycił się fałszywki wytworzonej na zlecenie megagangstera z Mołdawii, wiedząc, że to papier toaletowy, mimo to PiS chodzi z tą samą rolką zużytego papieru po sądach, wmawiając tam, że to są tajne dokumenty a papier nie gówniany, mimo że są tak samo tajne jak logo Coca-coli, a papier został dawno spuszczony w toalecie. To jeszcze jednak nie koniec.

Ofensywa Otwartego Dialogu

Ludmiła wygrywa w polskich sądach z PiS w sprawie deportacji, a fundacja rozpoczyna mozolne odzyskiwanie zaufania, nadszarpniętego przez pisowsko-kremlowsko-mołdawskie oszczerstwa, wśród demokratów. Bezprawna deportacja Ludmiły i wygrane w sądzie oraz ciężka praca odkłamujących fejki dziennikarzy, takich jak Marcin Wyrwał z Onetu czy Zbigniew Parafianowicz z DGP powodują, że sympatia przechyla się na ich stronę, teksty Bartka zaczyna nawet drukować „Gazeta Wyborcza”. Bartek włącza się aktywnie w uliczne protesty, jest szykanowany przez policję, ale wygrywa z nią przed sądami, jak inni „ulicznicy”, fundacja zaś organizuje antypisowskie kampanie reklamowe i przejmuje portal Sok z buraka, znienawidzony przez PiS. Krótko i po żołniersku: staje się coraz większym cierniem w dupie prezesa. Tym bardziej, że już w 2019 roku wytacza pisowskim politykom z pierwszych stron gazet i ich medialnym sługom, a także TVPiS, Polskiemu (teraz pisowskiemu) Radiu i innym mediom prorządowym 20 procesów za pomówienia (linki 13 i 14).
W związku z tym Bartek, który po deportacji Ludmiły musiał się wraz z całą fundacją przenieść do Brukseli (rozumiecie: Brukseli, gdzie dano oskarżanej przez PiS o ruską agenturę Ludmile kartę pobytu, a mieści się tam m.in. szefostwo NATO), ale każdego miesiąca jest kilka-kilkanaście dni w Polsce, nie tylko z powodu chęci udziału w protestach, ale i konieczności udziału w wytoczonych PiS procesach. O ile więc Ludmiła jest już poza zasięgiem łap PiS, o tyle Kramek jest łatwo dostępny.

„Kuriozum, ustawka, farsa”

To nie moje słowa o zatrzymaniu Kramka 23 czerwca, lecz znanej pani prokurator (link nr 15). Oskarżany przez PiS o milionowe nadużycia Kramek zostaje zatrzymany w hostelu na warszawskim Służewie (popularne miejsce noclegowe milionerów), w dniu przerwy między procesami dwóch pisowców. Dzień wcześniej, co opisane jest w linkowanym przed momentem tekście, wchodzą ziobrowe utrudnienia we wpłacaniu kaucji, traf chce – dopasowane jak ulał do sytuacji ekonomiczno-rodzinnej Kramka (ewidentnie czekano z zatrzymaniem na wejście tych przepisów, Kramek przyleciał do Polski 21 czerwca, normalnie zgarnięto by go na lotnisku od razu).
Sprawę prowadzi prokuratura w Lublinie. Dlaczego? Bo mniemać można, że warszawskie sądy za dużo wiedzą o tym, że PiS nic nie ma na Kramków. W Lublinie jeszcze „mołdawskie papiery” nie występowały.
Lojalnie uprzedzam, że to, co zaraz napiszę, jest stawianiem hipotezy, której potwierdzić nie mogę, ale jest ona wielce prawdopodobna. I nie tylko ja tak myślę.

PiS chce „ruskiego agenta” wsadzić do więzienia dzięki materiałom od FSB

– ten śródtytuł jest oczywiście skrótem mającym oddać paranoję sytuacji i wytłumaczyć, dlaczego tak mało o „dowodach” PiS mówi.
Otóż stawiam brylanty przeciw orzechom, że PiS od lat nie dysponując niczym prócz mołdawskich fałszywek (samo ich używanie przez lata to kryminał), nie ma nic innego. Dowodzi tego wstrzemięźliwość komunikatów prokuratury, którą właściwie może odczytać w Polsce tylko kilka osób „maniakalnie” śledzących tę sprawę. A wstrzemięźliwość spowodowana jest tym, że jedyne, co ma te fałszywki „odświeżyć”, to ich „potwierdzenie” przez organy okupującej Krym Rosji i być może kazachskiej dyktatury (link nr 16).
Rozumiecie, że PiS, negujące każdą informację Kremla na temat katastrofy smoleńskiej, bo „Ruskie zabili nam prezydenta tysiąclecia i elitę w Smoleńsku”, nie może tak od razu przyznać się do tego, że z kogoś, kogo oskarża od lat o bycie ruskim agentem, robi kryminalistę (jak Putin Chodorkowskiego czy Nawalnego) przy pomocy FSB.

Odliczanie stwierdzenia polexitu rozpoczęte

Po pierwsze, de facto nie uznając postanowień międzynarodowych, unijnych sądów i trybunałów, PiS opuścił faktycznie europejską przestrzeń prawną już dawno. Marzenia o tym, że straci większość parlamentarną i odda władzę należy opatrzyć na razie uwagą: pobożne nadzieje.
Na razie PiS się umacnia i wyraźnie szuka oparcia wśród jawnych sojuszników Putina (deklaracja z Le Pen, Salvinim i Orbanem). Z punktu widzenia Kaczyńskiego, który ma się zapewne za nowe wcielenie Piłsudskiego, jest to gra podobna do sojuszu z państwami centralnymi, ale sam Kaczyński nie zdaje sobie sprawy z tego, że Putin jest podziwiany przez wielu członków i zwolenników PiS, którzy w imię „niezależności” od UE skłonni są, jeśli nie współpracować wprost, to kopiować przynajmniej prawa Putinowskiej Rosji (jak Orban). „Sanator” nie wie, że dowodzi endekami. Nb. PiS na współpracę win-win z Rosją poszło już w momencie afery podsłuchowej, która obaliła PO.
Tedy PiS wsiadło na tygrysa i nie będzie już z niego mogło zejść, bo to grozi ujawnieniem przez tegoż tygrysa dealów zawartych w różnych sprawach, w tym w sprawie łączącej obie strony, czyli zamknięcia „zdradzieckiej mordy” Otwartemu Dialogowi. Ta fundacja, traktowana niepoważnie przez polską „opozycję”, w przeciwieństwie do niej samej, potrafi szkodzić obu stronom na arenie międzynarodowej, więc – słusznie z punktu widzenia PiS i Kremla – traktowana jest poważniej od wszystkich obecnych bytów opozycyjnych. Działając jak korpo, mając (wedle wyobrażeń PiS) masę pieniędzy i chody wszędzie na Zachodzie, jest wrogiem potencjalnie groźniejszym od jakichś wolontariackich desperatów z ulicy.
I tejże opozycji, oraz jej mediom, udało się narzucić narrację, która robi smród wokół OD, czym uniemożliwia współpracę przeciw PiS. Klasyczne divide et impera, co wielu widzi, nad czym wielu ubolewa, ale nikt nie jest w stanie temu zaradzić.
Niewielu bowiem ma tę bolesną świadomość, że od faszystowskiego (wedle definicji Madeleine Albright) populizmu na dłuższą metę nie uwolni nas ani Tusk na białym koniu, ani odwracanie głowy od aresztu, w którym gniją polityczni więźniowie PiS, lecz solidarna obrona każdego z nich, solidarność przez małe „s”, nie deklarowana, lecz praktykowana. Na co dzień.

Kajetan Wróblewski

* Inteligencja, szczególnie jej część „dziaderska” od rzutu oka rozpozna do czego piję tym tytułem, wyjaśniam więc, że mój „hiperbolizm” nie ma ani „épater le bourgeois”, ani nie jest porównaniem wprost, ma zwrócić uwagę.
1. Tu tekst, za który PiS Kramka znienawidził: https://m.facebook.com/nt/screen/
2. Weryfikacja „raportu Reya” już w 2017 roku, wychodzi, że to stek kłamstw, pomówień i kabaretowych wręcz insynuacji, okraszonych zmyśleniami (Rey jest jednym z 20 pozwanych przez Fundację za pomówienia, jego proces też zostanie praktycznie storpedowany w wypadku aresztowania B.Kramka):
3. Żeby tę fałszywkę zdemaskować, wystarczył jeden telefon: https://www.gazetaprawna.pl/…/1232909,parafianowicz-i
4. PiS chciał przejąc FOD, sąd się sprzeciwił: https://wyborcza.pl/7,75398,22803849,waszczykowski-chcial
5. Brat Waszczykowskiego w urzędzie kontrolującym FOD: https://www.gazetaprawna.pl/…/1419293,brat-ministra
6. Polacy nie przekazali innym państwom UE żadnych „dowodów”, bo wiedzieli, że są nic niewarte. W następnych linkach: „dowody” te, czyli mołdawskie fałszywki, negatywnie zweryfikowane przez samą ABW i trzykrotnie przez polski sąd w sprawie Kozłowskiej, teraz użyte są przeciw Kramkowi: https://www.onet.pl/…/sprawa-ludmily…/2bmnkmp,79cfc278
8. W demokratycznej Mołdawii nie ma sprawy Otwartego Dialogu: Mołdawskie papiery” (przedruk z DGP):
10. Sąd trzykrotnie uznał papiery ABW za nic nie warte: https://wiadomosci.onet.pl/…/sad-znowu-uchyla…/ef7vq2y
11. To samo: A dlaczego sądy są po jej stronie? Bo „dowody” służb niczego nie dowodzą:
12. Humbug: „Sunday Times” – mołdawskie fałszywki i teksty mediów pisowskich propaguje „autor tekstów komercyjnych” i koleżka od brexitu: https://wiadomosci.onet.pl/…/autorzy…/nygbff1
13. Zatrzymaniem Bartka PiS chce storpedować 20 procesów wytoczonych politykom i propagandzistom partii:
14. Sąd wydaje korzystne dla FOD postanowienia i miażdży propagandę pisowsko-kremlowską:
15. Krzysztof Boczek o „Lex Kramek” (Tekst ukazał się tylko na FB. Dlaczego? That’s another story):
16. Prawniczka z Kazachstanu o dealu PiS-Nazarbajew:
Zdjęcie ilustrujące: Bartosz Kramek (z plakatem Konstytucja). Autor: Paweł Sonnenburg. Źródło: odfoundation.eu
Print Friendly, PDF & Email

How useful was this post?

Click on a star to rate it!

Average rating 4 / 5. Vote count: 4

No votes so far! Be the first to rate this post.

4.2 5 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

wp-puzzle.com logo

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

[…] Source: monitorkonstytucyjny.eu […]

[…] Konstytucyjny: Kajetan Wróblewski: „Biedni obywatele patrzą na areszt” (5 lipca […]

[…] Source: monitorkonstytucyjny.eu […]