Pod uchwałą z 30 grudnia 2024 r. w sprawie sprawozdania finansowego Komitetu Wyborczego PiS z wyborów do Sejmu i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej mogłaby się śmiało podpisać wyrocznia delficka.
Pytia Nadwiślanska
Afirmatywna treść uchwały, otwierająca drogę do otrzymania zwrotu kosztów kampanii i znosząca kary związane z uprzednim odrzuceniem sprawozdania, jest obwarowana warunkami: „uchwała została podjęta wyłącznie w wyniku uwzględnienia skargi przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego i jest immanentnie i bezpośrednio powiązana z orzeczeniem, które musi pochodzić od organu będącego sądem w rozumieniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i Kodeksu wyborczego”. Przy tym PKW nie przesądza, że IKNiSP „jest sądem w rozumieniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i nie przesądza o skuteczności orzeczenia”.
Uchwała miała być realizacją art. 145 § 6 Kodeksu Wyborczego przewidującego, że w wypadku uwzględnienia przez SN odwołania na odrzucenie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego, PKW „niezwłocznie postanawia o przyjęciu” tegoż sprawozdania. Zatem w ogóle nie wiadomo, czy PKW postanowiła, czy nie postanowiła o przyjęciu i nie wiadomo, czy uważa IKNiSP za sąd w rozumieniu konstytucyjnym. A nawet nie jest pewna, czy to, co sama otrzymała z tej Izby – jest skutecznym orzeczeniem.
Wieloznaczność uniemożliwia ocenę uchwały jako realizacji obowiązku ustawowego, dostarcza bowiem argumentów zarówno „za” jak i „przeciw” temu, że zrealizowała się dyspozycja art. 145 § 6 KW, że orzekał sąd konstytucyjny, a otrzymane orzeczenie jest skuteczne.
Grzechem pierworodnym uchwały jest więc, że mając coś przesądzić – nie przesądza niczego. Co gorzej, nie usunęła też zagrożenia, któremu miało (wedle intencji członków PKW) zapobiegać jej wydanie. Nie usuwa bowiem niepewności, czy w czasie nadchodzących wyborów ten, kogo dotknie niekorzystna decyzja PKW (a to może być każda z opcji politycznych!), będzie czy nie będzie powątpiewał w możliwość odwołania się do sądu mającego niekwestionowane cechy konstytucyjne. I będzie zapewne głośno eksploatował tę niepewność w narracji politycznej. To co miało być roztropnym kompromisem, ujawnia więc swe kontrproduktywne oblicze. Można zapytać, czy to rozstrzygnięcie w ogóle istnieje?
Sąd Najwyższy czy konkretna Izba?
Paradoksalnie, Uchwała nr 421/2024 PKW tylko umacnia swoim niezdecydowaniem i tak już istniejące wątpliwości, czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w ogóle ma zdolność wykonywania kompetencji przewidzianych w art. 101.1 i 129.1 Konstytucji (stwierdzanie ważności wyborów). Już nie wchodzę tu w znaną kwestię, że w tym przepisie nie chodzi o konstytutywne „stwierdzenie” ważności (sądowe potwierdzenie werdyktu wyborów powszechnych) i że tu sąd co najwyżej ten fakt uroczyście deklaruje. Konstytutywny charakter ma natomiast niewątpliwie ewentualne stwierdzanie nieważności – w obliczu poważnych uchybień procedury wyborczej. W niniejszej wypowiedzi jednak nie o takie rozróżnienie chodzi.
Konstytucja (i Kodeks Wyborczy) wspomniane wyborcze kompetencje przyznaje Sądowi Najwyższemu, nie precyzując w jakiej izbie to się dokona. Dopiero w 2017 r., nowa ustawa o Sądzie Najwyższym wspomniane kompetencje przeniosła z IPiSP do nowo utworzonej IKNiSP. Genetycznie kompetencję tę więc wiąże z Izbą Nadzwyczajną nie Konstytucja, lecz ustawa o SN. A ustawa podlega kontroli konstytucyjności (także w ramach kontroli rozproszonej).
Poważne zastrzeżenia do spełniania przez wspomnianą Izbę i jej obsadę kryteriów niezależnego sądu z niezawisłymi sędziami miało narastające w czasie orzecznictwo TSUE i ETPC, a także orzecznictwo samego SN (zwłaszcza Izby Karna i Izba Pracy) będące pokłosiem Uchwały Trzech Izb SN z 2020 r.
Rozwój orzecznictwa doprowadził – w listopadzie 2023 r. – do wyroku Wielkiej Izby ETPC w wyroku pilotażowym, zobowiązującym Polskę do wprowadzenia zmian w systemie wymiaru sprawiedliwości. TSUE w grudniu 2023 r. odmówił rozpoznawania pytań prejudycjalnych zadawanych przez sąd „niewłaściwie obsadzony”. Dynamiczny sposób narastania wątpliwości tłumaczy, dlaczego wcześniej, przy wyborach w 2019 i 2020 r., nie stawiano tak wyraziście pytań o charakter działania IKNiSP.
Teraz, gdy zastrzeżenia pod adresem IKNiSP utrwaliły się nawet w świadomości PKW, sprawa sformułowania oceny konkluzywnej – nasuwa się bardziej dobitnie. To, że w latach 2019 i 2023 IKNiSP orzekała walidacyjnie – odbywało się w warunkach, gdy brak cech konstytutywnych tego organu nie był jeszcze palcem pokazany w wyrokach TSUE i ETPC.
Dodam – uprzedzając zastrzeżenia:
- po pierwsze, hołdowałam zawsze przekonaniu o wyższości wykładni systemowej, dekodowanej z uwzględnieniem multicentryczności polskiego systemu prawa, nad wykładnią formalno-językową, opartą o teksty tylko prawa wewnętrznego;
- po drugie, odwołanie do orzeczeń TSUE i ETPC w tym wypadku dotyczy nie pojedynczych, przypadkowych judykatów, ale utrwalonej, konsekwentnej linii, zaś w wypadku orzeczenia Wałęsa przeciw Polsce – wyroku Wielkiej Izby, mającego charakter pilotażowy, zobowiązującego państwo (i jego organy) do wprowadzenia zmian systemowych. Termin do wykonania tego wyroku przedłużono o kolejny rok.
W normalnym biegu wydarzeń najprościej byłoby w takim wypadku skorzystać z drogi legislacyjnej lub zaskarżenia wątpliwych przepisów do Trybunału Konstytucyjnego. Ta droga – jak wiadomo – jest wykluczona, z uwagi na trwający w Polsce kryzys praworządności. Nie znaczy to zresztą, że należałoby rezygnować z próby opracowania ustawy o stosownej zmianie ustawy o SN, destytuującej kompetencję IKNiSP, nawet gdyby miała ona pozostawać tylko w niezrealizowanym projekcie.
Kto ma Czarnego Piotrusia i co z nim zrobić ?
Enigmatyczna uchwala PKW trafiła teraz do ministra finansów. Pozycja ministra jako członka egzekutywy jest nie do pozazdroszczenia.
Może – oczywiście – zapytać PKW, co miała na myśli. Skoro minister finansów zadeklarował wykonywanie uchwał PKW – a nie bardzo wiadomo, co z uchwały wynika, pytanie wydaje się logicznym krokiem. Ale to tylko odwlecze decyzję. Odmowa wypłaty stosownych sum, przy takim a nie innym brzmieniu Uchwały PKW, z pewnością będzie ogłoszona jako delikt konstytucyjny. I niewiele tu pomoże odwołanie się do Uchwały RM nr 162 z 18.12.2024 r. w sprawie przeciwdziałania negatywnym skutkom kryzysu konstytucyjnego w obszarze sądownictwa, bo to akt typu internów i może być adresowany do członków rządu, ale nie może być podstawą decyzji kierowanych do innych podmiotów. No i akurat deklaracja ministerialna co do tego, co tworzy Sąd Najwyższy, a co go nie tworzy – wygląda heretycko z punktu widzenia legalizmu.
Tym niemniej, akurat decyzja idącą w kierunku realizacji afirmatywnej części Uchwały PKW miałaby pewne zalety: umożliwia mianowicie przeniesienie sprawy na grunt sądowy (sądownictwo administracyjne). A sądy mogą więcej, niż PKW. Sądy administracyjne są władne ocenić, czy zastrzeżenia PKW co do IKNiSP są zasadne , i to zasadne konstytucyjnie.
Scenariusz decyzjonistyczny
Przełamanie pata, w jakim się obecnie znaleźliśmy na skutek Uchwały PKW, jest możliwe w gruncie rzeczy:
- politycznie (decyzjonizm egzekutywy à la Carl Schmitt, gdy egzekutywa łamie prawo);
- poprzez powrót na drogę prawną via judykatywa, która skontrolowałaby taką wadliwą decyzję. (O takim rozwiązaniu wspomniał już Rzecznik Praw Obywatelskich).
Taka sytuacja mogłaby nastąpić poprzez zaskarżenie decyzji administracyjnej decyzjonistycznie działającej egzekutywy. Wtedy sąd kontrolujący mógłby nie tylko ocenić decyzję zaskarżoną jako wydaną bez dostatecznej podstawy prawnej, ale mógłby jasno postawić sprawę wiązania tego, do czego doszło orzecznictwo ETPC i TSUE i co daje się przecież wywieść z Konstytucji. Sądy administracyjne mają w tym względzie i możliwości, i doświadczenie, i dorobek.
Czy to realne?
Tyle, że ten łańcuch wymaga dużej świadomości narzędzi prawnych, umiejętności pisarskich i odrobiny szczęścia.
Bo oczywiście wcale nie jest pewne, czy taką poszkodowany decyzją ministra finansów chciałby zaskarżyć. Może mu się bardziej politycznie opłaca pretekst do politycznej walki niż wnoszenie odwołania do sądu.
- Bo nie wiadomo, czy w takim wypadku dojdzie ewentualnie w inny sposób do uruchomienia kontroli sądowej.
- Bo nie wiadomo, czy sąd skorzysta z okazji do wypowiedzi ostatecznie przesądzającej sprawę i dającej pewność rozstrzygnięcia.
No i to wszystko wymaga czasu – a i sąd też mógłby grać na zwłokę.
I to jest clou tego przekładańca prawno-politycznego.
Ewa Łętowska
Autorka zdjęcia: Judyta Papp