Nie chcę inicjować na blogu fundamentalnej dyskusji o tym co właśnie uchwalili nasi politycy i jakie straty swoją radosną twórczością dla naszego kraju spowodowali. Skupię się na stronie czysto prawnej.
Art 55a ustawy zmianie ustawy o IPN, jest, abstrahując od założeń aksjologicznych, prawnym horrorem, przepisem – potworkiem.
„Kto publicznie i wbrew faktom” – wiele zdarzeń z historii nie poddaje się prostej ocenie 0-1. Obozy były niemieckie. To akurat jest jednoznaczne. Faktem jest, że wielu Polaków ratowało Żydów, wielu pomagało. Ale ilu ? Dyskusje historyków trwają. Raczej nikt nie podważa, że była to mniejszość. Czy zatem będzie prawdziwe twierdzenie, że Naród Polski pomagał Żydom w czasie wojny ? A ilu korzystało na przejęciu mienia żydowskich sąsiadów ? Ilu brało udział w fali pogromów w miasteczkach na granicy Mazowsza i Podlasia ? Dyskusje trwają. Też mniejszość, tak jak i tych co wydawali Żydów Niemcom. To są trudne sprawy. Bolesne. Ale nie wyobrażam sobie rozstrzygania ich na sali sądowej w procesie karnym.
Bo jak by miał wyglądać proces kogoś kto publicznie powie, że wielu Polaków współpracowało z Niemcami w prześladowaniu Żydów ? Prokurator zapewne przedstawi ekspertyzy historyków z IPN. O odpowiedniej jednoznacznej wymowie.
A co jeśli oskarżony i jego obrońca zażądają żeby sąd wystąpił o nadesłanie świadectw Ocalałych z Izraela, albo z Muzeum Holocaustu z USA ? I dołączenie dziesiątek i setek opracowań historyków, w których postawa części Polaków w czasie II wojny światowej będzie przedstawiona w niekorzystnym świetle. Proces zamieni się w seminarium naukowe z gwarantowaną obecnością mediów z całego świata. Dla mnie proceduralne szaleństwo.
Przyznam, że przekracza moje zdolności intelektualne wyobrażenie sobie oskarżenia i procesu, kogoś kto jako dziecko przeżył Zagładę i dziś głosi subiektywne ale niemiłe dla części polskich polityków i części polskiej opinii publicznej poglądy. Oparte na osobistej, dramatycznej historii i wspomnieniach bliskich. To nie będzie ani twórczość naukowa ani publicystyka. Bo np Ocalały z Zagłady podczas rocznicy czy to Powstania w Getcie Warszawskim czy wyzwolenia obozu w Auschwitz wygłosi swoją prawdę, która będzie sprzeczna z tym co zapisane w ustawie. I trzeba będzie ścigać i karać?
A postać nieumyślna przestępstwa? Czyli co? Sąd ma skazać kogoś kto głosi poglądy sprzeczne z oficjalną wykładnią polityczną, bo czytał niewłaściwe książki (a jest sporo rzetelnych publikacji na ten temat) i sąd ustala, że nieumyślność polegała na tym, że przez niedbalstwo zaniedbał lektury jedynie słusznych publikacji IPN? Zaczynamy unosić się w oparach absurdu.
Jest to dla mnie przejaw szerszego problemu, takiej postawy, którą najlepiej wyraża obecny minister sprawiedliwości. Mamy problem ? Najlepiej uchwalmy przepisy karne, mniejsza o to, że bez sensu i zredagowane z obrazą logiki i zdrowego rozsądku. Przepis karny dobry na wszystko.
*Autor blogu jest sędzią w jednym ze stołecznych sądów. Publikujemy za jego zgodą.