Ucieleśniona egzemplifikacja niezależności i apolityczności prokuratora jest bardzo prosta. Polega na tym, że żaden prokurator w demokratycznym państwie prawa nie powinien podpisywać jako swoich dokumentów wytworzonych w prywatnej kancelarii X w cichym uzgodnieniu z ministrem Y, w celu przejęcia przez rząd, w którym zasiada ten minister, władzy w dowolnej instytucji, także publicznej. A potem ekspediować je samemu lub nie poza prokuratorskim systemem korespondencji. Niezależnie od powoływania się na szczytne intencje, na niegodziwość działań tej instytucji etc.
Jeśli bowiem uznalibyśmy to za słuszne, to doprawdy, czymże różniłoby się in minus od powyższego hipotetyczne działanie prokuratora, który zrobiłby to samo w porozumieniu z ministrem poprzedniego rządu, działając na dokumentach np. wytworzonych w kancelarii prawnej, której szef jest prezesem fundacji ideologicznie blisko związanej z tamtym rządem…? Czym różniłoby się od działań z ostatnich lat, gdy Prokuratura pozostawała ślepa na obowiązek choćby tylko wszczęcia postępowania karnego, mimo poważnych podejrzeń o nadużywanie władzy czy innego typu przestępstwo…? Od tego, gdy w imię niejasnych interesów odbierano prokuratorom sprawy, bardzo poważne sprawy, w krytycznych momentach, czy na ich finiszu (jak choćby mnie i moim kolegom, gdy bliscy byliśmy przedstawienia społeczeństwu po 10-letnim śledztwie wyniku naszej pracy nad sprawą Krzysztofa Olewnika)?
Nie jest moją rolą rozstrzygać, czy postępowanie Pani Prokurator Ewy Wrzosek było przestępstwem czy deliktem dyscyplinarnym. Temu służą wszczęte procedury. I to od ich wyniku oraz jasnego ich zakomunikowania opinii publicznej zależy, między innymi, budowa Nowej Prokuratury i jej nowego wizerunku.
Jest natomiast moją rolą po raz kolejny podkreślić, jak bardzo potrzebujemy nowej filozofii Prokuratury. Nowoczesnej ustawy o Prokuraturze RP maksymalnie oddzielającej nasze działania od politycznego łańcucha.
Podkreślić, jak gigantyczna praca czeka nas przez wiele lat, by wszelkie te i inne patologie wyplenić i stworzyć w końcu sytuację, w której słowo „prokurator” będzie się kojarzyć z etyką i profesjonalizmem, a nie z rolami filmowymi Krzysztofa Kononowicza, Roberta Więckiewicza, czy Janusza Gajosa.
A long way, very long way home… Ale w końcu tam dotrzemy!
Michał Gabriel-Węglowski
Komentarz został wcześnie opublikowany na profilu Autora na platformie X (d. TT)