Jako przedstawiciel komunistycznych złogów, który wprawdzie zaczął orzekać w 1997 roku, ale wychowany na sędziego został przez aparat bezpieki, zobowiązany jestem zacząć od dowcipu rodem z PRL.
Otóż uzbrojony w pałkę milicjant łapie młodego chłopaka i zamierzając się do ciosu pyta: „student?…” Przerażony młodzian odpowiada: „Nie! Chuligan” – „a to Przepraszam …” odpowiada władza i wypuszcza młokosa.
Mam wrażenie, że dziś ten dowcip można już opowiadać, zmieniając milicjanta na policjanta, a studenta na SĘDZIEGO.
Wystarczy włączyć media publiczne i leje się nieprzerwany potok nienawiści, obrażania, kpin, szyderstwa itp. – skierowany pod adresem sędziów. W zasadzie to można odnieść wrażenie, że sędziowie to jakaś zorganizowana grupa przestępcza, która niczym agenci – śpiochy dotrwała od czasów komunistycznych aż do dziś, tylko po to, żeby nieustająco krzywdzić obywateli i walczyć z władzą, która przecież chce powszechnym dobrobytem i szczęśliwością naród obdarzyć.
Nie, nie będę polemizował. Kto chciał uwierzyć – już uwierzył, a kto ma zdolność do refleksji, sam oceni, czy to prawda.
Chcę jednak zwrócić uwagę na pewną ewolucję, jaka na naszych oczach się dokonuje.
Za czasów mojej młodości – dziś mam lat 50 – mowę nienawiści uprawiali kibice na stadionach piłkarskich. Ileż tam było wyzwisk, złorzeczenia, poniżania za to tylko, że ktoś nosił szalik w inne paski. Owszem, czytało się i mówiło o antysemityzmie przed wojną, o rasizmie w Ameryce czy „narodzie panów” za Hitlera. Było to jednak wszystko jakieś dalekie i trochę abstrakcyjne.
Wraz z rozwojem Internetu pojawili się hejterzy, patostreamerzy i inni, którzy z mowy nienawiści uczynili zjawisko kulturowe. Anonimowość w sieci spowodowała, że nienawidzić można było każdego: księży, komunistów, islamistów, emigrantów, bezrobotnych itd. Można było hejtować biedną matkę zbierającą pieniądze na operację córki – bo dlaczego nie!
Czy zatem coś jeszcze może dziwić, albo przerażać!?
Otóż mnie jednak przeraża to, że mowa nienawiści weszła do arsenału walki politycznej, a przez to rozlała się na rządy i państwa. Relatywizm, utylitaryzm i postprawda dały aksjologiczny fundament do wykorzystania tej broni przeciwko innym w majestacie Państwa. Jeżeli prezydent wzywa do oczyszczenia ojczystego domu i na pomoc przywołuje górników, jeżeli publiczna telewizja, wykorzystując pojedyncze skandaliczne postawy, które zawsze będą się zdarzać, generalizuje to, potępiając całe środowisko, to mamy do czynienia z nowym poziomem mowy nienawiści. Zjawisko jest tym bardziej przerażające, że służy jedynie uzyskaniu określonych celów politycznych, wśród których na plan pierwszy wysuwa się chęć zdobycia i utrzymania pełnej władzy. Pułapka polega na tym, że chcąc zachować wiarygodność u swoich zwolenników, władza będzie musiała używać środków przymusu państwowego przeciwko wykreowanym wrogom. To samo zjawisko na świecie prowadzi do użycia rakiet i dronów do dokonywania zabójstw na domniemanych wrogach. Na wrogów wewnętrznych czekają natomiast represje dyscyplinarne, karne, więzienia i inne.
Mowa nienawiści szerzona w majestacie Państwa czy religii rodzi rzesze fanatycznych wyznawców, którzy służąc wierze lub patriotyzmowi gotowi będą nawet zabić za sprawę.
Myślę niestety, że to już niebawem ktoś pobije znienawidzonego przedstawiciela „kasty”, albo przynajmniej samochód mu podpali. No bo pewnie takie auto to albo łapówka, albo na ludzkiej krzywdzie się dorobił!
A może wreszcie ktoś odważny porządek zrobi, jak ten w 2010 roku w biurze poselskim PiS w Łodzi, albo ten w Gdańsku na światełku do nieba WOŚP….?
Obym był złym prorokiem….
SSO Grzegorz Gała