Nasz wielki przyjaciel, tow. Wiesław (dla młodszego pokolenia – Gomułka), raz aresztował Matkę Boską. Bogomatier mu ze sledstwiennego izolatora uciekła. Hm, wy, towarzysze patrioci poszliście krok dalej: aresztowaliście warcholącą, która Matce Boskiej namalowała w tle tęczę. Ale samej Bogomatieri już nie aresztowaliście. Może i dobrze, bo znowu by uciekła. Rozumiem, że przeciw Bogomatieri nic nie macie, że tylko chcielibyście, żeby waszą stronę wzięła. No cóż, jeśli tak, to kamień z serca, nie trzeba będzie pisać Matka B. i zaślepki na oczy dawać.
Ale skoro już o tym mowa, to aresztujcie, przykaraulcie i kajdanki załóżcie warchołowi, który was ze świnią w błocie porównał. On się tłumaczył potem i – jak to warchoły – bez sensu gadał. Ale wasz wódz, a nasz przyjaciel, od razu wyczuł, że mu o cerkiew katolicką chodzi. I wzorem łysego premiera sprzed lat odpór dał. I wtedy i teraz chodziło o podniesioną rękę. Tylko łysy premier bardziej radykalny był i mówił o tejże ręki odrąbywaniu i władzy ludowej, a wasz wódz patriotyczny tylko że to nieładnie i o cerkwi katolickiej.
W sukurs patriotom sama cerkiew przyszła. Jakby co, to i my z pomocą przyjdziemy, jak już przychodziliśmy. Ale na razie udawajcie wielkich Jewropejców, może co poniektóre warchoły uwierzą, może i na was zagłosują, czego serdecznie wam życzę.
Кузьма Кузьмич