Już Tuchaczewski proponował, żeby spadochroniarzami wroga bić. Ano, przegrał z wielkim Soso, ale przednia idea przetrwała. Teraz rzucacie desant na Brukselę. Tam będzie łatwo.
Trochę trudniej u was, na miejscu. Ale spokojnie, wybiorą, mimo wściekłego wycia warchołów. Najlepszych daliście. Jak im z angielskim niesporo, to Henry pomoże. Skądinąd ciekawe, czy po angielsku też połyka samogłoski, jak po polsku. W każdym razie nie ustawajcie w wysiłkach.
Co zabrać? Po pierwsze: kabanosy, bo się nie psują, po drugie suchary (ditto), po trzecie… Co by tu po trzecie? Do wyposażenia spadochroniarza-dywersanta koniecznie, ale to koniecznie dodajcie krzyż. Zapasy są, przecież zdejmują je w Warszawie. Do czego się przydadzą? Do wieszania na sali obrad PE. A jak nie pozwolą? To będziecie mogli przynajmniej takt do przemówień waszych krucyfiksami wybijać. Tak jak Nikita butem w ONZ.
Кузьма Кузьмич