Na wypadek, gdyby jednak takiego planu B nie było – a nic mi nie wiadomo o jego istnieniu – pozwalam sobie naszkicować jego zarys.
Po pierwsze: żadnych publicznych samobiczowań. […] Najważniejsze jest zachowanie pełnej spoistości obecnej koalicji rządowej, bo tylko jej rozpad (a nie np. jak błędnie niektórzy uważają, zawetowanie ustawy budżetowej przez prezydenta, do czego nie ma on prawa) może sprowokować skrócenie kadencji Sejmu – z tragicznymi dla dzisiejszej Polski konsekwencjami. […]
Po drugie: postępować tak, jakby prezydentem został człowiek lojalny wobec demokratycznej większości parlamentarnej […] – przetestować nowego prezydenta. Dotyczy to w szczególności programu ustawodawczego […] Przede wszystkim: ustawa o przywróceniu ładu w wymiarze sprawiedliwości (odsyłająca neo-sędziów tam, skąd przyszli, i rozwiązująca bezprawną izbę w SN), oraz ponownie: ustawa o KRS i ustawa o Trybunale Konstytucyjnym. Także ustawy reformujące prokuraturę, służbę cywilną, media publiczne i system wyborczy. […]
Po trzecie: w przypadku, gdy Karol Nawrocki zacznie jednak blokować ustawy reformujące – albo przez wetowanie ich, albo przez wysyłanie do tzw. Trybunału Konstytucyjnego, działać na tyle, na ile się uda, pozaustawowo. […] Normatywne uchwały sejmowe, jako odpowiedź na stan wyższej konieczności konstytucyjnej, mogą być jednym z instrumentów.
Po czwarte: nie zwalniać, a jeśli się uda – przyspieszyć tempo rozliczeń […] Prezydent […] [n]iech ułaskawia. Pójdzie to na jego polityczne konto.
Po piąte: przypominać – grzecznie, ale stanowczo – nowemu prezydentowi, gdzie jego miejsce w szeregu. […] Nie zgadzać się na dualizm władzy w sprawach dla Polski najważniejszych. […]
Przed demokratyczną stroną polskiej klasy politycznej okres ciężkiej próby. Być może najtrudniejsze zadanie, jakie można sobie wyobrazić. Ale rząd z Tuskiem, Sikorskim, Bodnarem itp. jest w stanie temu podołać. Musi tylko zacisnąć zęby i konsekwentnie realizować plan B, nie przejmując się zarzutami, że przyczynia się do „polaryzacji”. […]
Bo prezydenci (i rządy) przychodzą i odchodzą, a Polska będzie trwać.
Wojciech Sadurski
Gazeta Wyborcza, Co po porażce? Nie biadolić, tylko wdrożyć plan B