Wiele rzeczy zakładałem, ale nie to, że PKW (a właściwie jej Przewodniczący sędzia Sylwester Marciniak) zaangażuje się w podstawowy spór polskiej teorii prawa pisząc dzisiaj do Ministra Finansów Andrzeja Domańskiego: „To co jest jasne, nie wymaga wykładni”.
Dla niewtajemniczonych kilka słów wyjaśnienia. W polskiej teorii prawa przez lata trwał spór dwóch koncepcji wykładni: klaryfikacyjnej (główna teza: Clara non sunt interpretanda czyli Rzeczy jasne nie wymagają wykładni) i derywacyjnej (główna teza: Omnia sunt interpretanda czyli Wszystko podlega wykładni).
Ostatnio ten spór nieco osłabł i poszukuje się jakiegoś stanowiska pośredniego. Stanowisko sędziego Marciniaka wydaje się jednak o tyle zaskakujące, że przewodniczy organowi wydającemu nolens volens uchwałę, o której można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest jasna (clara). Tak więc wydaje się, że sędziemu Marciniakowi coś zadzwoniło, ale chyba nie bardzo wie, w którym kościele.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że nieco wcześniej sędzia Marciniak sam przyznawał wieloznaczność uchwały, dzisiaj natomiast tłumaczy to swoją taktownością. Mamy więc nową koncepcję wykładni: „wykładnia taktowna”. Jeszcze nie wiem dokładnie, co miałaby oznaczać, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w tej sprawie jak na razie znacznie więcej taktu wykazuje minister Domański a nie sędzia Marciniak.
Jerzy Zajadło
Post scriptum:
Sędzia Marciniak poprosił ministra Domańskiego o wskazanie podstawy prawnej do żądania od PKW wykładni jej uchwały. Przebiegłe, ale chybione – bywają bowiem sytuacje, kiedy podstawą prawną jest po prostu prawoznawstwo zwane kiedyś jurysprudencją (czyli roztropnością prawniczą). Trafnie to ujął swego czasu Ronald Dworkin (Imperium prawa, Warszawa 2006, s. 94): „Każdy argument prawny o praktycznym znaczeniu, bez względu na to, jak jest szczegółowy i konkretny, zakłada taką abstrakcyjną podstawę, jakiej dostarcza mu prawoznawstwo”.
Autor opublikował komentarz (i Post scriptum) na swoim profilu FB
Tytuł od redakcji MK