Do laski marszałkowskiej wpłynął groteskowy projekt ustawy, umożliwiającej w zamyśle licznych autorów, pod nim podpisanych, przepchnięcie przez Trybunał Konstytucyjny skierowanej doń przez prezydenta ustawy o Sądzie Najwyższym. Co, jak liczą politycy Dobrej Zmiany, ma otworzyć skarbiec Krajowego Planu Odbudowy i zagonić zwolenników PiS do urn wyborczych.
Otóż dokument ten ma umożliwić, po podpisaniu przez prezydenta, rzecz jasna, ustawy, wcześniej zawetowanej najpewniej przez Senat i prawdopodobnie ponownie przegłosowanej przez Sejm, obejście zbuntowanego kwintetu 4 trybunalskich sędziów i jednego doktora habilitowanego bez konieczności odkłócenia towarzystwa z Alei Szucha.
W kalkulacji przebiegłego pomysłodawcy jest jednak wiele niewiadomych, które mogą wysadzić ten chytry pomysł w powietrze.
Po pierwsze, wewnętrzna opozycja w Klubie Parlamentarnym Zjednoczonej Prawicy, czyli od niedawna Suwerenna Polska, która musi zaznaczyć swoją podmiotowość. Wśród ponad 40 podpisanych pod projektem posłów nie widać nikogo z towarzyszy Zbigniewa Ziobry, którego nagłych ruch PiS-u z pewnością zaskoczył. Czy jego ludzie poprą coś, co jest wbrew jego antyeuropejskim przekonaniom? No i dlaczego ma ułatwiać życie głównemu rywalowi – Mateuszowi Morawieckiemu?
Po drugie, nie są znane zamiary prezydenta, który może, rozdrażniony prawodawczą hucpą, mającą na celu zneutralizowanie jego próby wybicia się na niezależność, wybrać jedną z dwóch możliwości: zawetować ustawę lub … odesłać ją do Trybunału Konstytucyjnego. Ten wariant byłby doprawdy, paradoksalny i spektakularny. A miny przywódców PiS, prezesa w szczególności, byłyby chyba nietęgie.
Czeka nas ciekawy spektakl, który warto będzie oglądać z dużym kubełkiem popkornu pod ręką.
Piotr Rachtan
3187