A Ruski to Ruski i nic tego nie zmieni. Teraz dobijają swoich rannych, w czasie powstania listopadowego też dobijali. Rabują swoich rannych i zostawiają ich, a czasem za ręce, albo za nogi ciągną za swoje linie. Kiedy wyzwalali (niech im będzie – wyzwalali) Kraków, to kiedy przeszli, na krakowskiej ziemi leżały dziesiątki trupów i półtrupów żołnierzy armii wyzwolicielki. Teraz w Iłowajsku stworzyli korytarz humanitarny: zbombardowali ten korytarz, a 300 ukraińskich żołnierzy rozstrzelali. W czasie drugiej wojny czeczeńskiej też tworzyli korytarze humanitarne: ich właśni ludzie, wzięci do niewoli przez bojewikow, mieli wrócić do swoich; spłonęli żywcem w samochodach razem z Czeczenami, którzy uwierzyli i wieźli Rosjan.
Ich lekarze i pielęgniarki dokonywali cudów poświęcenia dla rannych, ale zawsze znalazł się jakiś drań (np. marszał Żukow), który temu przeszkodził, bo czołgi mają pierwszeństwo przed furmankami z rannymi.
Dlaczego tacy są? Pewnie nie chcą się wyróżniać z tłumu, bo to niebezpieczne: jakeś taki szlachetny to ci tak dołożymy, że ruski miesiąc popamiętasz (a w kalendarzu juliańskim długie są te miesiące, oj długie.)
Radosław Januszewski
Zdjęcie ilustrujące: Marszałek Georgij Żukow w pełnej krasie w 1960 r., autor nieznany, źródło: Wikimedia Commons