Podoba mi się ten facet. Po prostu mi się podoba. Mowa o Joe Bidenie. Pojechał na front, jak niejeden amerykański prezydent, bo tam się dupków na prezydentów nie wybiera (tak, jest w tym aluzyjka do Adriana), ryzykował życiem dla świętej sprawy, bo tylko dla takiej warto życiem ryzykować.
A potem przyjedzie do nas. Owszem przejechał koleją z Rzeszowa (o rany!, z Rzeszowa, ciekawe czy z „Warsem”), a zaraz potem przyjedzie do nas. Hura! Mamy prezydenta! Wybaczcie, że tak krótko, ale łza wzruszenia w oku się kręci.
Proponuję na najbliższe wybory nadać Bidenowi indygenat i wybrać go prezydentem RP. Ba! Czy będzie chciał?
Radosław Januszewski
Zdjęcie: Telegram/Zełenski