Kiedy to piszę, Azowstal broni się jeszcze.
Pamiętacie? Westerplatte broni się jeszcze…
Znalazł się jednak zdrajca, który pokazał rosyjskim żołdakom wejścia do podziemnych tuneli kompleksu hutniczego. Czyżby ścieżka Efialtesa, greckiego zdrajcy, który pokazał Persom górską ścieżkę na tyły trzystu Spartan.
Mam już dość tych duszoszczypatielnych porównań z nieugiętymi Spartanami, z dzielną załogą Westerplatte. Mam już dość, bo nie chcę być złowróżbną sową. Niech Ukraińcy wygrają, niech wygrają z pomocą całego wolnego świata, z pomocą Polaków, z pomocą naszych czołgów, bo ich wojna to walka za wolność waszą i naszą.
Prawda, jaka niedyplomatyczna kolejność? Najpierw wasza potem nasza wolność. Ale przecież tak jest, bo oni walczą za nas, bo dokąd pójdą Rosjanie potem? Już Stalin mówił Berii: furda Niemcy, ważne żeśmy Polskę zdobyli. Ale nas nie zdobędą, nie podbiją też Ukrainy, bo wiemy, do czego Rosjanie są zdolni i – paradoksalnie – będziemy musieli wyzwolić ich od nich samych. A zacząć trzeba w Ukrainie. I nie trzeba będzie iść na Moskwę. Tam też żyją ludzie, zorientują się, że demokracja ma swoje zalety, że się nie daje podbić.
Cóż, optymista ze mnie…