Amerykanie (a przy nich my) byli w Afganistanie dwadzieścia lat. Narody afgańskie jakoś nie chciały bronić zachodniego stylu bycia, równouprawnienia, wymiaru sprawiedliwości bez katów obcinających ręce, nogi, głowy, wolności słowa, prawa do innej niż islam religii… więcej tego, oj więcej.
I nie o to chodzi, żeby porównywać sytuację za górami, za lasami i morzami do Polski rządzonej prze ordo iuris (mała litera celowo), czy jakichś innych dewotów. Chodzi o Afganistan – jego nikt nie podbił. Czy podbije go taliban? Przecież jest pokolenie dwudziestolatków, które nie zna innej rzeczywistości niż ta, którą promowali Amerykanie. A trzydziestolatkowie, czterdziestolatkowie?
Już coś się dzieje. Talibowie ostrzelali ostatnio w Dżalalabadzie, na wschodzie kraju, demonstrantów, którzy zerwali flagę talibanu. Dwóch zginęło, kilkunastu ponoć jest rannych. Pamiętajmy, że w ustroju rodowym takie sprawy nie przechodzą bez echa. Czy zamiast wojny prowadzonej przez cudzoziemców będziemy mieli wojnę domową?