Rosyjscy hakerzy (ciekawe, z jakiego ministerstwa) ujawnili listę pracowników metra, którzy są zwolennikami Nawalnego. Zwolniono stu ujawnionych, bo bliska im była sprawa więźnia sumienia numer jeden.
Ale co do tego ma sprawa polska? W warszawskim metrze co prawda nie wyrzucają z pracy za politykę, ale przecież już były problemy: uczennica wyrzucona ze szkoły, bo poparła strajk kobiet, ba – wzięła udział w demonstracji!
Pracownicy Trójki, do których przyczepiono się, bo piosenka Kazika nie spodobała się szefom rozgłośni.
Nauczycielka, która zdjęła krzyż ze ściany w pokoju nauczycielskim; znieważona dostała od sądów odszkodowanie, ale prokuratura robiła wszystko, żeby odważnej kobiecie dokopać.
A zsyłki niepokornych prokuratorów do odległych miejscowości? A prześladowani sędziowie?
Cóż, można powiedzieć, że nie ten rozmach, co w Federacji, ale kto wie, jak to dalej pójdzie, szczególnie, kiedy PiS rozsiądzie się wygodniej w fotelach władzy. Aha, hakerzy w Rosji grożą, że mają adresy mailowe około dwustu sześćdziesięciu tysięcy osób, które chciały brać udział w protestach na rzecz Nawalnego.
I w tym pociecha, bo nas jest 10 milionów, a pewnie już więcej. Nie znajdzie się w Polsce ministerstwo, które miałoby tylu hakerów, żeby wszystkich niepokornych wyłapać.