Abraham Lincoln, ten który zniósł niewolnictwo, wcale nie był jego przeciwnikiem – był przeciwnikiem Konfederacji, chciał Unii. Wygrały United States. Gdyby wygrała Konfederacja, Ameryka byłaby czymś na kształt Meksykańskich Stanów Zjednoczonych, albo Republiki Stanów Zjednoczonych Brazylii. Cóż, może ktoś odkupiłby tę Alaskę.
***
Martin Luter King pojechał do Mahatmy Gandhiego i zapytał go, jak sobie radzą tam w Indiach z problemem nietykalnych. Gdy się dowiedział, poszedł do prezydenta Lyndona Johnsona i zażądał specjalnych praw dla Afroamerykanów: zasiłków, punktów na studia…
A już zaczynało być lepiej, już w gettach Czarnych pojawiały się pierwsze sklepiki, warsztaty, już zaczęli z trudem wychodzić na prostą jako pracodawcy i pracownicy. Skończyło się, bo po co pracować, jeśli dostanie się zasiłek? (Czyżby casus naszych pegeerów za Pawlaka?)
***
Długa walka Czarnych o równouprawnienie, wreszcie Obama prezydentem! Wydawałoby się, że to zwycięski koniec. Okazało się, że jednak nie, bunt przeciwko zabijaniu Czarnych, bo są podejrzani ze względu na kolor skóry: Black Lives Matter.
***
Franklin Delano Roosevelt nie wpuścił statku z tysiącem żydowskich uciekinierów z Niemiec Hitlera. Tenże prezydent zbył wstrząsające słowa Jana Karskiego o Zagładzie pytaniem, ile koni przyda się Polsce po zwycięstwie, bo przecież Polska to kraj rolniczy.
Stany Zjednoczone wyparły hitlerowców z Europy, Amerykanie wreszcie zobaczyli, czym był Holocaust. Owszem to Stalin pokonał Hitlera w Europie, ale parę obozów wyzwolili także G.I. Joes.
***
Prezydent Nixon zakończył wojnę w Wietnamie z dnia na dzień, bo słupki poparcia mu malały. Amerykanie tak szybko się ewakuowali, że ich tajne służby zapomniały zniszczyć kartotek swoich agentów.
Cóż, był też John McCain, nazywany konserwatywnym internacjonalistą, bohater wojny wietnamskiej, republikanin, który uważał, że Stany mają międzynarodowe zobowiązania jako najsilniejszy kraj wolnego świata.
***
Teraz ta część świata, której nie sposób nazwać wolną, cieszy się z ataku motłochu na Kapitol.
A jednak jest odrobinka pociechy (quantum of solace), bo Biden wygrał, a FBI wyłapuje warchołów.
Może i my, któregoś pięknego wyborczego dnia pozbędziemy się naszego rodzimego Trumpa i wyłapiemy swojskich warchołów.
Jakub Tau