15 listopada ruch Obywatele RP przyjął i opublikował stanowisko wobec najważniejszych przyczyn i przejawów kryzysu niszczącego Polskę. W dokumencie przedstawił też swoje oczekiwania w stosunku do stronnictw opozycyjnych, od których domaga się współpracy, jedności i jawności.
***
1. O zasadach określających tożsamość demokratycznego ruchu;
2. O warunkach koniecznego rozejmu w politycznej wojnie;
3. O właściwym sposobie rozwiązania konstytucyjnego kryzysu aborcyjnego i o obywatelskim nieposłuszeństwie wobec obowiązującego prawa;
4. O właściwej randze praw człowieka;
5. O demokratycznym przywództwie.
***
Trzeba dziś pilnie przypomnieć podstawowe wartości określające tożsamość demokratów
Kryzys, jaki przeżywamy obecnie w Polsce, nie ma precedensu w ciągu ostatnich trzech dekad jej suwerenności i daje się co do skali oraz głębokości zjawisk porównać jedynie z tak dramatycznymi momentami polskiej historii jak instalowanie reżimu komunistycznego w latach czterdziestych poprzedniego stulecia, czy wydarzenia, które w latach II RP doprowadziły do Zamachu Majowego i zakończyły krótki okres burzliwej, kruchej i ułomnej demokracji dopiero co odrodzonego państwa. Nie ma dziś na szczęście znanych z historii ofiar, choć przecież da się również i je wskazać w osobach Piotra Szczęsnego, Pawła Adamowicza oraz wielu ofiar ksenofobicznej przemocy, w tym ludzi, którzy odebrali sobie życie z powodu losu, jaki zgotowali im współobywatele niezdolni do tolerancji dla odmienności. Na ulicach, w mediach i w życiu publicznym szaleją żywioły, wśród których nietrudno dostrzec echa najbardziej mrocznej historii – nawet nazizmu. Agresja, przemoc, nienawiść i pogarda są uderzającym, najbardziej widocznym znakiem polskiej współczesności, zarażając ludzi po obu stronach polskiego konfliktu chorobą, która może okazać się nieuleczalna.
Nie istnieje państwo. Jego instytucje świadomie rozmontowano lub ubezwłasnowolniono, czyniąc narzędziami politycznej władzy. Podobnie postąpiono z prokuraturą, policją i innymi służbami zamienionymi w wykonawców zleceń rządzących polityków. Żadna decyzja władz nie jest wiarygodna, do żadnej nie mają zaufania obywatele i niemal żadnej nie respektują. W obliczu pandemicznego zagrożenia oznacza to oczywistą katastrofę, ale jest to w ten sam sposób groźne również wobec innych wyzwań, przed którymi przyjdzie nam wszystkim stanąć.
Dziś już każda procedowana w parlamencie ustawa rażąco narusza konstytucję. Polityka – od dawna obca i nieuznawana za własną przez obywateli – stała się w ich oczach skrajnym wyrazem obłudy, interesowności, czymś, co wyłącznie brzydzi. Co ingeruje w życie zarówno wspólnoty, jak jednostek w sposób nieuprawniony i niechciany. Upadek polityki jest równie groźny, jak niszczycielska agresja, bo wyklucza również tę politykę, którą rozumiemy jako troskę o dobro wspólne i sztukę rozwiązywania problemów.
Podeptano wszelkie normy prawne i najzwyklejsze normy obyczajowe. Nie istnieje nie tylko konstytucja, ale także wartość prawdy i elementarnej uczciwości.
Nie mamy żadnych wątpliwości, na kogo spada odpowiedzialność. Wiemy, że ten stan zawdzięczamy ludziom, którzy od ponad pięciu lat rządzą Polską, wzniecając w niej kolejne wojenne kampanie. Żadnej symetrii nie ma w rachunkach odpowiedzialności. O ile jednak nie mamy i nigdy nie mieliśmy złudzeń co do ludzi władzy, o tyle z uwagą i z lękiem obserwujemy, jak w coraz gorętszym ogniu politycznej walki rośnie również po naszej jej stronie przekonanie, że racje mogą stanąć ponad zasadami.
Widzimy, że zakaz zgromadzeń jest niesłuszny, kiedy sami w nich uczestniczymy, nie protestujemy zaś, kiedy ten sam bezprawny zakaz dotyka podstawowych praw naszych politycznych przeciwników. Płonące race są według nas niedopuszczalne w rękach nacjonalistów, natomiast uzasadnione w naszych. Pogwałcenie konstytucji i procedur prawidłowej legislacji nie przeszkadza nam, kiedy służy słusznym według nas sprawom, jak prawa zwierząt, potrzebna choć niewystarczająca ochrona przed skutkami pandemii, albo start lepszego kandydata w urągającej wszelkim standardom procedurze głosowania prezydenckiego.
Czujemy się w tej sytuacji zobowiązani do odpowiedzialności i do przypomnienia zasad dla nas podstawowych.
1. Obywatele RP zawsze byli i pozostają przekonani, że demokracji nie da się zawiesić w walce o demokrację – bo wtedy owocem tej walki są wyłącznie zniszczenia i ofiary. Wbrew wszelkim pokusom nie da się w walce zawiesić poszanowania żadnej z reguł, o których przestrzeganie walczymy.
2. Obywatele RP zawsze byli i pozostają wierni bezwzględnemu zakazowi wszelkich form przemocy, agresji, upokarzania i odmowy godności komukolwiek, w tym również przeciwnikom w politycznej i kulturowej wojnie. Protestowaliśmy i będziemy protestować nie tylko wtedy, kiedy przemoc dotyka nas samych – będziemy protestować przeciwko każdej przemocy i bronić godności każdego.
3. Obywatele RP zawsze byli i pozostają przekonani, że najcenniejszą i najtrudniejszą cechą demokracji, o którą walczymy, są prawa mniejszości. Każdej – również politycznej. W pełni akceptujemy ład, w którym sami jesteśmy w mniejszości. Wiemy jak walczyć o poszanowanie własnych praw także w tej sytuacji i dowiedliśmy tego. Od każdej większości, do której przyjdzie nam należeć, będziemy żądać poszanowania praw innych.
4. Obywatele RP zawsze byli i pozostają przekonani, że najbardziej podstawowym fundamentem tak rozumianej demokracji jest prawo sprzeciwu. Obywatelski sprzeciw jest prawem i obowiązkiem wobec tyranii oraz każdej władzy naruszającej ludzką godność i gwałcącej sumienia. Prawem i obowiązkiem każdego jest odmowa posłuszeństwa złej władzy i złemu prawu.
5. Obywatele RP zawsze byli i pozostają wierni bezwzględnemu nakazowi odpowiedzialności. Nie wolno w imię własnych przekonań liczyć na bezkarność, kiedy się łamie nawet złe prawo. Niezbędnym warunkiem takich działań jest gotowość poniesienia wszelkich konsekwencji. Tylko to – nie zaś racje, bo tu każdy ma swoje – odróżnia świadome obywatelskie nieposłuszeństwo od niszczącej rewolty skłonnych do linczu tłumów.
6. Obywatele RP zawsze byli i pozostają przekonani, że obywatelskie prawa da się realizować w działaniu i we wspólnym osiąganiu zamierzonych celów. To najtrwalsza podstawa demokracji. Obywatelskie sprawstwo jest jej treścią. Wolności nie da się dostać wolą łaskawego władcy lub ludowego trybuna. Nie wolno odkładać realizacji obywatelskich praw na czas, kiedy odzyskamy demokrację, bo sama demokracja polega na sile praw obywateli. Prawo zaś tylko wtedy działa i tylko wtedy jest sprawiedliwe, kiedy jest efektem świadomego działania, kiedy zgadzamy się co do wartości, jakie za nim stoją i kiedy uznajemy je za obowiązującą nas wszystkich umowę
Konieczność i warunki rozejmu w polskiej wojnie
Stoimy wobec kryzysu zagrażającego bezpieczeństwu nas wszystkich. Chodzi rzecz jasna o pandemię oraz o jej skutki gospodarcze i społeczne. To dramatycznie pilna potrzeba chwili, której nie jesteśmy w stanie sprostać w sytuacji zniszczenia państwa i całkowitej niewiarygodności podejmowanych w nim decyzji. Równocześnie władza, która własny mandat podeptała łamiąc prawo najwyższe, utraciła także legitymację społecznego poparcia, uruchamiając kolejną polityczną wojnę w warunkach zagrożenia bezpieczeństwa obywateli. Wojnę, której nie chcą również dotychczasowi zwolennicy rządzącego obozu. Rozpad państwa niebezpieczny również i bez pandemii, staje się katastrofą wobec jej nadejścia.
Na odpowiedzialność rządzących nie liczymy. Byłoby to nie tylko skrajną naiwnością w świetle doświadczeń, ale i skrajną nieodpowiedzialnością – bo katastrofa zagraża nam naprawdę, a strategia „im gorzej, tym lepiej”, obliczona po prostu na upadek rządzących pod ciężarem kryzysu, oznacza zgodę na jego tragiczne skutki, którym nie próbujemy zapobiec. Odpowiedzialność wymaga działania sił i środowisk tworzących dziś w Polsce opozycję. Nie recenzowania rządzących – działania.
Potrzebę rozejmu rozumieją również ludzie stojący dotąd po przeciwnej stronie. Powinna zostać wypowiedziana stanowczo i mocno, by dotarła do ludzi tworzących dotąd społeczne zaplecze władzy i by została przez nich zrozumiana. Opozycja ma dziś warunki i narzędzia, by to zrobić. Jednym z ośrodków jej działania może być Senat RP, którego Marszałek ma równocześnie jedyną dziś w Polsce możliwość mówić do Polaków ponad linią politycznego frontu we własnych orędziach. Opozycja dysponuje więc również potężnym narzędziem nacisku. Odrzucenie przez władzę oferty pokoju – choć oczywiście więcej niż prawdopodobne w świetle doświadczeń – obciążyłoby ją politycznym kosztem nie do uniesienia, definitywnie odbierając jej resztki topniejącego poparcia.
Trzeba dziś jednak wziąć odpowiedzialność za zagrożoną przyszłość, nie pozostawiając jej w rękach rządzących. Warunki rozejmu są dziś oczywiste i w znacznej części – choć nie w całości – wyznacza je trwający wciąż protest wywołany przez władzę decyzją w sprawie całkowitego zakazu aborcji.
Ze strony rządzących rozejm wymaga natychmiast:
1. Gwarancji bezpieczeństwa i powstrzymanie represji wobec uczestników i organizatorów protestów;
2. Powstrzymania innych represji wobec przedstawicieli opozycji;
3. Zamrożenia działań Izby Dyscyplinarnej SN uznanej prawomocnie przez Trybunał Sprawiedliwości UE za zależną od politycznych władz i w związku z tym niezdolną do gwarancji sprawiedliwego wyroku;
4. Zgodnych z prawem gwarancji zamrożenia skutków decyzji K 1/20 instytucji zwanej Trybunałem Konstytucyjnym dotyczącej dostępności do procedury przerwania ciąży;
5. Ogłoszenia moratorium na wszelkie działania legislacyjne niezwiązane bezpośrednio z walką z pandemią i jej skutkami ekonomicznymi oraz społecznymi;
6. Gwarancji technicznego charakteru rządu w przejściowym okresie walki z pandemią poprzez oddanie resortów siłowych opozycji;
7. Przeprowadzenia wyboru Rzecznika Praw Obywatelskich zgodnie z konstytucją za zgodą obu izb parlamentu;
8. Ogłoszenia zgodnie z konstytucją stanu klęski żywiołowej z wszystkimi konsekwencjami dotyczącymi zwłaszcza praw pokrzywdzonych obywateli;
9. Ogłoszenia przedterminowych wyborów w bezpiecznym terminie po zakończeniu stanu nadzwyczajnego.
Ze strony opozycji rozejm oznacza:
1. Gotowość powstrzymania akcji protestacyjnych;
2. Gotowość podjęcia współodpowiedzialności i udziału w działaniach antykryzysowych.
Parlamentarzyści opozycji powinni uznać własny udział w pracach legislacyjnych obu izb za uczestnictwo w nielegalnych działaniach władzy i odmówić tego uczestnictwa do czasu spełnienia powyższych postulatów. Parlamentarzystom opozycji przypominamy przy okazji z przykrością, że ich posłuszeństwo wobec regulaminu sejmu, zawierającego niekonstytucyjne rozwiązania, w tym represyjny „zakaz sejmowy” bezprawnie naruszający polityczne prawa obywateli, od dawna jest złamaniem elementarnej solidarności z protestującymi w imię demokracji wyborcami, którzy powierzyli im mandat przedstawicieli – parlamentarzyści mają wolny głos, ale nie zgodę na uczestnictwo w bezprawiu.
Senat RP może się stać miejscem nie tylko konsultacji, ale stałego współdziałania przedstawicieli samorządów, którzy mogą utworzyć przy nim np. stałą radę konsultacyjną i koordynacyjną; szkół i szpitali pozostających pod samorządowym nadzorem; centrum badań i analiz strategicznych. Współpraca może objąć także ruchy obywatelskie i samorządowe. Senat RP może i powinien być ośrodkiem powołującym panele obywatelskie w kluczowych sprawach związanych zwłaszcza z ustrojowymi rozstrzygnięciami dotyczącymi praw człowieka. W ten lub podobny sposób polityczna opozycja może nie tylko pokazać gotowość podjęcia odpowiedzialności za los kraju, ale faktycznie ją podjąć, rozpoczynając proces przejmowania władzy.
Demokratyczna Polska potrzebuje przywództwa wyłonionego w demokratycznych procedurach i dysponującego mandatem zaufania. Następstwem żądania przedterminowych wyborów powinna być akcja prawyborów wyłaniających wspólną reprezentację całej, jak najszerzej rozumianej opozycji i wspólne listy wyborcze.
Wyrok K 1/20 trzeba uznać, nie wolno mu się podporządkować
Obywatele RP, w ramach swoich możliwości organizacyjnych, gotowi są udostępnić wszelką pomoc dla kobiet zdecydowanych przerwać ciążę w przypadkach poważnych uszkodzeń płodu – którą to przesłankę grupa sędziów pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej uznała za niekonstytucyjną. Zdajemy sobie sprawę, że niesiona kobietom pomoc stanowi czyn opisany w art. 152.2 kodeksu karnego i jesteśmy gotowi ponieść z tego konsekwencje, które przepis ten określa jako karę więzienia do lat 3. Tego rodzaju świadome nieposłuszeństwo jest jedynym sposobem realnego i zgodnego z zasadami praworządności działania na rzecz zniesienia karnych skutków wyroku K 1/20, jakie pozostaje w rękach obywateli.
Obywatele RP uznają instytucję Trybunału Konstytucyjnego za wadliwą. To nie tylko nie jest sąd konstytucyjny – to nie jest sąd w jakimkolwiek rozumieniu. Wynika to z istnienia w nim trójki nieprawnie powołanych „dublerów”, istotnych zastrzeżeń co do prawidłowości powołania Julii Przyłębskiej na funkcję Prezesa, niedopuszczalnego składu orzekającego. Jednak dopóki te skądinąd oczywiste wady nie zostaną stwierdzone w decyzjach uprawnionych do tego organów państwa, szanując prawo najwyższe musimy uznać wyrok K 1/20 za równy wszystkim innym wyrokom TK. W odróżnieniu od sądów powszechnych, orzeczeń TK nie da się podważyć lub unieważnić – prawo nie określa tu ani właściwego organu władzy, ani procedury, zgodnie z którą mogłoby to zostać zrobione. Przeciwnie – Konstytucja RP mówi, że orzeczenia te są ostateczne (Art. 190.1), muszą zostać niezwłocznie opublikowane (Art. 190.2), a skutek prawny następuje natychmiast (Art. 190.3), o ile tylko sam TK nie postanowi inaczej.
Obywatele RP domagają się zatem od premiera Morawieckiego tego samego, czego żądali od premier Szydło – wykonania podstawowych i oczywistych obowiązków, a więc natychmiastowej publikacji wyroku.
Zdajemy sobie sprawę, że bezpośrednim prawnym skutkiem wyroku K 1/20 będzie stosowanie art. 152 kodeksu karnego – jak to się już stało po wyroku K 26/96 z 1997 roku. Sądy powszechne mogą wprawdzie odmówić stosowania art. 152 zarówno ze względu na własne wątpliwości co do składu i statusu TK, jak i z uwagi na okoliczności przedmiotowe sprawy, ale zdajemy sobie sprawę również z tego, że poleganie w tym względzie na sądach stosujących rozproszoną kontrolę konstytucyjności nie jest wystarczającą gwarancją praw człowieka.
Wystarczającym i zgodnym z prawem rozwiązaniem tymczasowym na czas poszukiwania właściwego porządku prawnego związanego z instytucją Trybunału Konstytucyjnego oraz ukształtowania prawa o dopuszczalności przerwania ciąży zgodnego z porządkiem konstytucyjnym i wyrażoną przez ustawodawców wolą obywateli może być wyłącznie inicjatywa ustawodawcza zmieniająca prawo w zakresie zakwestionowanym w orzeczeniu K 1/20. Tego oczekujemy i tego również żądamy. To jedyne zgodne z zasadami prawa wyjście zapewniające postulowane zamrożenie karnych skutków tego orzeczenia, jakie pozostaje w rękach ustawodawców.
Z najwyższym niepokojem patrzymy natomiast na wysuwane przez rozmaite środowiska i autorytety opozycyjne propozycje „reasumpcji” wyroku, uznania go za „oczywiście nieważny” i podobne. Prawa nie da się uzdrawiać rewolucyjnymi dekretami. Nie ma tu dróg na skróty. Żadne przekonanie o własnej racji nie uprawomocnia takiej drogi. Od tego właśnie zaczęło się niszczenie państwa przez obecną władzę i właśnie to umożliwiło również wyrok K 1/20.
O prawach człowieka niech nie przesądza polityczna większość
Poprzemy inicjatywę „legalna aborcja bez kompromisów” Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, środowisk i organizacji działających na rzecz kobiet i polityczek lewicy oraz przygotowywany w jej ramach projekt ustawy. Bardzo stanowczo wypowiadamy się jednak przeciw regulacjom dotyczącym najbardziej wrażliwych praw człowieka w drodze zwykłej ustawy możliwej do zmiany każdą zwykłą polityczną większością.
Kilka lat temu napisaliśmy w naszym programie, że „nie może być w Polsce tak, by o prawie przesądzającym o życiu obywateli – jak to się dzieje w przypadku prawa do legalnego i bezpiecznego dla kobiety przerwania ciąży – mogła decydować chwilowa parlamentarna większość lewicy, prawicy lub liberałów, apel biskupów, czy ustawodawcza inicjatywa skrajnych środowisk narodowych.”
Powinno to być jasne zwłaszcza dzisiaj, kiedy przeżywamy kolejny wstrząs podstaw państwa wywołany cyniczną grą prowokujących konflikt polityków. Będziemy takie wstrząsy przeżywać dopóki nie nadamy tym regulacjom szczególnego charakteru. W naszym programie postulowaliśmy m.in., „by trzy czytania każdego z projektów w tym zakresie były od siebie odległe w czasie o co najmniej pół roku, by pracom towarzyszyła szeroka publiczna debata z zapewnieniem eksperckich analiz, raportów i opinii, by decyzja zapadała w obu połączonych izbach Zgromadzenia Narodowego i została zatwierdzona w ogólnopolskim referendum. W tym kontekście żądamy, by demokratycznie wybierani przez obywateli kandydaci na przedstawicieli do Zgromadzenia Narodowego otwarcie składali deklaracje, dotyczące życia wyborców, wobec których zaciągają zobowiązanie.”
Dzisiaj, po doświadczeniach Irlandii, postulujemy również powołanie „trzeciej izby obywatelskiej” – obywatelskiego zgromadzenia reprezentującego cały przekrój społeczny, stanowiącego statystycznie reprezentatywną próbę wszystkich obywateli. Chcemy, by ten zespół w procedurze deliberacji gwarantującej wysłuchanie wszystkich głosów wypracował rekomendacje właściwego rozwiązania problemu. Inicjatywa „legalna aborcja bez kompromisów” byłaby jednym z tych głosów. Jesteśmy przekonani, że decydującym. „Trzecią izbę obywatelską” da się powołać już dzisiaj. Może to zrobić choćby Senat RP i tego odeń stanowczo oczekujemy.
Postulat rozstrzygnięcia konfliktu aborcyjnego jest niezależny od tego, kto w Polsce sprawuje władzę. Inicjatywa powinna i może należeć tu do obywateli niezależnie od woli władz – bo zgodnie z art. 4.2 Konstytucji „Naród sprawuje w Polsce władzę przez przedstawicieli lub bezpośrednio”, a w zasadniczych kwestiach może i powinien swym przedstawicielom i każdej władzy wyznaczyć granice. Spodziewane dziś odrzucenie przez polityczną większość wniosku o referendum nie może uniemożliwić jego przeprowadzenia. W takiej sytuacji stanowczo opowiadamy się za jego przeprowadzeniem siłami społecznej organizacji w przekonaniu, że w dzisiejszym świecie żadna władza nie zdoła przeciwstawić się jasno i bez wątpliwości wyrażonej woli obywateli.
Jesteśmy przekonani, że dla rozstrzygnięcia spraw zasadniczych potrzeba nie tylko dobrych zapisów, ale przede wszystkim silnej społecznej legitymacji. Fundamenty praw człowieka muszą być szczególnie trwałe.
Przywództwo i jedność demokratów
Wydaje się dziś prawdopodobne, że najbliższe wybory odbędą się w Polsce w terminie znacznie bliższym niż rok 2023. Możliwe jest również, że spadające poparcie dla obecnie rządzących umożliwi upadek ich władzy również wtedy, kiedy istniejące dziś partie opozycji wystawią własne listy osobno – inaczej niż to się stało w wyborach roku 2019, kiedy na opozycję oddano więcej głosów niż na rządzącą Zjednoczoną Prawicę, a mimo to zdołała ona utrzymać samodzielną większość w Sejmie. Jest to jednak nadal założenie niezwykle ryzykowne. Również wiele innych względów każe dziś szukać formuły umożliwiającej zwycięstwo demokracji i zapewnienie jej zwolennikom większości nie zwykłej, ale konstytucyjnej – bo stojące przed Polską wyzwania wymagają szczególnie silnego mandatu społecznego. Uważamy to zadanie za w pełni możliwe i postulujemy od dawna.
Domagamy się wspólnej listy demokratów w tych i każdych wyborach, w których stawką jest demokracja, a droga do niej wiedzie poprzez zwycięstwo w plebiscycie przeciw jej otwartym, zdeterminowanym i zjednoczonym wrogom.
Dzisiejsza wojna o aborcję z całą ostrością ujawnia wiele polskich problemów, znacznie wykraczających poza samą tę fundamentalnie przecież ważną sprawę. W każdej ze spraw poważnych – czy one dotyczą zasadniczych kwestii praw człowieka, zakresu pomocy socjalnej państwa, czy też zagadnień ustrojowych jak pełny trójpodział władzy obejmujący również nieistniejącą w Polsce kontrolę rządu przez parlament – dyskusja pomiędzy politykami demokratycznej opozycji musi być sporem, o ile nie konfliktem, jeśli ma być uczciwa i szczera. A taka być musi koniecznie, jeśli cokolwiek chcemy wygrać – bo właśnie wiarygodność jest podstawowym i decydującym deficytem polskiej polityki.
Oznacza to, że skuteczny program wyborczy nie może polegać na pakietach przygotowanych projektów ustaw i zwykłych w takich sytuacjach obietnicach. Stawką w wyborach nie może być i nie będzie wybór najpopularniejszej partyjnej polityki. Stawką jest przetrwanie i wiarygodność demokracji. Wszystkie badania pokazują zresztą bez wyjątku, że choć ogromna większość obywatelek i obywateli troszczy się bardziej o stan ochrony zdrowia i bezpieczeństwo własnych emerytur niż o demokrację i praworządność, to jednak równocześnie większość z nas nie wierzy w żadnym stopniu, by zmiana politycznej władzy mogła cokolwiek realnie zmienić w tych sprawach. Polityka jest przede wszystkim niewiarygodna. Zająć trzeba się więc najpierw naprawą ustroju Rzeczypospolitej, czyniąc z jej instytucji własność obywateli i narzędzie podejmowania przez nich decyzji. W kwestii aborcji i w każdej innej ważnej sprawie politycy konserwatywni i progresywni mogą mówić jednym głosem wyłącznie wtedy, kiedy mowa będzie o parlamentarnym sposobie rozstrzygania sporów z decydującym głosem obywateli. Przyszła Rzeczpospolita musi być państwem, w którym obywatele nie boją się wyniku wyborów i nowej większości przemocą narzucającej im rozwiązania decydujące o ich życiu.
Wspólną listę opozycji da się wyłonić wiarygodnie nie w gabinetach partyjnych bossów, za zamkniętymi drzwiami w koalicyjnych negocjacjach i targach o podział biorących miejsc. Da się to zrobić głosami obywateli. W otwartych, międzypartyjnych i międzyśrodowiskowych prawyborach z głosami oddawanymi na listy poszczególnych partii i środowisk tak, jak to się dzieje w wyborach zwykłych. Kandydaci bardzo różnych opcji znajdą się na jednej liście nie w wyniku ideowych kompromisów i kuluarowych ustaleń, ale konkurując między sobą o poparcie dla własnych, jawnie deklarowanych programów. Wtedy i tylko wtedy tym, co połączy demokratów będzie sama idea demokratycznej Rzeczypospolitej, w której władza naprawdę należy do Narodu, jak to obiecuje Konstytucja i której to obietnicy polskie państwo nie zdołało dotąd wypełnić.
Domagamy się prawyborów, które wyłonią dysponujące mandatem zaufania polityczne przywództwo demokratów. Jego brak odczuwamy dotkliwie. Potrzebne jest ono nie tylko w wyborach, ale również wtedy, kiedy trzeba podejmować decyzje w codziennej walce o demokrację, prawa człowieka i praworządność.
Obywatele RP zapowiadają, że zrobią wszystko dla realizacji tego postulatu. W przypadku, gdy zostanie on zignorowany przez partie polityczne, jak to się działo zawsze we wszystkich przegranych przez nie wyborach ostatniego maratonu wyborczego, Obywatele RP są zdecydowani wystawić własne listy – nie po to jednak, by dzielić głosy tym bardziej, ale przeciwnie: by móc wyzwać partie do prawyborczej konkurencji, wywierając tym razem realną presję, a nie tylko apelując do nich, jak to czyniliśmy dotychczas.
Już dziś apelujemy do wszystkich, którzy zamierzają ubiegać się o mandat w wyborach, a którzy wspierają wizję obywatelskiej Rzeczypospolitej, podzielając krytykę dotychczasowej partyjnej polityki, by rozważyli przystąpienie do list, które będziemy tworzyć, zamiast ubiegania się o miejsca na listach partyjnych. Apelujemy również do zaprzyjaźnionych ruchów obywatelskich, ludzi mediów i środowisk opiniotwórczych o poparcie tej inicjatywy.
Wiemy dobrze, że ją rozumiecie. Nie zostawiajcie nas samych w walce z arogancją partyjnych aparatów. Znamy ją wszyscy dobrze. Przestańmy jej ulegać w obliczu wspólnego wroga. Mamy dowody nieskuteczności tej strategii. Stawka jest zbyt wielka. Żarty skończyły się naprawdę.