Joanna Lichocka (ta od środkowego palca) wyraziła troskę o wolność mediów. Już nie mówiła o repolonizacji, tylko o dekoncentracji, bo obywatele, z którymi posłanka się spotyka „mają dosyć braku równowagi medialnej. Ludzie się duszą brakiem pluralizmu”.
Gdyby ktoś pomyślał, że chodzi o TVP Jacka Kurskiego, to srodze by się pomylił. J. Lichocka już powiedziała, że TVP nie pozwolą ruszyć.
Jasne, przecież Ziobro staje dęba, a Kaczyński chce nowych wyborów, które potwierdzą jego władzę. Tuba propagandowa się przyda.
Jest jedno „ale”. Trzeba się spieszyć, bo nie wiadomo, czy po raz drugi nie zdarzy się tak, jak za pierwszych rządów PiS, kiedy prezesowska partia przegrała wybory, które miała wygrać.
I tu kolejny problem. Według członkini Rady Mediów Narodowych, istnieją grupy medialne, które „zaczęły wręcz blokować możliwość swobodnej debaty i wolność słowa„. Tłumacząc to na nie naruszoną zębem autorytaryzmu polszczyznę, są stacje, rozgłośnie i gazety, które mąciły i będą mącić przekaz pisowskiej propagandy.
I znów problem, tych mediów chyba nie da się ruszyć, bo chodzi o duże pieniądze. Pani ambasador Georgette Mosbacher uznała, rozdrabnianie rynku medialnego za ograniczanie wolności słowa, zaś Mike Pompeo zapowiedział ostry sprzeciw Ameryki wobec działania na szkodę amerykańskiego kapitału zaangażowanego w polskie media.
Jakub Tau