To czego jesteśmy świadkami, to ilustracja relacji między niezawisłością zewnętrzną i wewnętrzną. Łatwiej jest mieć poczucie niezawisłości wewnętrznej, gdy ta zewnętrzna nas chroni przed nachalnymi, nieusprawiedliwionymi oczekiwaniami, przed koniecznością dokonywania wyborów, uników czy kompromisów.
Dziś poważnie się kurczą gwarancje niezawisłości zewnętrznej: do tego sprowadza się reżim tzw. ustawy dyscyplinującej vel kagańcowej, a także woluntaryzacja korzystania z postępowań dyscyplinarnych, gdzie wola i arbitralna ocena inicjatora decydują o ich wszczęciu. Niezawisłość wewnętrzna staje naga wobec wyzwań, wyborów, oczekiwanych uników i prowokowanych kompromisów .
Dla obywateli, którzy stykają się z wymiarem sprawiedliwości oznacza to radykalne zwiększenie ryzyka. Niezawisłość zewnętrzna służy bowiem ograniczeniu „ryzyka osobowego” wymiaru sprawiedliwości.
Sędzia nie musi być herosem. Ma być dobrym fachowcem i przyzwoitym człowiekiem, a gwarancje niezawisłości zewnętrznej służą eliminacji pokus otoczenia. Gdy te gwarancje blakną, dla obywatela przed sądem istotne staje się tylko na jakiego sędziego trafi. Bo ustawa dyscyplinująca za ideał uważa sędziego o „mentalności służebnej” – wobec tego, co lokalny lub głośny partyjny polityk uważa za rację stanu, a co niekoniecznie nią jest i co zbyt często bywa oczekiwaniem mocarnego miejscowego, ustosunkowanego kumotra.
To smutne gdy gwarancje sprawiedliwości w sądach zależeć mają przede wszystkim i głównie od przyzwoitości sędziego.
To znaczy, że inne władze fasadowo traktują własne obowiązki – wobec wymiaru sprawiedliwości i wobec obywateli.
Ewa Łętowska