Tak, tak, to nie żadne żarty. Po gruntownym namyśle, po uważnych obserwacjach, wreszcie po stwierdzeniu jałowości swej marnej, nikomu niepotrzebnej pracy, w której uprawiam nie wiadomo komu potrzebną niezawisłość, stwierdziłem, że chcę do ministerstwa, tego od sprawiedliwości, tego, gdzie rządzi Pan Zbigniew. Naprawdę.
I nie chcę iść do ministerstwa na jakiegoś tam młodszego czy nawet głównego specjalistę, co to to nie ! Ja chcę na członka kierownictwa resortu, nominacji poniżej podsekretarza stanu nie przyjmuję!
I co wtedy spytacie?
A wtedy z całych sił pomogę Panu ministrowi, bo jak się z nim nie zgodzić ? Wszak nigdy nie słyszeliśmy żeby Pan minister pochwalał publicznie:
– sitwy i układy
– mianowanie na funkcje z klucza towarzyskich powiązań
– korumpowanie ludzi nieadekwatnymi do ich kwalifikacji stanowiskami i dodatkami
a zatem nie ma żadnych przeszkód do mojej owocnej z nim współpracy.
Tak więc Panie ministrze, jak tylko dostanę swoje biurko, gabinet, sekretarkę i…dodatek, zobowiązuję się publicznie:
1) w ciągu 48 godzin przedstawić Panu kompletną listę kasty którą tyle razy Pan słusznie piętnował – będzie to około 250 nazwisk sędziów z ministerstwa sprawiedliwości, krajowej rady sądownictwa i z gabinetów prezesowskich z całego kraju, tych świeżo zasiedlonych przez znajomych i przyjaciół Kogoś Kto Karty Rozdaje;
2) w ciągu 7 dni przedstawić Panu komplet rekomendacji – w jaki sposób pozbawić ministra narzędzi do kupowania sobie lojalności sędziów, ich korumpowania i zastraszania;
3) w ciągu 14 dni przedstawić listę rzeczywistych problemów utrudniających sędziom sprawne rozpoznawanie spraw i wydawanie sprawiedliwych wyroków.
Był Pan łaskaw zauważyć „materia jest bardzo oporna i budzi ogromny sprzeciw części środowiska sędziów – zwłaszcza tej, która poprzednio miała ogromną sferę przywilejów”. – Tych, którzy sami siebie nazwali nadzwyczajną kastą . Jako część owej opornej materii cieszyłem się dotąd swymi rozległymi wpływami. Sięgały one w ciągu ostatnich kilku lat około 12-15 metrów kwadratowych pokoju dzielonego z kolegą, urządzonego meblami biurowymi w stylu tanio-nijakim na IV piętrze przedwojennego gmachu. Luksus tak rozpuszcza, że patrząc codziennie na perski, drogi dywan w tym gabinecie, czasem zdawało mi się, że to tylko stara wykładzina…
A ponieważ wiem, że mój blog jest czytany przez życzliwe osoby z kręgów zbliżonych do ms i krs, proszę państwa obserwatorów o pilne powiadomienie Pana ministra o mojej przemianie, bo sam nie śmiem się do Niego zwrócić.
P.S. Jednego tylko nie mogę obiecać. Nie potrafię zagwarantować, że wytłumaczę Panu, na czym polega obowiązująca w części świata, do której należymy, niezależność sądów i niezawisłość sędziów. Ale, to pewnie z powodu mojej osobistej intelektualnej niedoskonałości.
*Autor blogu jest sędzią w jednym ze stołecznych sądów. Publikujemy za jego zgodą.