Andrzej Kompa o skandalu w gmachu Sądu Najwyższego oraz pięć uchwał Rady Ławniczej SN, w tym jedna w sprawie dyscyplinarki na UW dla Aleksandra Stępkowskiego

0
(0)

10 października Rada Ławnicza Sądu Najwyższego na swoim posiedzeniu przyjęła pięć uchwał, które tu przytaczamy. Posiedzenie odbyło się w atmosferze skandalu, wywołanego przez dr. hab. Aleksandra Stępkowskiego, przedstawiającego się jako rzecznik prasowy SN, który usiłował usunąć z gmachu Sądu Najwyższego towarzyszącego Radzie gościa – Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Waldemara Żurka. 

Sprawę opisał na swoim profilu FB przewodniczący Rady – dr. Andrzej Kompa

*****

WTARGNIĘCIE MINISTRA? TROCHĘ KONTEKSTU

Wczorajsze zajścia w Sądzie Najwyższym i ich społeczny odbiór dopraszają się nieco wyjaśnień, jeśli ktoś chciałby wyjść poza polityczną walkę kto-kogo i zrozumieć, co dzieje się w środku.

CO ROBIŁ MINISTER W SĄDZIE NAJWYŻSZYM?

Minister sprawiedliwości – prokurator generalny Waldemar Żurek przybył do SN na moje zaproszenie jako przewodniczącego Rady Ławniczej SN. Ławnicy od dawna potrzebowali takiego spotkania. W kilku uchwałach Rady Ławniczej apelowaliśmy do władzy wykonawczej i ustawodawczej o pilną naprawę ustroju sądów i trybunałów. Chodziło nie tylko o to, by ławnicy w SN wreszcie mogli wykonywać swoją misję publiczną zgodnie z Konstytucją, ale przede wszystkim o to, by ludzie, którzy ze swoimi ważnymi i często dramatycznymi sprawami przychodzą do polskich sądów, mieli pewność, że wyrok wydał prawdziwy sędzia, w prawdziwej izbie prawdziwego sądu. Niezależny sędzia w niezawisłym sądzie.

SZCZEGÓŁY SPOTKANIA

Szczegóły spotkania zostały ustalone z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, choć godziny spotkania ze względu na napięty harmonogram dzienny ministra modyfikowane były niemal do ostatniej chwili. Konferencję prasową zwołałem tego samego dnia o 5.30 rano, tak aby informacja o niej trafiła do porannych zebrań redakcyjnych mediów i nie została przeoczona. O ile wiem, ministerstwo poinformowało z kolei Polską Agencję Prasową (PAP). Dodam, że nigdy nie otrzymałem jako przewodniczący Rady kontaktów do mediów ani medialnego wsparcia ze strony kierownictwa SN. Wszystkie kontakty z mediami cierpliwie zbierałem przy okazji poprzednich konferencji.

Minister przybył na Pl. Krasińskich o 10.15, został powitany przed głównym wejściem przez przewodniczącego Rady i dwoje wiceprzewodniczących Rady (p. Joannę Lasko i prof. Jarosława Płuciennika). Ministrowi towarzyszyły cztery osoby. Minister przywitał się z ochroną budynku, a następnie został zaprowadzony na miejsce spotkania. O godzinie 10.30 w reprezentacyjnej sali im. Stanisława Dąbrowskiego rozpoczęło się spotkanie z Radą Ławniczą i zaproszonymi przeze mnie ławnikami SN. Trwało 45 minut, nie było zatem długie, bo już o 12.00 minister musiał znaleźć się w parlamencie. Było formalną częścią posiedzenia Rady Ławniczej SN, punktem 3 z dziesięciu (pierwotnie dziewięciu, ławnicy zażądali dodania pkt. 😎 w porządku dziennym, przekazanym do dokumentacji SN niezwłocznie po zamknięciu posiedzenia.

Przedyskutowaliśmy w związku z tym tylko sprawy najważniejsze. Minister omówił w zarysie projekt tzw. ustawy praworządnościowej. Ławnicy przedstawili w skrócie nasze propozycje odnośnie do przyszłości instytucji ławnika SN, Rady Ławniczej SN i przew. Rady Ławniczej SN w kontekście planowanych ustaw (propozycje te znalazły się również w podjętej tego dnia uchwale – cytuję ją poniżej). Następnie minister odpowiedział na trzy pytania z sali i spotkanie z powodu ograniczeń czasowych dobiegło końca. O godzinie 11.15 zaplanowana była konferencja prasowa i nie chcieliśmy kazać dziennikarzom czekać. Konferencja odbywała się w przestrzeni ogólnodostępnej w holu głównym SN.

Już po zakończeniu spotkania i tuż przed rozpoczęciem konferencji otrzymaliśmy wraz z ministrem wiadomość o śmierci prof. Adama Strzembosza, legendy polskiego sądownictwa i pierwszego niekomunistycznego I prezesa SN.

KONFERENCJA PRASOWA I ZAJŚCIE Z UDZIAŁEM PSEUDOSĘDZIEGO A. STĘPKOWSKIEGO

Konferencję prasową rozpocząłem o 11.15. Ministrowi i mnie towarzyszyli wszyscy obecni podczas spotkania ławnicy SN. Wspomniałem śp. prof. Adama Strzembosza, następnie przekazałem głos ministrowi, który także wygłosił krótkie, serdeczne wspomnienie Zmarłego. Zaproponowaliśmy uczczenie jego pamięci minutą ciszy. Obecni dziennikarze wzięli w niej udział. Po dłuższej chwili milczenia minister rozpoczął podziękowania dla ławników (kolejność naszych wypowiedzi uzgodniliśmy wcześniej, by nie przedłużać konferencji formalnościami).

Chwilę później pomiędzy nas a dziennikarzy wtargnął dr hab. Aleksander Stępkowski, prof. UW. Dodaję, że ze względu na urlop psuedosędzi M. Manowskiej, zajmującej stanowisko I Prezesa SN, tego dnia zastępowała ją prof. Joanna Misztal-Konecka, pseudosędzia zajmująca stanowisko prezes Izby Cywilnej SN. Pod nieobecność pseudosędziego kierującego pracami pseudo-Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN A. Stępkowski tego dnia wykonywał jego obowiązki. Podkreślę to może dosadniej: pseudosędzia zastępował pseudoprezesa pseudoizby SN.

A. Stępkowski przerwał wypowiedzi moje i mojego gościa, coraz donośniejszym głosem zarzucił ministrowi i prokuratorowi generalnemu „wtargnięcie” do gmachu SN bez uzgodnienia tego z (nieobecną) I prezes SN. Domagał się odpowiedzi na pytania o przyczyny pojawienia się w gmachu, ale nie słuchał moich odpowiedzi. Zachowywał się niegrzecznie z stosunku do ministra i skrajnie pogardliwie w stosunku do mnie. Nie słuchał moich poleceń, nie dopuszczał do kontynuacji konferencji ani zadania pytań przez dziennikarzy (na te w związku z zajściem w ogóle zabrakło już czasu, nad czym bardzo ubolewam). Odszedł po mniej więcej 7-10 minutach, po czym konferencja prasowa była kontynuowana. Minister przedstawił skrótowo najważniejsze informacje przekazane Radzie, podziękował ławnikom za ich postawę, skomentował zdarzenie, po czym powróciwszy do głosu przedstawiłem perspektywę ławników, przyczynę naszego postępowania od 2023 r., podkreśliłem też fakt, że wszystkie przedmiotowo istotne wyroki ETPCz i TSUE z lat 2023-2025 przyznały rację postępowaniu praworządnych ławników SN. Na tym konferencję zakończono, po czym odprowadziłem ministra ceremonialnie do wyjścia z SN.

Ławników SN uczestniczących w konferencji szczególnie skonsternowało to, że A. Stępkowski nie tylko naruszył majestat Sądu Najwyższego i zachował się w sposób naruszający prawa ławników (składających identyczną przysięgę sędziowską jak i on sam), ale nie uszanował nawet majestatu śmierci – swoje działania podjął bowiem tuż po tym, gdy uczestnicy konferencji uczcili minutą ciszy pamięć prof. Adama Strzembosza, niegdyś I prezesa SN, osoby bezdyskusyjnie ważnej dla obrony Konstytucji RP, zasady demokratycznego państwa prawnego oraz niezawisłości sądownictwa, osoby symbolicznie ważnej dla ławników i będącej dla nich także w ostatniej dekadzie wsparciem i wzorem. Fakt ten znalazł później odzwierciedlenie w spontanicznie przyjętej uchwale Rady nr 17/2025.
Rada Ławnicza wznowiła obrady i kontynuowała je do godziny 15.30. Do godziny 16.00, tj. zakończenia godzin pracy SN złożyłem do dokumentacji SN całą dokumentację posiedzenia, przyjęte uchwały nr 13-17/2025 wraz z listą obecności (jest na niej także podpis ministra i wszystkich pozostałych moich gości) oraz pisma przewodnie do pseudoprezesów Manowskiej, Wiaka oraz prezesa Kozielewicza. Do godziny 18.00 samodzielnie wyedytowałem i rozesłałem do ławników oraz do mediów wszystkie przyjęte tego dnia uchwały.

Z kolei A. Stępkowski udzielił wczesnym popołudniem w tym samym holu głównym wywiadu dla kilku prawicowych mediów. Powtórzył w jej trakcie nieprawdy i półprawdy, wykrzyczane wcześniej na konferencji.

O CO CHODZIŁO A. STĘPKOWSKIEMU?

Całe zajście, które jednoznacznie oceniam jako wybryk chuligański osoby, która składała przysięgę doktorską i sędziowską, było moim zdaniem obliczone na kilka prawicowych kamer obecnych w holu. Miało być elementem kontrnarracji odwracającej rzeczywistość prawną w duchu antyładu konstytucyjnego, który A. Stępkowski w SN uosabia. Stwarzało fakty, które nie zaistniały i przekłamywało rzeczywistość. Nie mogę nie odnieść się do tez wyrażonych podczas wybryku i późniejszej własnej jego konferencji.

„WTARGNIĘCIE”; WŁADZA WYKONAWCZA A WŁADZA SĄDOWNICZA

Wbrew A. Stępkowskiemu to nie minister wtargnął do gmachu SN a A. Stępkowski wtargnął na konferencję, zakłócił ją i zniweczył ułożony przeze mnie precyzyjnie co do minuty harmonogram spotkania z mediami, mający służyć poinformowaniu społeczeństwa o oficjalnym spotkaniu ministra – prokuratora generalnego z sędziami społecznymi SN. Zwołałem już kilkanaście konferencji w tym samym miejscu, nigdy nie doszło do podobnego zdarzenia.

Czy próbując uspokoić A. Stępkowskiego wyrażałem uwagi ad personam? Spotkałem się z takim zarzutem. Oczywiście nie, odnosiłem się wyłącznie do publicznej aktywności A. Stępkowskiego w SN i w związku z konferencją. Działalność akademicka A. Stępkowskiego również jest działalnością publiczną, a tego rodzaju zachowania wyjątkowo nie przystoją osobie, która składała przysięgę doktorską i sędziowską, i która poniekąd we własnej publicznej działalności (mowa o założycielu i osobie swego czasu nadającej ton stowarzyszeniu Ordo Iuris) usiłuje wpływać na prawo i pouczać społeczeństwo co do kanonów publicznego postępowania. Argumentami ad personam byłyby uwagi nie o działaniach publicznych a np. odnoszące się do niewłaściwie założonego ubrania, indywidualnej polszczyzny, życia prywatnego itp. – takich uwag oczywiście nie wygłosiłem.

Czy tego rodzaju spotkanie łamie zasady trójpodziału władz? Oczywiście również nie. Spotkanie było oficjalne, oficjalnie uzgodnione. Natychmiast po jego zakończeniu odbyła się konferencja, podczas której obie strony poinformowały społeczeństwo o przedmiocie dyskusji i materii spotkania. Ja tak właśnie wyobrażam sobie kontakty między władzami w systemie checks and balances. Oficjalne spotkania, publiczne informacje. Proszę zestawić to ze spotkaniami nieoficjalnymi J. Przyłębskiej albo M. Manowskiej z prezesem Kaczyńskim czy prezydentem Dudą, ze wszystkimi medialnymi wypowiedziami o „odkryciach towarzyskich”, o „śledzikach” itp. Nadto, tamte spotkania służyły skoordynowanej akcji niszczącej niezawisłe sądownictwo, zaś omawiane posiedzenie służyło desperacko trudnym próbom praworządnej naprawy niezawisłości sądownictwa. Jeśli ktoś takiej różnicy nie dostrzega, nie jestem w stanie uwierzyć w podejście niestronnicze takiej osoby.

I w tym kontekście proszę rozpatrywać tezy A. Stępkowskiego o „brutalnym pogwałceniu autonomii SN i najściu ministra” na teren sądu. Przypominam też wizytę premiera M. Morawieckiego u I prezes M. Gersdorf we IX 2018 r. Proszę zestawić sobie decorum, przebieg i konsekwencje tych dwóch sytuacji.

Tym wszystkim, którzy twierdzą, że miejsce zostało dobrane nieadekwatnie, przypomnę tylko, że minister – prokurator generalny był gościem jednego z dziesięciu punktów porządku dziennego Rady Ławniczej SN tego dnia. Nie pomijajmy faktu, że prokurator na zlecenie prokuratora generalnego może dołączyć do każdego postępowania i nie potrzebuje do tego niczyjej zgody. Tym bardziej obecność prokuratora generalnego we własnej osobie w tym gmachu trudno mi nazwać wtargnięciem, zwłaszcza jeśli przybywa na zaproszenie i zarówno na posiedzeniu, jak i konferencji prasowej jest gościem – moim gościem, oficjalnie zaproszonym. Zgodnie z zasadami protokołu i savoir-vivre za gościa odpowiadam wyłącznie ja, może poza kwestią bezpieczeństwa, to bowiem jest zadanie SOP.

Czy spotkanie powinno się odbyć gdzie indziej? Proszę pomyśleć, jakby oponenci – zwłaszcza ci nieżyczliwi – zareagowali na wizytę Rady i ławników w gmachu ministerstwa sprawiedliwości! Tym bardziej podkreślam, że to przedstawiciel władzy wykonawczej, poniekąd będącej w tym przypadku emanacją parlamentu, gościł w gmachu najwyższej władzy sądowniczej. Minister przyszedł do ławników, nie odwrotnie. Pozostałe miejsca proponowane w mediach i na portalach społecznościowych są już tylko absurdami. Gdzie miałbym podjąć ministra i zorganizować posiedzenie Rady? Na chodniku przed SN? Na Zamku Królewskim? W Bibliotece Narodowej? Proszę o chwilę samodzielnego pomyślenia.

CZY POTRZEBNA JEST ZGODA I PREZESA?

Nie, i nigdy się o taką nie ubiegałem dla żadnej konferencji prasowej. Zgodnie z odnośnym rozporządzeniem prezydenta RP moim jedynym obowiązkiem jest odpowiednio wczesne zwołanie Rady, poinformowanie o tym jej członków, zabezpieczenie kworum (aby nie dopuścić do posiedzenia niemogącego podjąć uchwał – co marnowałoby publiczne pieniądze), poinformowanie I prezesa formalnym pismem. Obowiązkiem I prezesa jest z kolei zabezpieczenie sali, w której posiedzenie mogłoby się odbyć. Dodam, że odkąd powołano instytucję ławników SN w ogóle, I prezes nie była w stanie nawet trwale zabezpieczyć w ogóle jakiegokolwiek pomieszczenia dla ławników na czas ich bytności w gmachu. Sala dla posiedzenia Rady (musi być zwołane minimum raz na trzy miesiące) jest w tym sensie minimum minimorum.

Rada ławnicza SN, tak jak rada ławnicza każdego sądu, jest organem ławniczej samorządności. Działa niezależnie, nie musi pytać o zgodę na zaproszenie gości ani przedstawiać ich specyfikacji. Jeśli uzna za stosowne, zaprosi dowolny autorytet czy przedstawiciela władzy, papieża nie wyłączając, a ja jej samorządności zamierzam strzec. Od momentu powołania nie zdarzył się ani jeden wybryk chuligański z udziałem ławników, ani razu nie doszło do bezwiednego czy intencjonalnego naruszenia bezpieczeństwa za ich sprawą.

Opinia publiczna winna zrozumieć kontekst szerszy: I prezes M. Manowska próbowała dotąd odwołać większość ławników SN obecnej kadencji (wszystkie wnioski zdezawuował Senat RP, organ państwa powołujący i odwołujący ławników SN). Przez pierwsze pół roku kadencji usiłowała nie dopuścić do ich zaprzysiężenia, zaprzysięgała z musu, partiami, bez decorum ceremonialnego, według niezrozumiałych kryteriów. Nie wahała się użyć fałszywego dokumentu, który przyszedł pocztą do SN z nieznanego dotąd źródła i którego nieautentyczność winna była i umiała potwierdzić prima facie, w oficjalnej korespondencji z marszałkiem senatu RP, dyfamującej nie tylko dwóch ławników rzekomo pod nim podpisanych, ale wszystkich w ogóle ławników z wyjątkiem czterech zaprzysiężonych niejawnie pod koniec 2022. Nie licząc złożenia przysięgi, rozmawiałem z M. Manowską jednokrotnie, z mojej inicjatywy, w kontekście szkoleń ławników. Nie było to ani dobre ani respektujące bon ton spotkanie. I prezes porozumiewa się z Radą za pośrednictwem sporadycznych, nieżyczliwych pism.

Rada Ławnicza SN obecnej kadencji respektuje wszystkie swoje zobowiązania formalne. Całość dokumentacji zawsze w dniu posiedzenia otrzymują prezesi uprawnieni rozporządzeniem Prezydenta. Wszystkie posiedzenia odbywają się zgodnie z formalnymi i protokolarnymi zasadami i najwyższymi standardami. Unikamy jakichkolwiek utarczek słownych i konfrontacji korytarzowych. W tym kontekście nie jestem w stanie zaakceptować wypowiedzi A. Stępkowskiego o rzekomym „szarogęszeniu się” ławników w gmachu.

Opinia publiczna niewiele widzi z małostkowości postępowania obecnego kierownictwa SN. Gdy w lutym 2023 r. legalny prezes Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN podjął ławników herbatą i kawą w sali konferencyjnej izby (I prezes chciała zaprzysiąc jedynie troje ławników, przyjechało z deklaracją gotowości złożenia przysięgi 23 ławników, dwudziestce kazano stać na zewnątrz budynku na mrozie), następnego dnia M. Manowska – o ile wiem – wyjęła wszystkie sale konferencyjne spod dyspozycji prezesów izb i przejęła je pod własne dysponowanie. Zdarzył się przynajmniej jeden przypadek, gdy Radę przeniesiono do znacznie mniejszej sali, ponieważ sala większa była niezbędnie potrzebna jednemu z pseudoprezesów. Później sam widziałem tę osobę – oprowadzała grupę uczniów szkolnych. To była, jak rozumiem, owa niezbędna potrzeba. W tym kontekście jestem w stanie zgodzić się z uwagą ministra, wypowiedzianą publicznie podczas konferencji, że gmach SN to dobro całego społeczeństwa, a nie prywatny folwark M. Manowskiej i A. Stępkowskiego.

Czy ktokolwiek jeszcze znajdował się w gmachu SN w związku z Radą Ławniczą? Tak, tego dnia w gmachu przebywała trzyosobowa ekipa publicznej (!) i utrzymywanej z podatków tvp3, realizująca program z cyklu „O milimetr” poświęcony ławnikom SN. O ile dobrze rozumiem, to jej obecność w sali 0N16, w której pierwotnie planowano i staraniem członków Rady Ławniczej oraz Biura Obsługi Ławników SN przygotowano posiedzenie Rady, stanowiła asumpt do wypowiedzi A. Stępkowskiego o rzekomym naruszeniu przestrzeni zastrzeżonej. To dlatego Radę za zgodą odpowiedniej dyrektor pionu administracyjnego SN (nie z mojej inicjatywy) przeniesiono do publicznie dostępnej sali im. Dąbrowskiego. Pozostawiam ocenę tego Państwu, czytelnikom tego posta. Ale też w konsekwencji minister w żadnym momencie nie przebywał poza przestrzenią ogólnodostępną SN. Do przestrzeni zastrzeżonej / o ograniczonym dostępie z kolei dostęp mam i ja, i wszyscy członkowie Rady oraz ławnicy.
Jeszcze parę słów o ww. przestrzeni zastrzeżonej. Pamiętają Państwo na pewno ograniczenia dla mediów w parlamencie i metalowe zapory przed nim z lat 2015-2023. O ile rozumiem, że po gmachu SN, wyjąwszy części oznaczone, nie powinien mógł się przemieszczać każdy wchodzący – chodzi o bezpieczeństwo sędziów, akt sprawy itp. – o tyle ograniczenia w dostępie mediów są rzeczą bardzo dyskusyjną. Kierownictwo SN prezentuje obecnie politykę niejednorodną i niekonsekwentną. Zarzut o to, że naruszyłem tę przestrzeń przez obecność mojego gościa lub ekipy publicznej telewizji (zamierzali nagrać materiał wizualny z posiedzenia Rady) jest o tyle absurdalny, że dotyczy publicznej przestrzeni, państwowych mediów i urzędnika państwowego w randze ministra. Trudno zaproszonego urzędnika uznać za „osobę nieuprawnioną”.

„ZASTRASZANIE SĘDZIÓW”

Osobnego komentarza domaga się wykrzyczana podczas konferencji Rady uwaga A. Stępkowskiego o rzekomym zastraszaniu (neo/pseudo, jak rozumiem) sędziów SN. Trudno by wcześniejsze pisma kierowane do osób nieprawnie uzurpujących sobie status sędziów SN uważać za zastraszanie. Jeśli zaś konferencja Rady z udziałem ministra odbierana jest sama w sobie za akt zastraszania, to wiele mówi o stanie umysłu i sumienia tych osób.

Przypominam, że w tej samej wypowiedzi A. Stępkowski skonstatował, że minister jako przedstawiciel władzy wykonawczej „brutalnie wtargnął” do gmachu. Nie lubię tłumaczyć absurdów. Sam z wiceprzewodniczącymi witałem ministra przed budynkiem, minister wymienił uściski dłoni w sieni z całą ochroną gmachu, bez mojego towarzystwa nie przemieszczał się w przestrzeni SN. Gdzie tu brutalność? Nieprzyzwoity jest jednak ten argument także dlatego, że to ludzie, którzy niezgodnie z konstytucją wybrali A. Stępkowskiego do SN szykanowali sędziów – a to ustawą kagańcową, zabraniającą im kontestować bezprawie, a to sprawami dyscyplinarnymi (sędzia Paweł Juszczyszyn i sędzia Igor Tuleya mieli, każdy z nich, około 10 takich postępowań), a to groźbami.

KIM SĄ ŁAWNICY SN

Na pewno nie „politycznymi aktywistami”, jak stwierdził A. Stępkowski. Owszem, niemal wszyscy protestowali na ulicach od 2015 r. przeciw łamaniu konstytucji i zawartych w niej zasad oraz praw (człowieka, mniejszości itp.). Są sędziami społecznymi, równym statusem i zwłaszcza przysięgą sędziom zawodowym SN, ze wszystkimi tego konsekwencjami, za wyjątkiem pensji (nie otrzymują) i immunitetu (nie posiadają), oraz pewnych uprawnień w składach orzekających (nie mogą np. nimi kierować). Ławnicy SN są rekomendowani przez organizacje pozarządowe, powoływani w specjalnej procedurze po uprzedniej weryfikacji przez Senat RP, druga izba parlamentu odpowiada tez za ewentualne odwołanie ławników. Ku gniewowi i bezradności pseudosędziów 24 z 29 ławników konsekwentnie przyjmuje postawę prokonstytucyjną, nie zasiada z pseudosędziami w pseudoizbach dla wydawania nie-wyroków. I tak chroni obywateli przed złudzeniem wymierzania sprawiedliwości w ich sprawach do czasu wydania zgodnych z konstytucją ustaw sądowych.

Ławnicy konferowali wczoraj z ministrem także po to, by pokazać pole kompromisu. Ich własny przykład pokazuje, że ławnicy mogą być w SN pożyteczni i nie trzeba tej instytucji likwidować tylko dlatego, że w toku zamachu na sądy wprowadziła ją poprzednia większość parlamentarna. Rozumieją też, że po latach zaprowadzonego w 2017/2018 r. chaosu trzeba będzie zapewne konwalidować („ulegalnić”) wyroki neosędziów w sprawach indywidualnych osób cywilnych i prawnych, po to by nie doszło do zawalenia się porządku prawnego. Non possumus i granica kompromisu to jednak uznanie ludzi pokroju pleno titulo A. Stępkowskiego, M. Manowskiej, J. Lemańskiej, K. Wiaka i innych za sędziów SN. Ludzie ci, prawnicy z wieloletnimi praktykami lub ze stopniami naukowymi w zakresie prawa musieli rozumieć, że kandydując do SN w niekonstytucyjnej procedurze – czy dla lichego zysku, czy dla marnej sławy, czy zwiedzeni na manowce wspieraną przez siebie polityką lub znanymi im skądinąd politykami, nie wnikam w przyczyny – łamią prawo. My, ławnicy, wiemy to i naszą optykę potwierdziły wszystkie wyroki i orzeczenia legalnego SN, legalnego NSA, a także ETPCz i TSUE (od wyroku ETPCz Wałęsa przeciwko Polsce z XII 2023 po wyrok TSUE z 4 IX 2025 r.). Osoby te nie mają prawa zasiadać w przyszłości w SN, nie powinny się też cieszyć przywilejami emerytalnymi sędziów SN po „przejściu w stan spoczynku”. SN jest konstytucyjnie innym sądem niż sądy powszechne, status sędziego SN jest statusem wyjątkowym.

DLACZEGO PSEUDOSĘDZIOWIE, PSEUDOPREZESI I PSEUDOIZBY

Neo-sędziowie, pseudosędziowie to określenia potoczne i publicystyczne. Zgodnie z Konstytucją RP osoby takie nie są w ogóle sędziami SN. Formalnie używamy określenia „osoby powołane do SN w niekonstytucyjnej procedurze z udziałem pseudo-KRS w jej obecnym, niezgodnym z Konstytucją RP kształcie ustawowym, a więc biorące udział w konkursie przed pseudo-KRS po 17 stycznia 2018 r.” Żeby zrozumieć, dlaczego nie są to sędziowie w ogóle, nie trzeba zagłębiać się w podane wyżej dla przykładu wyroki. Wystarczy sięgnąć do Konstytucji, do art. 187.1 i art. 173. Studenci I roku prawa po poznaniu zasad wykładni prawa są już w stanie zrozumieć, że KRS z 19 a nie 4 członkami wybranymi przez sejm – nie jest KRS opisaną w konstytucji. W konsekwencji osoby rekomendowane przez pseudo-KRS do SN nie są i nigdy nie będą sędziami SN. Niczego nie zmienia tu formalne powołanie przez prezydenta RP – ten może powołać tylko osoby prawidłowo wskazane. Jeśli neo/pseudosędzia zostanie następnie powołany na prezesa SN (nawet pierwszego prezesa) – jest tylko pseudoprezesem, bo nie jest nawet sędzią SN. Pierwsza prezes Manowska została na to stanowisko powołana z dodatkowym naruszeniem prawa, ale to już kwestia zdiagnozowana i opisana dobrze w polskim dyskursie publicznym.

A pseudoizby? Chodzi o Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i Izbę Odpowiedzialności Zawodowej (dawną Dyscyplinarną) SN. Niezależnie od tego, kto w nich zasiada, status samych izb – a zwłaszcza pierwszej z wymienionych – nie spełnia polskiego i unijnego kryterium sądu. To rzecz potwierdzona wyrokami, za którą my sami jako społeczeństwo i państwo płacimy miliony euro kar polskim obywatelom, skrzywdzonym rozstrzygnięciem ich spraw przez taki pseudosąd. Ustawa o SN wyznacza ławnikom SN miejsce orzekania jedynie w tych dwóch izbach. To dodatkowy argument, dla którego ławnicy odżegnują się od orzekania w obydwu. I to ustawa stworzyła osobliwy paradoks: jej część dotycząca ławników nie jest i nie była podważana. Dlatego ławnicy SN są legalni, a pseudosędziowie SN nie, gdy idzie o ich obecność w SN. Z kolei przewodniczący Rady Ławniczej SN pozostaje jedyną w pełni legalnie wybraną i praworządnie podejmującą czynności osobą, reprezentującą z tytułu zajmowanego stanowiska którąkolwiek grupę sędziów zawodowych i ławników (sędziów społecznych) SN RP w całości lub w części. Rada zajęła oficjalnie takie stanowisko ledwie miesiąc temu, w uchwale 10/2025. Wszyscy prezesi SN to bowiem pseudosędziowie, z wyjątkiem jednego, SSN Wiesława Kozielewicza, stojącego już tylko kilka miesięcy na czele IOZ SN, ten jednak sprzeniewierzył się zasadom praworządności i konsekwentnie nie stosował żadnych ograniczeń wobec pseudosędziów, zajmujących stanowiska w powierzonej mu izbie.

„KONFLIKT SĘDZIÓW”?

Na koniec proszę pamiętać – nie mamy w Sądzie Najwyższym i w sądach powszechnych konfliktu dwóch równoprawnych i kolidujących punktów widzenia. To nie jest akademicki spór w naukach prawnych. Mamy sędziów legalnych i nielegalnych, mamy osoby i instytucje chcące przywrócić zasady praworządności i niezawisłego sądownictwa, niezależnego od innych władz i wolnych od nacisków politycznych dla naszego własnego – nas, obywateli – bezpieczeństwa oraz osoby i instytucje chcące utrzymać antyład konstytucyjny, pozwalający politykom rządzących opcji politycznych podporządkować sobie sądy. Jeśli w polskiej historii wygra druga opcja, jeśli nie zostaną ukarani ludzie, którzy weszli w ten system lub standardy państwa prawnego próbowali deptać – wtedy nikt z nas nie jest bezpieczny. Sądy będą w konfliktowych sprawach zawsze po stronie władzy, a trzecia władza nie będzie ani niezależna i niezawisła, ani bezpieczna.

dr Andrzej Kompa

uchwała 13 2025 RŁ SN w sprawie przyszłego obsadzenia stanowiska prezesa Sądu Najwyższego kierującego pracą IOZ SN uchwała 14 2025 RŁ SN w sprawie propozycji odnośnie do przyszłej roli ławników SN, Rady Ławniczej SN i przew. RŁ SN w związku z postulowaną reformą sądów i trybunałów SN uchwała 15 2025 RŁ SN w sprawie uzyskania uzupełniających ekspertyz prawnych odnośnie do statusu IKNiSP SN, IOZ SN oraz osób w nich zasiadających uchwała 16 2025 RŁ SN w sprawie szkoleń podnoszących poziom pracy ławników Sądu Najwyższego uchwała 17 2025 RŁ SN w sprawie sformułowania wniosku o poddanie przez Uniwersytet Warszawski odpowiedzialności dyscyplinarnej dr. hab. Aleksandra Stępkowskiego, prof. UW

How useful was this post?

Click on a star to rate it!

Average rating 0 / 5. Vote count: 0

No votes so far! Be the first to rate this post.

0 0 głosy
Ocena artykułu
Subskrybuj
Powiadom o
guest

wp-puzzle.com logo

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze