Powiedzieli, napisali. Stanisław Zabłocki w „Więzi”: Prawo i sędzia nie rodzą się z bezprawia. Oraz dodatkowo od redakcji Monitora – Załącznik nr 2

0
(0)

Rozwiązania prowadzące do jak najszybszego zlikwidowania niekonstytucyjnego stanu sądownictwa są lepsze od wariantów przewidujących dłuższy okres dochodzenia do rozwiązań w pełni praworządnych, napisał Stanisław Zabłocki, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, w artykule opublikowanym na internetowej stronie kwartalnika „Więź” pod tytułem „Sędzia nie rodzi się z bezprawia, tak jak i prawo nie rodzi się z bezprawia„. Do napisania artykułu skłoniła Autora prezentacja przez Komisję Kodyfikacyjną Ustroju Sądownictwa i Prokuratury dwóch wariantów projektów zmian ustawowych, mających przywrócić fundamenty praworządności w polskim sądownictwie. Proponujemy zapoznanie się z fragmentami tego tekstu.

[…] Po upublicznieniu przez Komisję Kodyfikacyjną Ustroju Sądownictwa i Prokuratury jej projektów natychmiast pojawiły się wypowiedzi krytyczne, negujące w ogóle potrzebę zmian i rysujące apokaliptyczne wizje przyszłości w wypadku, gdyby do proponowanych zmian doszło.
To, że głosy takie pochodzą od osób, które w tzw. drodze na skróty uzyskały pewien status i obecnie postanowiły tego statusu bronić wszelkimi dozwolonymi i niedozwolonymi środkami, w najmniejszym stopniu nie dziwi. Zastanawiające jest tylko, że osoby te nie dostrzegają, że podstawowym problem pozostaje, czy one w ogóle ten status uzyskały.
Ale już fakt, że przyłączają się do nich także niektóre organizacje oraz osoby ze środowiska naukowego, które w latach poprzednich stały na gruncie obrony zasad konstytucyjnych, budzi najwyższe zdziwienie. Przykładem może być wypowiedź profesora Ryszarda Piotrowskiego, zamieszczona w „Dzienniku – Gazecie Prawnej” z 6 lutego br., zatytułowana „Pułapka zastawiona na sędziów”.

[…] W pojawiających się głosach dotyczących stanowiska Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, które to głosy zaliczam do nurtu krytyki niekonstruktywnej, eksponowane są dwa argumenty. Pierwszy: że przecież neo-KRS nie została powołana niezgodnie z prawem. I drugi: że gdyby nawet przyjąć założenie odmienne, to sędziowskie nominacje poprzedzone jej wnioskami zostały „uzdrowione” poprzez decyzję prezydenta. Oba argumenty uważam za całkowicie błędne, a przekonanie swoje wywodzę z założeń czysto prawnych – od polityki zawsze stroniłem, stronię i będę do końca dni swoich stronił.
Już w swoim wystąpieniu […] w Senacie, w grudniu 2017 r., mówiłem, że tezy takie jak sformułowane powyżej wywodzić można jedynie przy zastosowaniu wykładni wrogiej Konstytucji.

[…] w ostatnich dniach napotkałem dodatkowe źródło, którego dotąd nie przywoływano, a z którego jasno wynika, jaka myśl przyświecała przy wprowadzaniu do polskiego systemu prawnego instytucji Krajowej Rady Sądownictwa.
Uczestnik obrad Okrągłego Stołu, ikona walki o praworządność w mrocznych czasach stanu wojennego, mecenas Jacek Taylor wspominał w rozmowie z Anną Machcewicz, zawartej w książce „Naprawdę trzeba było coś zrobić”: Władze zgodziły się na powołanie Krajowej Rady Sądownictwa jako ciała właściwego w sprawach nominacji, awansów i przenosin sędziów. W Radzie większość mieli mieć sędziowie, wybrani przez sędziowski samorząd. Wprawdzie przedstawiciel strony rządowej, profesor Buchała, usiłował przeforsować, by sędziów do KRS wybierał Sejm, ale ten pomysł na szczęście upadł. Udało nam się zatem osiągnąć bardzo wiele – o sprawach istotnych dla sędziów mieli decydować prawdziwi reprezentanci społeczności sędziowskiej, a nie delegaci władzy”.  *)
Podobne akcenty napotkamy w materiałach tzw. konstytuanty, czyli komisji konstytucyjnej, której prace poprzedziły uchwalenie Konstytucji z 2 kwietnia 1997 r., w tym także jej art. 186 i 187. Nawiązuję w pierwszej kolejności do tego unormowania, bowiem właśnie w całkowitym przeinaczeniu jego sensu, pod koniec grudnia 2017 r., tkwi źródło wszelkiego dalszego zła.

[…] [W] tym samym tonie wypowiadali się najwybitniejsi polscy konstytucjonaliści. Także ten, którego wypowiedzi z ostatnich tygodni budzą moje najwyższe zdumienie i który nigdy przekonująco nie wytłumaczył – a przynajmniej ja takiego wytłumaczenia nie napotkałem – pod wpływem jakich czynników dokonał zadziwiającego zwrotu i obecnie atakuje przedstawione propozycje zmian.
Prof. Ryszard Piotrowski napisał bowiem w konkluzjach opinii z 11 stycznia 2020 r., przedłożonej jednemu z sędziowskich stowarzyszeń: „Powołanie sędziowskie, dokonane przez Prezydenta Rzeczypospolitej stosownie do art. 179 Konstytucji RP, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, która nie jest organem konstytucyjnym w rozumieniu art. 186 Konstytucji RP (z uwagi na jej ukonstytuowanie, funkcjonowanie oraz wykonywanie powierzonych zadań w sposób sprzeczny z art. 186 Konstytucji), należy uznać za wadliwe”. A także: „Osoby w ten sposób powołane przez Prezydenta nie mają statusu sędziego w rozumieniu art. 179 Konstytucji RP”, następnie wnioski te w tej samej opinii szeroko uzasadnił.
Tezy takie powtórzył w studium zatytułowanym „Ex iniura iudex non oritur. Uwagi o ustrojowym znaczeniu tożsamości konstytucyjnej Krajowej Rady Sądownictwa”, zamieszczonym w księdze jubileuszowej prof. Mirosława Wyrzykowskiego, zatytułowanej „Wokół kryzysu praworządności, demokracji i praw człowieka” (s. 282 i nast.).
Prof. Piotrowski pisze tam, a ja jego ówczesne przekonania w pełni podzielam, między innymi: „W myśl art. 179 Konstytucji RP sędziowie są powoływani przez Prezydenta Rzeczypospolitej na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. Oznacza to ustanowienie zasadniczego ograniczenia kompetencji Prezydenta RP do powoływania sędziów, ponieważ brak wniosku wyklucza powołanie. […] Swoboda działania Prezydenta ogranicza się do zajęcia stanowiska wobec zaproponowanego kandydata”. I następnie: „Uznanie, że Prezydent RP, powołując sędziego na skutek wniosku pochodzącego od podmiotu nieuprawnionego, […] sanuje wady owego wniosku, naruszałoby zasadę legalizmu (art. 7 Konstytucji RP)” (s. 297).
Jak pisze dalej prof. Piotrowski: „Skoro wniosek w przedmiocie powołania sędziego kierowany do Prezydenta RP nie jest wnioskiem podmiotu, o którym mowa w art. 179 Konstytucji RP, to i powołanie sędziego na skutek takiego wniosku nie jest powołaniem w konstytucyjnym rozumieniu tego pojęcia. Brak wniosku konstytucyjnie uprawnionego organu pozbawia Prezydenta możliwości powołanie sędziego. Jeśli KRS w obecnym składzie nie jest Krajową Radą Sądownictwa w rozumieniu konstytucyjnym, to powołanie sędziego staje się niemożliwe – ex iniuria iudex non oritur” (s. 297).

[…] Tak właśnie – Ex iniuria ius non oritur, prawo nie rodzi się z bezprawia. W konsekwencji: Ex iniuria iudex non oritur, sędzia nie rodzi się z bezprawia. Na tych słowach zapewne można byłoby zakończyć niniejsze uwagi. Nawet tysiące zapisanych i wypowiedzianych fraz, czasem rażących swą powierzchownością, czasem ubranych w misterny i wyrafinowany wywód, nie mogą obalić tej zasady. Parafrazując zaś słowa z Ewangelii świętego Mateusza (Mt 5, 1-7, 29) – wszystko „co nadto jest, od Złego pochodzi”.
Dlatego też uważam, że każdy dzień utrzymywania niekonstytucyjnego stanu naszego sądownictwa jest złem, a warianty rozwiązań prowadzące do jak najszybszego zlikwidowania tego stanu są lepsze od wariantów przewidujących znacznie dłuższy okres dochodzenia do rozwiązań w pełni praworządnych.
Czy zatem projekty przedstawione przez Komisję Markiewicza nie podlegają żadnej krytyce i wszelka dyskusja jest wykluczona? Oczywiście nie, choćby z tego powodu, że przeczyłoby to zasadzie wolności ekspresji.

[…] Należy być wdzięcznym sędziemu Piotrowi Mgłosiekowi, że na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” z 11 lutego br., w materiale zatytułowanym „Przywracanie praworządności w sądownictwie. Pozorna weryfikacja w drugim wariancie”, przystąpił do merytorycznej dyskusji na temat projektów przygotowanych przez Komisję Kodyfikacyjną Ustroju Sądownictwa i Prokuratury. Nie wpisał się zatem w nurt krytyki niepopartej żadnymi konkretnymi argumentami, przybierającej postać dość ogólnikowego grymaszenia w tonie „można to było zrobić lepiej”.[…] Otóż, jeśli wkraczamy w dyskusję natury merytorycznej, wówczas warto bardzo uważnie, wręcz kilkakrotnie przeczytać obie upublicznione wersje projektów, aby upewnić się, czy dobrze zrozumieliśmy ich założenia i czy przypadkiem nie kierujemy dalszej wymiany krytycznych opinii na mylne tory.
Obawiam się, że taka przygoda przydarzyła się – przy jego najlepszych intencjach – sędziemu Mgłosiekowi. Oczywiście, możliwe jest i to, że to ja źle odczytałem treść projektowanych przepisów, że czytelnicy tego artykułu wykażą to w toku ewentualnej dalszej polemiki. Ale dlatego właśnie czytam te projekty po raz kolejny i kolejny, […] Dziś zatem jedynie o tym, co wzbudziło mój niepokój przy lekturze interesującego artykułu sędziego Mgłosieka. Odniosłem wrażenie, że pan sędzia niezbyt jednak precyzyjnie oddał w nim jedno z centralnych założeń drugiej wersji projektów, czyli tej wymagającej znacznie dłuższego czasu dla doprowadzenia spraw do finału.

[…] Jako fundamentalną wadę tej wersji wskazuje on to, że „neo-sędzia pozostanie na swoim stanowisku, choć nigdy nie wziął udziału w otwartym konkursie przed KRS, o której mowa w konstytucji”, a „teraz miałby zostać zweryfikowany przez konstytucyjną KRS, ale w formule zamkniętej, bez możliwości konkurowania z innymi kandydatami na dane stanowisko”, co „prowadzi do konstatacji, że zaproponowana przez komisję w drugiej wersji projektu koncepcja «wsobnej» i arbitralnej weryfikacji neo-sędziów byłaby pozorna” i w konsekwencji „aktualne pozostałyby zatem wątpliwości, czy pozytywnie zweryfikowany «neo-sędzia bis» tworzyłby sąd ustanowiony ustawą w rozumieniu art. 45 Konstytucji i art. 6 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności”.

[…] Zacznijmy „odkręcanie nieporozumienia” od stwierdzenia – do którego wypadnie jeszcze powrócić – że także w myśl tej alternatywnej wersji projektu konkursy są powtarzane, toczą się przed prawidłowo wyłonioną KRS, w warunkach konkurencji, tyle tylko, że na nieco innym etapie. Nominacje poprzedzone uchwałami KRS nie odpowiadającymi warunkom konstytucyjnym […] są wszak – zgodnie z tą wersją projektu – cofnięte w pierwszych uchwałach legalnej już, wybranej w zgodzie z przepisami ustawy zasadniczej, Krajowej Rady Sądownictwa. Tych uchwał, które podlegają co prawda zaskarżeniu do Sądu Najwyższego […] które to zaskarżenie nie wstrzymuje stwierdzenia wadliwości poprzedniego procesu, a więc, w istocie, cofnięcia nominacji.
Osoby o tak ukształtowanym „tymczasowym” statusie orzekają (do ostatecznego rozstrzygnięcia ich pozycji ustrojowej) w sądzie, do którego awansowa[ły] bez zachowania konstytucyjnego trybu, już nie na podstawie nominacji uzyskanych z udziałem wadliwie ukształtowanej KRS, ale wynikających – z mocy przepisów projektu, o którym dyskutujemy – delegacji o charakterze ustawowym, tak jak mogli i nadal mogą to czynić sędziowie, którzy nie stanęli do konkursów przed wadliwie ukształtowanym organem, a czynili to z upoważnienia delegacji normowanych dotychczasowymi przepisami. Tak więc od momentu uchwały nowej, legalnej już KRS nie mają oni wadliwego statusu, bo został on cofnięty, a orzeczenia wydają nie jako neo- sędziowie, nie jako sędziowie niekonstytucyjni, ale jako sędziowie prawidłowo, ustawowo delegowani.
W następnym kroku powtarzane są – co już wyżej zasygnalizowano – konkursy, w których owi neo-sędziowie (o statusie na tym etapie już tylko sędziów delegowanych) mają prawo startować z mocy ustawy […]. I to w warunkach pełnej transparentności, na równych dla wszystkich prawach, w których brane będą pod uwagę zarówno kwalifikacje merytoryczne, jak i charakterologiczne, startujących kandydatów i które to konkursy będą przebiegały – miejmy nadzieję – w warunkach ostrej konkurencji.
Od uchwał zapadających w tych konkursach, w których wyniku możliwe będzie dopiero uzyskanie (oczywiście z konstytucyjną rolą prezydenta) prawidłowej nominacji, przysługiwać ma wszystkim osobom w nich uczestniczącym ewentualne odwołanie do SN .
Tak więc to uchwały nowej, legalnej KRS, a nie uchwały tej ukształtowanej w niekonstytucyjny sposób, mogą dopiero na końcu drogi nie tyle „zalegalizować” status neo-sędziów, ale właśnie na nowo ukształtować ich status już nie jako neo-sędziów, ale jako sędziów konstytucyjnych w sądzie wyższego szczebla.

[…] [W] dalszych dyskusjach powinniśmy bardzo ważyć słowa i precyzyjnie wskazywać mankamenty drugiej wersji projektu. […]  Nie powinniśmy natomiast stawiać jej zarzutów – w mojej ocenie – nieprawdziwych, w tym tego, że na długi czas sankcjonuje ona funkcjonowanie neo-sędziów jako neo-sędziów właśnie. Tego bowiem projekt ten również w wersji drugiej nie przewiduje.

Stanisław Zabłocki

wiez.pl

Na zdjęciu ilustrującym: Stanisław Zabłocki w Senacie 14 grudnia 2017 r.

*)Załącznik nr 2 do sprawozdania Podzespołu do Spraw Reformy Prawa i Sądów, potocznie zwanego Podstolikiem Prawnym (opublikowany w wcześniej w Monitorze w artykule „Czyim prezes PiS był agentem, czyli Jarosław Kaczyński przy Okrągłym Podstoliku„)

How useful was this post?

Click on a star to rate it!

Average rating 0 / 5. Vote count: 0

No votes so far! Be the first to rate this post.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

wp-puzzle.com logo

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments