Przysłuchiwałem się dziś [16 października – przyp. MK] odbywającej się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów dyskusji panelowej poświęconej odbudowie etosu służby cywilnej.
Jest tak źle, że do prestiżowej niegdyś Krajowej Szkoły Administracji Publicznej dziś nie ma kandydatów. Niepojęte, a bywało ich ponad 10 na jedno miejsce. Skąd taka zapaść? Niestety, winne są tu wszystkie kolejne rządy, przynajmniej od roku 1993, które lekceważyły znaczenie służby cywilnej. Szczyt to rządy Millera, a potem PiS. Gwoździem do trumny był rok bodaj 2018, kiedy to w nazwie szkoły pojawił się prezydent Lech Kaczyński. Młodzi otrzymali wyraźny sygnał: porzućcie wszelką nadzieję na apolityczną, bezstronną służbę państwu, o której mowa w Konstytucji. Wszędzie muszą być nasi. Szkoła w tym momencie przestała być atrakcyjna dla prawdziwych państwowców, a otworzyła wrota dla karierowiczów o mentalności partyjnej, ale to nie mogło być zachętą nawet dla tej grupy. Promotorką tych zmian była pani Beata Kempa, szefowa kancelarii premiera.
Czy jest jeszcze ratunek dla idei służby cywilnej? Próba budowania etosu tego środowiska na legendzie Szkoły Rycerskiej, a taka była myśl u początku, legła w gruzach.
Wydaje się, że samo pojęcie służby cywilnej też jest niefortunne – kojarzy się ciągle z cywilami pracującymi dla wojska. Cywil to nie wojskowy, ale jakoś przy wojsku – mało to atrakcyjne. Kto się uczy dziś łaciny? A cywilny to nie-wojskowy, ale obywatelski, bo civis to po prostu obywatel.
Gdybym mógł, zaorałbym dziś tę uczelnię, a przynajmniej zmienił nazwę, np. na patronat Adama Kazimierza Czartoryskiego, albo chociażby Jana Nowaka Jeziorańskiego, który w wykładzie inaugurującym dla pierwszego rocznika KSAP-u pięknie do tradycji Szkoły Rycerskiej nawiązywał.
Ale to nie koniec. Zaorałbym też obecną służbę cywilną, napisałbym nową ustawę o służbie obywatelskiej oraz drugą o Akademii Służby Obywatelskiej im. Jana Nowak Jeziorańskiego. Do takiej Akademii waliliby rzeczywiście najlepsi i to tłumnie.
Tak się jednak nie zdarzy, ponieważ rodacy kochają atmosferę gnilną, a demagogiczni politycy boją się konfrontacji z kompetentnymi urzędnikami – wolą mieć obok siebie standard BMW (bierny, mierny, wierny). Moje pokolenie, dzięki Kaczyńskim i ich akolitom, przegrało grę o Rzeczpospolitą. Trzeba nowej generacji, która zrozumie w jakim dołku znalazło się nasze państwo i znajdzie sposób na wyjście z niego.
Pokolenie Dudy na pewno tego nie zrobi.
Jerzy Adam Stępień
Komentarz Autor opublikował na swoim profilu FB
Tytuł od Redakcji