Przepadek mienia, pełny, co jednej rzeczy, nastąpiłby gdyby skazany wszystko, co do jednej rzeczy, nabył za skradzione pieniądze. Takich przypadków nie ma.
Republikański kandydat Trump w polskiej telewizji „Republika”. Nie oglądałem. Nie żałuję. I’m not sorry.
Zarządzenie prezydenta Dudy o skierowaniu dwóch ustaw do trybunału Przyłębskiej przypomniało nam, że dwie kadencje – dzięki Konstytucji – to maksymalny czas rządów głowy państwa.
Egzorbitancja – dowiadujemy się z „Encyklopedii staropolskiej” – oznacza „zboczenie od prawa, wykolejenie z zaprowadzonego porządku”. Stąd, wedle Zygmunta Glogera, czasownik „egzorbitować” znaczył „przeciw prawu wykraczać”. Nie do końca stare są te nazwania świadomych opuszczeń orbity prawa…
Polka wychwalająca Orbána w Europarlamencie ukazała miałkość powiedzenia, że „Polak, Węgier – dwa bratanki”. Konieczne jest stworzenie jego feministycznej wersji. Ale jak by ona brzmiała?
Ależ zaskakuje genealogia „gagatka” w słowniku prof. Brűcknera! Zaczyna się od tego, że czarny bursztyn jako minerał wziął nazwę z greckiego słowa gagates (bo dobywany w mieście Gagas), a kończy stwierdzeniem, że określenie to „u nas przeniesiono, dowolnie czy przypadkowo, na ludzi »pieszczonych« czy »zepsutych«”.
Dumał sobie bohater „Procesu”, Józef K., że wszyscy wstali na jego widok myśląc, że jest sędzią. Szybko został sprowadzony na ziemię. „Nie – powiedział kupiec – ukłoniliśmy się wtedy woźnemu sądowemu. Że pan jest oskarżony, wiedzieliśmy. Takie wiadomości rozchodzą się szybko”.
Elia Kazan w „Mordercach”, w scenie procesu, ukazuje sędziego zatopionego w lekturze gazety, podczas gdy… trwały przemówienia stron.
Kilkanaście dni temu byłem w Olsztynie na spotkaniu poświęconym benedyktynowi, ojcu Bede Griffithowi (1906-1993), który w Indiach wybrał drogę sannyasina, radykalnego ascety. Poświęcam mu ten dziewięćsił:
N I C
N I E
M A M
Mowa dawnych przepisów jest umiarkowanie skomplikowana. Np. karczmarz w Państwie Pszczyńskim w 1680 r., jeśli znaleziono u niego „cudzy napój” (tj. piwo spoza browaru książęcego), podlegał „pokucie” w wysokości „grzywny”. Tym, który badał, czy nie sprzedaje się cudzego alkoholu, był dozorca karczemny. Czynił to dyskretnie, gdyż jego głównym obowiązkiem było zbieranie zamówień. Był zapewne wzorem trzeźwości, skoro poruszał się konno.
Incydent z zabraniem telefonu komórkowego znanego ex-polityka został upubliczniony przez jego równie znanego obrońcę. Zarzut: naruszenie tajemnicy adwokackiej. Moja uwaga: Nie była to sprawa paląca, wystarczyłoby zwykłe pismo. Dlaczego? Teraz każdy złodziej i szachraj będzie do upadłego bronił swojej „komóry”, bo… ma tam przecież sms od swego adwokata.
Epitetów nie rzucał, ale ponarzekał Tomasz Buddenbrook na jurystów, kiedy jego szwagrowi, panu W., zagroził wyrok: „Nasi panowie prawnicy trzymają się razem, są ze sobą związani wspólnymi interesami, obiadkami, możliwie często pokrewieństwami i mają dla siebie wszelkie względy”. Mimo utyskiwań, poradził tak: „Moim zdaniem byłoby dobrze, gdyby Weinschenk wziął sobie któregoś z tutejszych adwokatów”.
Niewiasta w świetnej aureoli stojąca na kole, w pobok mająca Ster, z łokciem mierniczym w prawej ręce, z wędzidłem w lewej – zacytowałem dosłownie opis „Pokarania” z „Ikonologii”. Pokaranie czyli kara obrazowo pokazana.
Ilustracja poglądów autora „Wojny i pokoju” zawarta w eseju Alaina Besançona: „Tołstojowskie przykazania zmuszają w praktyce do zerwania z tym światem. Tołstoj pierwszy daje przykład – nie zgadza się zostać ławnikiem”.
Awanturnik? Spójrzmy na fragment książki Josepha Hellera, której bohater, Yossarian, prawie co „wyszedł z mieszkania przeklinając wściekle paragraf 22, chociaż wiedział, że nic takiego nie istnieje”. A może jednak realista?
Marian Sworzeń
prawnik, pisarz, członek PEN Clubu, autor sztuki „Powrót do Lubeki, czyli życie i upadek Louisa D.”
Autor zdjęcia: Krzysztof Sitkowski/ KPRP