Pamiętacie? No to posłuchajcie. Obie zmarły w wyniku sepsy, bo nie dokonano aborcji płodu, który nie miał szans na przeżycie. Teraz skutki tych śmierci są ogólnopolskie: dziewczyny nie chcą rodzić. I nie dlatego, że do 35 roku życia piją, „dają w szyję”, jak powiedział podczas objazdowego, wyborczego szoł główny błazen III RP, tylko dlatego, że nie chcą umierać. Coś niejasnego? No to jeszcze raz: lekarze czekali, czyje serce przestanie bić pierwsze, płodu, czy ciężarnej. Ciężarna przegrała ten wyścig.
Warto przypomnieć, co Kaczyński powiedział – mniej więcej wtedy, kiedy wizytował kościoły, czy są bezpieczne – o potworku prawnym Julii Przyłębskiej: każdy średnio rozgarnięty człowiek wie, że można wyjechać za granicę, żeby zrobić aborcję. Tak, można, ale nie każda ma taką szansę! Szczególnie, że czas goni, że pieniędzy może być mało. Kobieta, panie Kaczyński musi mieć czas na zastanowienie, musi wiedzieć od lekarzy, co z płodem, który nosi. Musi zarezerwować miejsce w zagranicznej klinice, hotel nieopodal i miejsce w pociągu lub w samolocie. A jeśli nikt jej nie pomoże we wsi, w której mieszka? I skąd na to wszystko weźmie pieniądze?
To nie jest kraj dla ubogich kobiet. Teraz będzie przynajmniej jasne, jaki jest stosunek pieniądz – życie. Zdaje się, że pieniądz zwycięża.