Kreml szuka nazistów i narkomanów. Cóż, nie ma się co dziwić, Putin jest z KGB i tak widzi świat: kto nie z nami, ten przeciw nam, a przeciw nam mogą być tylko najgorsi.
No to przyjrzyjmy się Kremlowi: Putin chroni – przynajmniej na razie – Rosjan. Posługuje się mięsem armatnim z Kabardo-Bałkarii, Chakasji, Buriacji, Dagestanu i innych nierosyjskich republik wchodzących w skład Federacji Rosyjskiej. Zatem gebista Putin okazuje się rasistą. W jego oczach biały Rosjanin jest lepszy niż kontynentalny Azjata, którego można rzucić na rzeź.
Co do narkomanii, to należałoby przyjrzeć się armii Putina. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) przechwyciła wiele rozmów rosyjskich żołnierzy, w których proszą on swoich bliskich, żeby im podesłali narkotyki. Według SBU wśród federalnych żołnierzy walczących na Ukrainie roi się od narkomanów. I pijaków, którzy wymieniają paliwo i zapasy na alkohol.
Sami mamy takie doświadczenia z czasów, kiedy sowieckie wojsko stacjonowało na zachodniej granicy Polski: za spirytus wszystko można było kupić.
Bo służba w takim wojsku, szczególnie podczas wojny, którą Rosja prowadzi po trupach własnych żołnierzy, to nie sielanka. Warto wychylić kielicha, albo się naćpać i zapomnieć przynajmniej na chwilę, że kiedy zabraknie azjatyckiego mięsa armatniego, oficerowie wojska Federacji pognają na śmierć Rosjan.