Co ich łączy? Są odpowiedzią swoich narodów na ich własną, narodową głupotę. Amerykanie wybrali Trumpa, trochę za to zapłacili (nie oni jedni, przecież Washington D.C. to stolica wolnego świata). Zrozumieli swój błąd i wybrali Bidena.
Nawalny to odpowiedź Rosjan na Putina.
Różnice ogromne. Wystarczy powiedzieć, że Putin to dyktator z KGB, który szefuje państwu prowadzącemu ludobójcze wojny.
A Nawalny to bohater ludzkości, skoro sprzeciwia się potworowi. Oby nie stał się męczennikiem wszystkich porządnych Rosjan i w ogóle wszystkich porządnych ludzi.
A my? Polacy, którzy zwiśliśmy między Wschodem a Zachodem? Kto będzie naszą odpowiedzią na naszego Trumpa (przecież nie Putina, do diaska!)? Jakoś nie wiemy. Tusk, śmiejąc się, gdy go zapytano przed wyborami prezydenckimi, czy będzie kandydował, odpowiedział, że za sto, za dwieście lat.
Dotychczasowe partie polityczne nie mają programu, który mógłby zjednoczyć wyborców. Nowe partie są… właśnie, są nowe. Ruch kobiet nie jest (przynajmniej na razie) partią.
No i jakie będą ostatnie podrygi prezesa i jego partii? Nawalnego otruto wojskową trucizną. Przecież u nas to niemożliwe! „Nasi” biją, łamią kości, plują jadem, ale nie zabijają, ludobójstwem się nie hańbią, trutek nie zadają.
Oby sprawa Romana Giertycha, który zemdlał w łazience, kiedy funkcjonariusz „coś zrobił”, była wyjątkiem od reguły