W Szwecji deglomeracja Urzędu Konsumentów i Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego ze Sztokholmu do mniejszych miast, kosztowała 1,1 mln szwedzkich koron na każde przeniesione miejsce pracy. Jedynie 1% urzędników zdecydował się przeprowadzić razem ze swoimi miejscami pracy. To poskutkowało dużymi kosztami osobowymi przeniesienia i kilkuletnim zakłóceniem pracy urzędów. Z analizy szwedzkiego odpowiednika NIK-u wynika, że te koszty nie zwrócą się pomimo tańszej działalności urzędów w mniejszych miastach.
Nie należy mylić deglomeracji z decentralizacją. Polsce potrzebna jest decentralizacja, która polega na przenoszeniu decyzji na niższy poziom administracji, bliżej obywateli. Niestety deglomeracja nie zmienia wpływu obywateli na podejmowane decyzje, a jest jedynie działaniem fasadowym, które redystrybuuje prestiż z Warszawy do małych miast. Będzie prowadziła do lokalizowania poszczególnych urzędów według potrzeb wyborczych i lobbingu, zamiast dostarczania najwyższej jakości usług publicznych obywatelom i utrudniała współpracę w tworzeniu polityki publicznej na szczeblu centralnym.
Subscribe
0 komentarzy
najstarszy