Dziś w siedzibie KRS odbywa się konferencja „100-lecie niezawisłego wymiaru sprawiedliwości w Polsce”. Nie wpuszczono mnie na nią jako dziennikarza. Czyżby nominaci PiS tak szybko stali się nadzwyczajną kastą?
Trzeba uczciwie przyznać, że konferencja szczególnie nagłośniona nie była. Od swoich informatorów wiem, że oprócz referentów (m.in. prof. prof. Anna Łabno i Bogumił Szmulik, konstytucjonaliści co do zasady pozytywnie oceniający uchwalane z inicjatywy PiS zmiany w sferze władzy sądowniczej) i imiennie zaproszonych gości, wstęp przewidziano jedynie dla wybranych przedstawicieli mediów. Rzecznik KRS – sędzia Maciej Mitera – w odpowiedzi na moje wczorajsze pytania zadane (zgodnie z jego sugestią) sms-owo wprawdzie zastrzegał, że liczba miejsc dla prasy jest ograniczona, ale nie przesądził jednoznacznie o braku możliwości uwzględnienia mnie na liście. Podkreślał też, że w tej sprawie należy kontaktować się z dyrektorem Kryszkiewiczem z Biura KRS. Niestety jednak informację tę uzyskałem od sędziego Mitery już po godzinach pracy Biura, a z kolei mail wysłany znacznie wcześniej na skrzynkę ogólną Biura pozostał bez odpowiedzi. W tej sytuacji, aby zdążyć na część merytoryczną obrad (od godz. 10.20), musiałem wsiąść dziś do pociągu odjeżdżającego z Krakowa o godz. 6.44. Nie wiedząc, czy ostatecznie jestem na liście prasowej, czy też nie.
Do siedziby KRS przy Rakowieckiej 30 dotarłem ok. 10.30. Bardzo uprzejmi strażnicy dokładnie przestudiowali listę, nie znajdując mnie na niej. W tej sytuacji jeden z nich zadzwonił do pewnej osoby (nie znam jej personaliów) i opisał sprawę. W odpowiedzi usłyszał, że w ciągu kilku minut zejdzie na dół „ktoś z KRS”. Po upływie tego czasu nikt się nie pojawił, za to oddzwonił rozmówca strażnika, informując go, że nikt z KRS jednak nie przyjdzie, a na sali brak miejsc, więc nie należy mnie wpuszczać. W tej sytuacji poprosiłem o sporządzenie przez właściwego pracownika Biura KRS notatki służbowej, relacjonującej zaistniałą sytuację. Rozważam bowiem zainteresowanie tematem Rzecznika Praw Obywatelskich. Strażnik przekazał telefonicznie swoją prośbę, ale – przynajmniej na razie – notatka się nie pojawiła.
O godz. 11.06 na dole gmachu pojawili się za to – w wyraźnie szampańskich nastrojach, uśmiechnięci od ucha do ucha – liczni uczestnicy konferencji, m.in. Adam Tomczyński (były sędzia, następnie radca prawny, niedawno „wybrany” w skład SN w nieważnej procedurze – nieważnej, bo obwieszczenie o liczbie wakatów w SN nie zostało zaopatrzone w podpis Prezesa Rady Ministrów, czego wymaga art. 144 ust. 2 Konstytucji RP, a co podkreślali m.in. dr hab. Monika Florczak-Wątor, prof. UJ i niżej podpisany). Pojawił się też dr hab. Mariusz Muszyński, prof. UKSW (osoba przedstawiająca się jako sędzia TK, a nawet jako Wiceprezes TK, jednak „wybrana” do TK na miejsce już zgodnie z Konstytucją obsadzone przez Sejm VII kadencji). Większość zadowolonego z siebie towarzystwa – akurat jednak chyba nie Mariusz Muszyński, który opuścił budynek innymi drzwiami – poszukiwała drogi do autobusu, który miał ich zawieźć do Belwederu na koktajl z udziałem Prezydenta.
Ani nie miałem zamiaru wpraszać się na koktajl w Belwederze, ani też konsumować wraz z nadzwyczajną kastą uczestników konferencji obiadu, który przewidziano po zakończeniu obrad. Podkreślałem to w korespondencji z KRS. Mimo to, jak dotąd, próba wysłuchania przeze mnie referatów dotyczących trzeciej władzy w Polsce spełzła na niczym.
Rzecznik Mitera umywa ręce. Na kolejnego sms-a odpisał, abym pytał w Biurze KRS. Zapytam. Może nadzwyczajna kasta w swojej łaskawości wpuści do budynku młodego konstytucjonalistę i dziennikarza portalu Konstytucyjny.pl na drugą sesję wystąpień? Dziennikarza zainteresowanego meritum. A nie toaścikiem z Prezydentem czy obiadem z innymi notablami (notablami na miarę naszych obecnych możliwości państwowych).
W tym towarzystwie czułbym się zresztą bardzo nieswojo.
Maciej Pach