A więc już wiemy jak kandydaci do nowej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego zachwalali swoje kompetencje.
Byli tacy, co uważali, że ich wiedza w każdej dziedzinie prawa jest wyróżniająca (pogratulować skromności).
Byli tacy, co ubiegali się do Sądu Najwyższego, dlatego, że powstała Izba Dyscyplinarna, albo dlatego, że sprawdzą się czy też „nadadzą się” (pogratulować autorefleksji).
Byli tacy, co donosili na innych i relacjonowali prywatne spotkania towarzyskie (pogratulować…nie wiem czego, naprawdę).
Byli tacy, co deklarowali stawanie zawsze po stronie biednych ludzi (czy człowiek, który nie jest biedny musi przegrać w sądzie ?).
Byli piewcy wzmożenia kontroli ministra sprawiedliwości nad postępowaniem dyscyplinarnym i mający nadzieje, że nadzór ministra przyczyni się do „opamiętania niektórych sędziów”. (pogratulować odczytywania znaków czasu).
Byli tacy, co powoływali się na swoje zasługi w pracy w ministerstwie sprawiedliwości (pogratulować kariery).
Byli tacy, co podnosili swoje zasługi w przeglądzie kadr generalskich w MON (pogratulować skuteczności).
Byli tacy co cieszyli się, że mogą się zaprezentować przed nową KRS (pogratulować trafności obranej taktyki).
Byli tacy, co opowiadali o rodzinnym wyjeździe na pielgrzymkę (pogratulować wyjazdu).
Byli tacy, co chwalili się udziałem w licznych konferencjach z pewnym posłem, zasłużonym szczególnie w pracach legislacyjnych prowadzonych nocą nad ustawami niszczącymi niezależność sądów (pogratulować giętkości kręgosłupa).
To wszystko prawda. Przeczytajcie sami. A większość z tych osób to sędziowie. Smutne, nawet bardzo.
*Autor blogu jest sędzią w jednym ze stołecznych sądów. Publikujemy za jego zgodą.