Gwałcą? Jak najbardziej. Przecież przecież sołdatuszka jakoś musi się zabawić. Już Józio Słoneczko – Stalin mówił, że mu mnie przeszkadza, jeśli żołnierz zabawi się z dziewczyną.
Jak za Stalina, jak za wojen czeczeńskich, dają wybór kryminalistom z więzień, gdzie zapaść cywilizacyjna, bo w celi, w niebywałym smrodzie siedzi po kilkadziesiąt osób: lepiej zmyć krwią przewiny wobec ojczyzny (socjalistycznej, federacyjnej, albo jak tam ją zwał) i umrzeć na świeżym powietrzu niż zdychać za drutem kolczastym i murem.
Apetyt na zdobycze? Od pralek i lodówek po Bałtykę i niesforną Polszę? Jasne, chociaż tu trzeba uważać, bo złowroga Ameryka tylko czeka.
Tylko jedna rzecz się nie zgadza: jakoś współczesnym rosyjskim bajcom nie spieszno do ściągania z trupów i jeńców zegarków. Wot kultura, wot progriess: teraz każdy federacyjny żołnierz ma zegarek, a w domu pewnie i rower.
Jeszcze trochę, a będzie miał elektryczną piłę, szlifierkę, ekspres do kawy i cudo prawdziwe: magnesy na lodówkę.
Czy jednak zdąży tym się nacieszyć? Warto sobie przypomnieć, co to za wojny afgańskiej był gruz 200 (ładunek 200 kg). Tyle waży cynkowa trumna w drewnianej skrzyni.
Ale i z tego może być użytek – już w Afganistanie do takich trumien ładowano narkotyki. Na wszystkim da się zarobić.