Amerykanie patrzą na wojnę w Ukrainie jako na sprawę niezwykłej wagi, ale z punktu widzenia USA drugorzędną w stosunku do rosnących w potęgę Chin.
Oczywiście, Ukraina nie pozostanie sama w walce z Rosją. Od początku wojny wspiera ją europejski Zachód, a przede wszystkim właśnie Amerykanie, ale widać, że Rosja powoli, z trudem, lecz nieubłaganie idzie do przodu. Ukraińcy, chociaż dają przykłady poświęceń dla niepodległości ojczyzny, nie wystawią milionowej czy dwumilionowej armii, a Rosja – tak, jeśli zechce.
I co z tego, że będzie to armia tchórzliwych i niezmotywowanych brudasów i gałganiarzy, kiedy milion to milion, a dwa miliony to dwa miliony. Rosja ma też sprzęt, któremu daleko do Himarsów, ale jest go dużo, bardzo dużo, a radzieckie czołgi to też czołgi. I jest przemysł zbrojeniowy przestarzały, ale jest.
W Rosji zawsze znajdzie się grupa bohaterów, ludzi występujących przeciwko przestępczej, a właściwie zbrodniczej polityce Kremla. Już w 1968 r., w czasie inwazji na Czechosłowację na Placu Czerwonym demonstrowało osiem osób. To było sumienie Rosji. Teraz demonstrują nawet tysiące, zaś tysiące młodych mężczyzn, żeby nie pójść na wojnę, która ich nie obchodzi, ucieka z Rosji.
Tymczasem stare powiedzenie ludiej u nas mnogo nadal jednak się sprawdza. No i jakoś nie widać zamachów na Putina, buntu w federacyjnym wojsku, spisku carobójców.
Więc co? Putin wygra? A potem będzie ciąg dalszy odbudowy poststalinowskiego imperium? Pewnie tak, jednak nasza – polska – nadzieja jest w tym, że potrwa to wiele lat, może dziesięciolecia i w tym czasie coś na pewno się zmieni. A jeśli zmieni się na gorsze i wróci koncert mocarstw, to Polska będzie jednak po stronie chronionej przez amerykańskie czołgi i samoloty. I będzie nas, nad Wisłą, wiele milionów więcej, o wiele milionów uchodźców z Ukrainy więcej.
Radosław Januszewski
Ilustracja: kadr z TVN24, wiec Putina na pl. Czerwonym w Moskwie