Kaczyński, jak niewielu polityków z pierwszych stron gazet zapewniał, że nie jest antysemitą, że antysemityzm potępia i z nim walczy.
Pochody na 11 listopada, pełne zwolenników, nawet wyznawców rządów Kaczyńskiego świadczą jednak o czymś zupełnie innym. Można tu użyć staropolszczyzny: ubrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Co więcej antysemityzm przybrał taką formę: Żydzi sami sobie winni, sami winni Zagłady. A więc nie hitlerowcy i ich pomocnicy, tylko sami Żydzi. Coraz częściej słyszy się taką potworną głupotę.
Jeszcze parę lat temu była nadzieja, że antysemityzm zostanie tylko w paru – parunastu procentach w jakich śmierdzących kątach i wychodkach, ale cóż, teraz widać, że triumfuje, że kojarzony jest z niepodległością. I z rządem, którego istnienie Kaczyński opiera na swojej wizji narodu: Polacy to prymitywy i takim narodem przyszło nam, pisowcom, rządzić.
Czy jest jakieś antidotum na takie triumfujące tępogłowie? Aż chciałoby się powiedzieć, że tym antidotum będą wybory, po których PiS zniknie jako licząca się siła polityczna. Ale po wyborach należałoby zacząć uświadamianie od tego, czego PiS na pewno nie zrobi: od powszechnej, nie do uniknięcia, sankcji za głoszenie antysemityzmu.
Jakub Tau
Zdjęcie ilustrujące: Marsz Niepodległości 2019. Źródło: Wikimedia Commons