Amerykanie (CIA) twierdzą, że Putin ma się dobrze. Tymczasem Rosjanie (General SVR, portal obsługiwany przez byłych agentów trzyliterowych rosyjskich służb) podają, że do prezydenta-dyktatora parę dni temu przyjechały w nocy dwa zespoły lekarzy. Czyżby chciejstwo, czyli branie za rzeczywistość własnych marzeń? Istotnie, od jakiegoś czasu mówi się w mediach o tym, że Putin chory, choreńki, że mu nóżka niedomaga, że na scenie polityki rosyjskiej pojawia się jego sobowtór.
Przypomnijmy, Leonid Breżniew, ukochany przez Rosjan przywódca, a zarazem typ uzależniony od alkoholu (pewnie dlatego ukochany), namiętny palacz i żarłok, umierał długo. Trzymali go przy życiu, sztucznym życiu, lekarze służb, a najważniejsze decyzje politbiuro podejmowało pod jego nieobecność.
Chyba dobrze określił to Witkacy: Pusz się, draniu, pusz się, pusz – Potem hycniesz w grób i kusz.
Nie przywróci to życia zabitym cywilom ukraińskim, dzielnym ukraińskim żołnierzom, ale może skróci wojnę i – miejmy nadzieję – odepchnie od Polaków widmo konfliktu.
Cóż, są ludzie, których nie warto żałować. Nawet gdyby w Syrii i gdzie indziej ogłaszano wielodniową żałobę narodową.