W zamieszaniu związanym z ustawą „lex TVN” mało kto pamięta, że – poza sprawą zasadniczą, czyli atakiem na TVN – jest tam jeszcze wprowadzony przez Konfederację przepis dotyczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Przepis oczywiście niekonstytucyjny, a w praktycznych konsekwencjach groźny.
Dlaczego niekonstytucyjny? – wystarczy porównać zapis konstytucji i nowej ustawy. W Konstytucji zapisano:
„Członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji są powoływani przez Sejm, Senat i Prezydenta Rzeczypospolitej”.
A w ustawie:
„członków Krajowej Rady powołuje Prezydent RP za zgodą Sejmu i Senatu, na wniosek Marszałka Sejmu albo grupy 35 posłów”.
Taki sposób powoływania zapisano w Konstytucji, by – na ile to możliwe – zagwarantować zróżnicowany politycznie skład KRRiT. Procedura opisana w nowej ustawie wskazuje, że ani prezydent, ani Senat nie mogą nawet zaproponować kandydatów. Może to zrobić tylko marszałek Sejmu lub 35 posłów.
Cały skład KRRiT w niejasnej procedurze wybierany ma być przez Sejm. Uchwała Sejmu o powołaniu członków KRRiT trafia do Senatu, który może ją odrzucić – i wtedy procedura zaczyna się od początku. I tak można się bawić w nieskończoność. Prezydent może tylko czekać, aż obie izby się zgodzą (jeśli w ogóle się zgodzą), a gdy to nastąpi – formalnie powołać tak wybrane osoby.
A co z tego wynika w praktyce obecnej sytuacji politycznej? Dlaczego pomysł jest groźny?
Kadencja członków KRRiT kończy się za kilka miesięcy. Wtedy – zgodnie z obowiązującą jeszcze dziś ustawą – opozycyjny Senat powoła jednego członka Rady i skończy się czas idealnej pisowskiej jednomyślności. Nowa ustawa odbiera jednak Senatowi to konstytucyjne uprawnienie. KRRiT podejmuje uchwały większością 4 głosów z pięcioosobowego składu. Jeden głos to jednocześnie mało, 4-osobowa większość i tak może wszystko przegłosować, ale i dużo, bo można publicznie przedstawiać argumenty. Wystarczy też, by ktoś z tej większościowej czwórki się zawahał i nie wziął udziału w głosowaniu, dyplomatycznie (albo faktycznie) zachorował – i KRRiT przestaje sprawnie realizować wskazania z Nowogrodzkiej. Po nowelizacji nie będzie już można na to liczyć.
Warto zauważyć, że ustawa uprawnienie zapisane wprost w konstytucji odbiera także prezydentowi. Jeśli Andrzej Duda podpisze tę ustawę, będzie to oznaczać, że sprzecznie z konstytucją sam się pozbawia konstytucyjnych uprawnień. Ale ponieważ faktycznie już dawno zrezygnował ze swoich kompetencji na rzecz prezesa Kaczyńskiego, może tego nawet nie zauważy.
Cały skład KRRiT ma wedle nowego prawa wyjść spod pióra Elżbiety Witek. Konfederacja swoją poprawką faktycznie pozwala więc, by Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w obecnym składzie istniała w nieskończoność, a w każdym razie do chwili, gdy PiS utraci większość w Sejmie. Mechanizm „zamrożenia” składu KRRiT jest prosty: wystarczy by PiS w Sejmie stale wybierał osoby typu posła Wawrzyka albo posłanki Lichockiej. Takiego składu Senat oczywiście nie akceptuje. A jeśli nie zaakceptuje, to Rada dowolnie długo będzie istnieć w dotychczasowym składzie. I ten skład KRRiT będzie powoływał nowe zarządy radia i telewizji, zapewne w trybie przećwiczonym dziś w Sejmie.
Nowelizacja wreszcie pozbawia też Radę Mediów Narodowych prawa powoływania zarządów radia i telewizji. Powinno to być zrobione już kilka lat temu po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że wprowadzony przez PiS sposób wyboru władz mediów publicznych bez udziału KRRiT jest sprzeczny z konstytucją. Ale niechlujstwo autorów ustawy sprawia, że choć Rada Mediów Narodowych traci główne uprawnienia to jednak nie jest likwidowana.