Jeden z tygodników („DoRzeczy”) stawia tezę o istnieniu odrębnego narodu – tzw. unijczyków. Ma to być drugi naród stojący w opozycji do Polaków – jak to ujęto w tekście: „Polacy kontra unijczycy polskiego pochodzenia”.
Lektura wstępniaka do numeru tego tygodnika prowokuje kilka uwag, które trzeba oddzielić od emocji towarzyszących lekturze:
1. Tygodnik oraz autor tekstu wstępnego (R. Ziemkiewicz) są znani ze wzbudzania kontrowersji. Taka taktyka marketingowa, by zwiększyć widzialność. Niestety, w dzisiejszych czasach zacierania różnicy między faktem a oceną, czasami skuteczna. Mieści się w zakresie wolności wypowiedzi, choć w wymiarze społecznej odpowiedzialności mediów to przejaw pozbawionego skrupułów dzielenia Polaków i wzbudzania społecznej nienawiści.
2. Oskarżenia o zdradę mają w Polsce równie długą i mocną tradycję jak wiara w irracjonalne interwencje, które miały ocalić naród. Napiętnowanie mianem zdrajcy – w tym wypadku „unijczyka” pozwala samemu poczuć się „prawdziwym” Polakiem (cokolwiek to znaczy). Nie ma znaczenia sfera faktów – to że Unia Europejska zapewnia Polsce bezpieczeństwo, zaś dzięki funduszom europejskim i rynkowi wewnętrznemu byt materialny Polaków, w tym także „prawdziwych” Polaków, poprawił się radykalnie.
3. Przeciwstawienie „unijczyk” kontra Polak jest fałszywe. Każdy z nas jest Europejczykiem, czy to sobie uświadamia, czy też nie. W wymiarze geograficznym – poprzez położenie na zachód od Uralu. W wymiarze kulturowym, chyba zresztą najmocniejszym, bo wartości zachodniej kultury europejskiej kształtowały i kształtują nasze indywidualne i narodowe bytowanie. Nawet religia – emblemat „prawdziwych” Polaków przyjęła się u nas w wydaniu zachodnim. W wymiarze ekonomicznym – poprzez rynek wewnętrzny, wspólny unijny obszar celny i absolutne zrośnięcie gospodarki polskiej z rynkiem UE. Wreszcie w wymiarze politycznym, poprzez instytucję obywatelstwa Unii Europejskiej, przewidzianego w art. 20-25 Traktatu o funkcjonowaniu UE.
Obywatelami UE z wszystkimi przysługującymi stąd prawami są także panowie Lisicki i Ziemkiewicz. Istota obywatelstwa UE zasadza się na komplementarności, a nie antagonizmie. Obywatelstwo UE uzupełnia, a nie zastępuje obywatelstwa polskiego. Fakt bycia obywatelem UE nie wyłącza faktu, że jednocześnie pozostajemy obywatelami polskimi. Tak w wymiarze prawnym, jak i tożsamościowym. W tym drugim możliwe są różne tożsamości, w zależności od poziomu identyfikacji.
Redakcja tygodnika „DoRzeczy” chciałaby widzieć jedynie tożsamość narodową, co odpowiada myśleniu z XIX i pierwszej połowy XX w. Tyle, że to nieprawda. Tożsamość może mieć jednocześnie charakter ponadnarodowy – unijny; narodowy – polski; regionalny – np. śląski, kaszubski; a nawet lokalny. Jedno drugiego nie wyklucza. Możliwe jest posiadanie kilku tożsamości, co było normalne w czasach przed ukształtowaniem się państw narodowych. Wielokrotna tożsamość polityczna jest także częścią polskiej tradycji ustrojowej – była obecna w federalnym państwie, jakim była I Rzeczpospolita, złożona z Korony i Litwy. Jej przejawy są obecne w klasyce polskiej literatury. Dlaczego bowiem, można zapytać prawdziwych Polaków, Adam Mickiewicz w inwokacji pisał po polsku: „Litwo, ojczyzno moja” (Litwo, nie Polsko). Dla niego nie było sprzeczności miedzy Litwą i szerszą wspólnotą polityczną – Rzeczpospolitą. Podobnie jest z relacjami polskość – europejskość identyfikowana z Unią Europejską. Można mieć wiele tożsamości politycznych, podobnie jak możliwe jest wielopoziomowe (nie mylić z wielokrotnym) obywatelstwo. Pisał o tym w swojej rozprawie doktorskiej b. RPO prof. Adam Bodnar.
4. Kto to jest „unijczyk”? Co go cechuje i czym się kieruje? Panowie Lisicki, Ziemkiewicz i Fiedorczuk dają wskazówki, kreśląc portret „unijczyka”: „Tak zwana obrona praworządności, ekologiczna krucjata czy rewolucja LGBT – to wszystko są jedynie narzędzia wykorzystywane przez unijne elity do budowy nowoczesnego imperium i cywilizowania „barbarzyńskich” narodów Europy”; „Nienawiść do PiS jest tylko skutkiem tego, że opowiada się on za kultywowaniem polskiej suwerenności i odmienności, że symbolizuje w oczach „oświeconych” wszystko to, czym gardzą”. Z tego opisu wynika, że „unijczyk” to osoba, której bliskie są wartości państwa prawa, zrównoważonego rozwoju i równości. Wartości, które są przewidziane także w Konstytucji RP. Dlatego red. Ziemkiewicz radykalnie się myli przeciwstawiając Polaków „unijczykom”. To fałszywy podział – prawdziwy jest inny: na Polaków, dla których bliska jest stabilność, przewidywalność, racjonalny ogląd rzeczywistości, przekonanie o konieczności wykonywania podjętych zobowiązań, a rządzącą klasą politykierską i wspierającymi ich dziennikarzami, którzy wykorzystują szczery patriotyzm większości Polaków, cynicznie rozgrywając kartę narodowej tożsamości. Tymczasem zaufanie dla instytucji UE w polskim społeczeństwie jest jednym z wyższych w Unii Europejskiej.
Co panowie Lisicki i Ziemkiewicz zrobią z tą „mądrością ludową”?
Jacek Barcik
Komentarz prof. dr. hab. Jacka Barcika, zamieszczony na jego profilu FB, MK publikuje za zgodą Autora
Szanowny Panie, to kim są unijczycy zostało opisane pół roku temu w „Do Rzeczy” w nr 435 – „Unijczycy polskiego pochodzenia”. Nie jest to synonim Europejczyka. pozdrawiam.