…albo kałasznikowa. Ostatecznie postanowili w czasach pandemii zorganizować wybory i dali wybór obywatelom, czy zaryzykują pójście do lokalu wyborczego, czy raczej zagłosują korespondencyjnie.
Wypowiedzieli się fachowcy-epidemiolodzy, że należy „identyfikować i izolować”, bo już w całych obszarach kraju wirus się nie panoszy tak, jak kilka tygodni wcześniej.
Wypowiedzieli się także konstytucjonaliści – co potwierdza polityk PiS – żeby nie rejestrować ponownie kandydatów, ale według partii rządzącej mogą być też nowi, o ile zbiorą odpowiednią liczbę podpisów.
Jest też kwestia, ile zwracać za kampanię. W wyborach chce brać udział także kandydatka opozycji. Ładnie z jej strony, że jednak chce zaryzykować, oby nie wyszło na to, że popiera wybór rapującego prezydenta-kandydata. Uff.
A nie można by poczekać, aż zaraza minie? Poczekać, aż osoby szczególnego ryzyka – a jest ich w naszym starzejącym się społeczeństwie sporo – będą mogły bez obaw pójść do lokali wyborczych? (Tak, tak, celowo nie napisałem o urnach).
Chyba nie, o ile prezydentem ma być… Tak, zgadliście.
Jakub Tau