Duda czci żołnierzy „wyklętych”. Sama nazwa pojawiła się w latach 90 i weszła do propagandowego arsenału PiS.
No dobrze, pisowcy nie znają historii, nie wiedzą, że wojna skrajnie demoralizuje i że należałoby dokładnie rozróżnić między ostatnimi partyzantami a bandziorami. Tylko dlaczego tak się tego PiS chwycił? Skąd ta miłość do zabijania i zabijaków?
Chyba wiem, o co chodzi. Trzeba ludziom przedstawić… Właśnie, co przedstawić? Siebie jako dumnych następców bohaterskich leśnych.
Cóż, jeśli nie ma się we własnych szeregach takich ludzi jak Adam Michnik, Jacek Kuroń, Karol Modzelewski, premier Jam Olszewski i wielu, bardzo wielu, innych żywych i martwych, to trzeba ich sztucznie stworzyć – kłaść kwiaty na grobach współpracowników gestapo, onanizować się umysłowo „Burym”, mordercą Białorusinów i wyć na wiecach o wyklętych.
Może ktoś się nabierze? Może ktoś zagłosuje na Dudę jako na wyklętego? No, prawie wyklętego, ale naszego.
Jakub Tau