Teodycea to taka koncepcja teologiczna, według której Bóg pozwala niekiedy na zło i nie powinniśmy dociekać, z jakich powodów to robi.
Jak się czyta preambułę do właśnie uchwalonej ustawy represyjnej, to można dojść do ciekawych wniosków. Normalnie preambuła wyjaśnia uroczystym językiem, co kierowało ustawodawcą i jakie są cele regulacji – pomiędzy tą deklarowaną aksjologią i zasadniczym tekstem ustawy jest więc pewna harmonia.
Tym razem mamy jednak do czynienia z sytuacją szczególną – kompletną dysharmonią. Proponowane rozwiązania są bowiem całkowitym zaprzeczeniem wszystkiego tego, do czego odwołuje się preambuła. Dałoby się to jakoś uratować i wyjaśnić, gdyby preambuła zawierała inwokację – wówczas tę dysharmonię można by tłumaczyć np. teodyceą.
Niestety, nie wiedzieć czemu i ku mojemu zaskoczeniu proponowana regulacja nie rozpoczyna się jednak od inwokacji, a przecież zważywszy na jej autorów (Porozumienie Jarosława Gowina) – powinna. Wspomnianą dysharmonię trzeba by wówczas zaakceptować, jak to w teodycei, bez szemrania niezadowolonych z tego wyroku złego losu.
Można się też dziwić posłom PiS, że tego nie poprawili – w końcu proponowana ustawa ma dla nich fundamentalne znaczenie ustrojowe. A przecież projekt konstytucji PiS z 2010 roku rozpoczyna się od słów “W imię Boga Wszechmogącego”. Niewtajemniczonym należy się pewnie krótkie wyjaśnienie – w dużym skrócie teodycea to taka koncepcja teologiczna, według której Bóg pozwala niekiedy na zło i nie powinniśmy dociekać, z jakich powodów to robi.
Jak wiadomo, pojęcie teodycei wprowadził słynny niemiecki filozof Gottfried Wilhelm Leibniz. W jego interpretacji była koncepcją na swój sposób przewrotną – i teistyczną, i ateistyczną. Jeśli bowiem Boga nie ma, to dlaczego miałoby istnieć dobro? Jeśli natomiast jest i jest wszechmocny, to niby dlaczego nie miałby pozwalać na istnienie zła?
Z omawianą preambuła jest trochę podobnie. Ci, którzy próbują wywołać anarchię w wymiarze sprawiedliwości, zapewniają jednocześnie o swojej intencji jej zwalczania. Proponowane rozwiązania godzą bezpośrednio w zasadę podziału władz, ale w preambule odnajdziemy solenne zapewnienia, że chodzi o jej wzmocnienie. Cała niezawisłość sędziowska staje w tej ustawie pod znakiem zapytania wskutek próby politycznego podporządkowania wymiaru sprawiedliwości, a w preambule – wyznanie miłości do niezawisłych sędziów i niezależnych sądów. Atak na wymiar sprawiedliwości to jednocześnie atak na podstawowe prawo jednostki do rzetelnego procesu sądowego, a w preambule – prawa człowieka i jego godność ponad wszystko. Etc. etc. etc.
Doprawdy, paradne.
Jerzy Zajadło