Rozwiązanie Prokuratury… Z pewnością niejeden popukał się w czoło. Owszem, brzmi surrealistycznie. Ale czy 10 lat temu zapowiedź tego wszystkiego, co się zdarzyło przez tę dekadę, w Polsce i na świecie, nie zabrzmiałaby surrealistycznie ? A jednak się zdarzyło.
Nie słychać diagnoz, dlaczego trzęsienie ziemi się zdarzyło. Dlaczego w 2016 r i w kolejnych latach wydarzyły się te smutne, punktowo tragiczne sytuacje i stany długotrwałe. Ale nie ma dymu bez ognia.
Straszliwy wewnętrzny podział, polaryzacja, która demolując nasze społeczeństwo i uniemożliwiając budowę silnego państwa, a wręcz je niszcząc, siłą rzeczy zawitała też do Prokuratury, pustosząc ją. Spirala niechęci, a nawet nienawiści nakręca się nieustannie i wcale nie jesteśmy daleko od tragedii, jeśli ktoś tego nie zacznie zatrzymywać. Każda krzywda i niesprawiedliwość ma swój punkt krytyczny, każdy ma indywidualną odporność, po przekroczeniu której może wydarzyć się dramat. Nie tylko krzywdzonego, ale też krzywdzącego… Lepiej o tym nie zapominać. [Komentarz Autora zapowiadający jego artykuł, zamieszczony na platformie X – przyp. red.]
*****
W 1976 r. Ettore Scola w słonecznej Italii nakręcił czarną komedię Odrażający, brudni, źli. Skojarzenie może odległe, ale dzisiejszy film o polskiej Prokuraturze mógłby nosić podobnie zbudowane miano. Może Wypaleni, podzieleni, wściekli…
Niedawno pojawiły się dwie obszerne wypowiedzi medialne znaczących przedstawicieli środowiska prokuratorskiego, Zastępcy Prokuratora Generalnego, Jacka Bilewicza oraz dr. Piotra Turka z Krakowa. Z oboma Kolegami, różnię się częścią poglądów i podejściem do różnych spraw, zainteresowaniami zawodowymi, drogą dotychczasowej pracy zawodowej. Doceniam, że mają chęć i odwagę otwarcie głosić swoje zdanie.
Jacek Bilewicz jest autorem artykułu „Pułapka jednolitego statusu prokuratora” („Rzeczpospolita” z 31 marca 2025 r.)1, zaś P. Turek udzielił obszernego wywiadu red. Grzegorzowi Sroczyńskiemu „Jak Bodnar rządzi prokuraturą? Karne delegacje i polityczne śledztwa jak za Ziobry” (portal Gazeta.pl z 4 kwietnia 2025 r.)2. Obaj prokuratorzy są bardzo bliscy, przynajmniej częściowo, w krytyce planowanej reformy Prokuratury, przede wszystkim w aspekcie prac Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury.
Przyjmuję założenie, że ich słowa to wyraz troski o przyszłość Prokuratury, wedle wizji każdego z nich, do czego mają prawo. Podnoszone przez nich argumenty są istotne, a obaj prokuratorzy są doświadczonym zawodowcami. Ich krytyki i obaw, podzielanych przez część prokuratorów, nie wolno lekceważyć i nie powinny pozostać bez odpowiedzi. Wypowiedzi obu Kolegów skłoniły mnie do głębszej refleksji.
I.
Mam głębokie przekonanie – funkcjonując codziennie w tym środowisku od wielu lat – że prokuratorzy, jako środowisko, większość z nas, jesteśmy skrajnie sfrustrowani. Piotr Turek expressis verbis przyznaje to w wywiadzie. Jesteśmy przemęczeni, wypaleni, wkurzeni, niepewni przyszłości, wiecznie atakowani za wszelkie winy, nie raz wyimaginowane. Do takiego stanu dotarliśmy w 35 roku funkcjonowania post peerelowskiej z konstrukcji i z ducha Prokuratury. A w rzeczy samej, o czym już nie raz mówiłem, także z ducha post sanacyjnej, trwającej w istocie w tych samych paradygmatach, lekko tylko zmieniających się, od 100 lat. Paradygmatach braku etosu, wiecznego upolitycznienia, promowania przeciętności, byle jakości, układów środowiskowych i kolesiowskich, metod zarządczych z czasów Gomułki i Gierka.
Prokuratura pod rządami Zbigniewa Ziobry oraz twardej, co nie znaczy, że roztropnej ręki Bogdana Święczkowskiego, potem, choć w nieco mniejszym stopniu, Dariusza Barskiego oraz ich bliższych i dalszych towarzyszy, opadła głęboko w toń. Mentalnie, etycznie, pod względem atmosfery i relacji międzyludzkich. Degradacje, karne delegacje setki kilometrów od domu, „dyscyplinarki” za rzekome uchybienia godności, odbieranie spraw niepokornym prokuratorom, rozbuchany do nieprzytomności nadzór służbowy, karnoprawna nagonka na lekarzy przez utworzenie tzw. działów medycznych, upolitycznienie posunięte – co najmniej wizerunkowo, ale i zapewne faktycznie – do absurdu. Oraz inne rzeczy, które w ich natłoku i latach trwania umykają z pamięci. To wszystko rzeczywistość, a już z pewnością odczucia wielu prokuratorów. Dziś zaś Stowarzyszenie AD VOCEM, matecznik, czy może raczej zwornik poprzedniego środowiska zarządczego stroi się w pióra obrońców Konstytucji, praworządności, ładu i zdrowego rozsądku…
*
Ale, z drugiej strony, nie słychać diagnoz, dlaczego to trzęsienie ziemi się zdarzyło. Dlaczego w 2016 r i w kolejnych latach wydarzyły się te smutne, punktowo tragiczne, sytuacje i stany długotrwałe. Owszem, osobowość i poglądy rządców Prokuratury w latach 2016-2023 miała wpływ niepośledni na to, co się tu wyprawiało. Ale nie ma dymu bez ognia. Odporność leży w fundamentach, konsekwencji planowania, myśli architektonicznej i inżynierskiej oraz w kulturze i przygotowaniu ludzi na sytuacje kryzysowe. W czymś, co w Prokuraturze nie istnieje.
Z politowaniem, czasem ze złością słucham opowieści starszych Koleżanek i Kolegów, jak to kiedyś (czytaj, zwłaszcza w latach 90. i początku lat 2000.) było znacznie „fajniej”, „lepiej”, „normalniej”. Może, szczególnie z ich perspektywy, także ówczesnych ich sił witalnych, ich młodości. Ale jeśli nawet było rzeczywiście fajniej i lepiej, to czy obiektywnie dobrze ? Nie było. Widzę to, zaglądając do starych akt. Przede wszystkim zaś łatwo zdają się zapominać (lub wręcz przeciwnie do tego tęsknią, skądinąd sam to rozumiem), jakże inne to były czasy. I nie chodzi o dramatyczny wtedy stan techniczno – logistyczny Prokuratury. Chodzi o to, że była to epoka „starych”, papierowych mediów, do września 2001 r, bez 24-godzinnej telewizji informacyjnej. Świat bez social mediów, z raczkującym jeszcze w istocie Internetem, bez smartfonów i wszechobecnych kamer i aparatów. Zupełnie inny był też czas regulacji prawnych, choćby możliwości dostępu do akt różnych spraw ze strony dziennikarzy czy nawet zwykłego obywatela. Nadto, adwokatów i radców prawnych – wywierających na organy procesowe presję (legalną) w interesie swoich klientów, tak w śledztwie, jak i w postępowaniu sądowym – było wielokrotnie mniej, a koszt ich pomocy leżał poza zasięgiem wielu obywateli.
W takim świecie, z punktu widzenia prokuratora, pracowało się znacznie spokojniej.
A i uchodziło na sucho wiele rzeczy. Zarówno tych związanych z kwestią profesjonalnego wykonywania pracy, jak i tych dotyczących godności zawodu. Alkohol w pracy, prowadzenie samochodów „po spożyciu”, łapówkarstwo, inne patologie, to nie były rzeczy nie do pomyślenia. Odpowiedzialność dyscyplinarna niedomagała (co trwa zresztą do dziś). Konia z rzędem temu, kto potrafiłby wygenerować dane od 1990 r. co do zasięgu i skuteczności tych procedur. A przecież i tak umknęłaby ciemna liczba przypadków, gdy w imię – właściwie nie wiadomo czego, fatalnie pojmowanego koleżeństwa (?) – nie nadano biegu sytuacjom zasługującym na bezwzględną reakcję dyscyplinarną, a może i karną.
Za to nie było i do dziś nie ma etosu pracy i profesjonalizmu, uczenia aplikantów twardych kręgosłupów, niezłomności i niezależności. A nawet jeśli na tym etapie jeszcze bywało, to młody asesor i prokurator potrafił szybko zderzyć się z tzw. realiami. I nie potrzeba było wielkich spraw, wystarczył „rejon”. Z dziwnymi decyzjami, także za plecami, „podcinaniem” skrzydeł, kulturą „niewychylania się”, schematycznych działań, robienia rzeczy nierozsądnych, pozbawionych podstaw prawnych, lub wręcz ewidentnie głupich „bo zawsze tak się robiło”, albo „tak bo tak”.
Przed 20-30 laty były za to inne stosunki koleżeńskie, ogólna atmosfera. Nie istniał ten straszliwy wewnętrzny podział, polaryzacja, która demolując nasze społeczeństwo i uniemożliwiając budowę silnego państwa, a wręcz je niszcząc, siłą rzeczy zawitała też do Prokuratury, pustosząc ją. Jeszcze do 2016 r., choć coraz gorzej, jakoś to wyglądało, ale 9 lat temu rozpoczęła się katastrofa trwająca do dziś, a spirala niechęci, a nawet nienawiści nakręca się nieustannie i wcale nie jesteśmy daleko od tragedii, jeśli ktoś tego nie zacznie zatrzymywać. Każda krzywda i niesprawiedliwość ma swój punkt krytyczny, każdy ma indywidualną odporność, po przekroczeniu której może wydarzyć się dramat. Nie tylko krzywdzonego, ale też krzywdzącego…Lepiej o tym nie zapominać.
*
Przedstawiając swoje spojrzenie na rzeczywistość, nie sposób nie uciec się do własnych doświadczeń, z których czerpię tak krytyczne spojrzenie. Pracuję w Prokuraturze od 1999 r. z roczną pauzą po aplikacji w oczekiwaniu na etat asesorski. Dwadzieścia sześć lat to sporo czasu na spostrzeżenie wielu rzeczy. I na niemożność dostrzeżenia tych, które widzieć by się chciało, na utratę złudzeń.
Pamiętam oburzenie Zastępczyni Prokuratora Okręgowego w Gdańsku na mnie za uruchomienie moją decyzją tzw. podsłuchu procesowego – chyba pierwszego w historii wejherowskiej prokuratury – wobec sporej skali handlarza narkotyków, bo to wydłuży postępowanie, a więc przecież zaszkodzi „królowej – statystyce”. Meritum śledztwa i cel podsłuchu był bez znaczenia dla niej. Pamiętam, niesprawiedliwe oceny, zarzucanie niekoleżeńskości ze strony innej wiceszefowej – całkowicie niezgodne z prawdą – gdy z powodu kilku dni fatalnego stanu zdrowia nie byłem w stanie pomoc innej prokurator w czynności. Pamiętam, przynajmniej z „rejonu”, brak zwykłego „dziękuję” za dobrą robotę, jakiś sukces. Natomiast na awanturę i gorzkie słowa za bzdury, czy pretensje za tzw. stare sprawy zawsze można było liczyć. Pamiętam blokowanie awansu za „wychylanie się” i za „młodość” (kompetencja, wiedza, zaangażowania – bez znaczenia…). Nie zapomnę też, jak „mój” zastępca prokuratora rejonowego nawrzeszczał na mnie, kilkunastodniowego asesora, niemal zwyzywał, publicznie, przy otwartych drzwiach sekretariatu za przygotowanie przeze mnie pisma podpisanego przez prokuratora rejonowego do miejscowego sądu, mającego w zamyśle usprawnić pracę sądu. Chyba nikt nigdy mnie tak nie upokorzył. Nigdy mnie za to nie przeprosił. Choć ta sytuacja mnie nie złamała, to asesurę, jak widać, zacząłem „z grubej rury”…
A warto dodać, że w gruncie rzeczy, w skali kilkuletniej współpracy z tym człowiekiem i tak był to jeden z sensowniejszych przełożonych, na jakich trafiłem przez lata. Co już daje do myślenia o ogólnym poziomie kadr zarządczych… Odkąd znam Prokuraturę, stanowiska kierownicze, nie wszystkie oczywiście, wielokrotnie obejmowały osoby pozbawione kompetencji prawniczych, albo co jeszcze istotniejsz4 zarządczych. Osoby bez szerszych horyzontów, leniwe, tchórzliwe, dbające wyłącznie o bezpieczeństwo swojego „stołka”, niechętne jakimikolwiek poważnym modernizacjom.
Pewnie było jeszcze wiele zbliżonych sytuacji. Dziś już ich nie pomnę, psychika je wyparła w samoobronie gdzieś w zakamarki. Nie sądzę, by powyższe doświadczenia i bolesne sytuacje były moim głównie udziałem. Z pewnością dotknęło to bardzo wielu prokuratorów. Problem w tym, że nikt nie wyciągał z tego przez lata wniosków. Łącznie z nami samymi, którzy z reguły szybko zapominali o swoich krzywdach, gdy tylko awansowali, a tym bardziej obejmowali sami stanowisko kierownicze.
*
W styczniu 2005 r. – pod koniec mojej asesury – ukazał się porażający wywiad w Gazecie Wyborczej „Trzej desperados. Prokuratorzy”, w którym Filip Dopierała, Marcin Zalewski i Adam Woźniak, wówczas trzydziestokilkuletni, już w tym momencie byli prokuratorzy, opowiadali, dlaczego po około dekadzie pracy zrzucili czarno-czerwone togi3. Tekst ten zaczynał się tak: „Źle się dzieje w prokuraturze. Ręczne sterowanie to chleb powszedni. Ściganie przestępców jest niemile widziane. Kto myśli inaczej, odchodzi. Razem zaczynali, w tym samym czasie odeszli. Mieli te same marzenia: ścigać bandytów i wsadzać ich do pudła. Dobrze im szło. Za dobrze. Zablokowany awans, zesłanie do „sądówki”, wyjęte najważniejsze sprawy, degradacja, dyscyplinarka. Gdy złożyli wypowiedzenia, nikt nie próbował ich zatrzymać.”. A przecież ten opis nie pochodzi z czasów Zbigniewa Ziobry, nawet tego „pierwszego” (!). Zachowałem sobie do dziś papierowy egzemplarz tego tekstu, który dla ówczesnych i późniejszych decydentów powinien być wielkim alarmowym dzwonem Zygmunta, a którym kompletnie nikt się nie przejął.
Niektóre z osób, które tworzyły takie środowisko pracy, w latach 2016-2023 niepodziewanie zauważyłem na spotkaniach sympatyków, a może nawet członków stowarzyszenia LEX SUPER OMNIA. I to niekoniecznie w pierwszych szeregach, tych najodważniejszych. Nieraz mnie pytano, dlaczego nigdy nie wstąpiłem do LSO. Powodów było wiele. Ale ten konkretny z pewnością do nich należał. Szanuję postawę niektórych osób z tego Stowarzyszenia, którą prezentowali w tych trudnych latach. Ale jeśli ktoś ma przekonanie, że znalazły się tam, lub w jego otoczeniu, same zacne persony, to nie wie, o czym mówi.
*
Inną długofalową ciężką porażką, bo tylko doraźnie można było to oceniać pozytywnie, stała się rzekoma „reforma” Prokuratury dokonana w 2009 r. Ileż w tym wszystkim popełniono błędów. Nie stworzono nowej ustawy, pozostawiając starą, jeszcze z 1985 r. i wiele jej przepisów w mocy. Nie pomyślano o nowym modelu, nie ukształtowano żadnych nowoczesnych mechanizmów wewnętrznego funkcjonowania Prokuratury. Wprowadzono okresowe oceny prokuratorów w absurdalnej formie organizacyjnej i merytorycznej. Procedura konkursowa awansów, jak zwykle, przez jej nieprzemyślenie i brak ujęcia w szerszej reformie, w praktyce okazała się w dużej mierze czystą fikcją. Nie zmieniono przy tym istoty – poza utworzeniem Krajowej Rady Prokuratury (KRP) – funkcjonowania samorządu prokuratorskiego, który mógłby mieć właśnie szczególnie ważną rolę w decyzjach awansowych. Nie dano Prokuraturze samodzielności budżetowej, a stabilność kadencji Prokuratora Generalnego zawieszono na humorze Prezesa Ray Ministrów i tego, czy co roku zechce przyjąć sprawozdanie z działalności Prokuratury. Powołano więc samodzielnego Prokuratora Generalnego i KRP. I miało być pięknie….ale nie było.
Gdy pomalujesz traktor w barwy Ferrari, przyczepisz logo czarnego konia i ustawisz go na pole position, to on nadal nie wygra Grand Prix. Jeśli ktoś to robi, to albo kompletnie „nie ogarnia”, jak mawia już nie tylko młodzież, albo tylko cynicznie markuje udział w wyścigu.
A w ramach wisienki na torcie na stanowisko szefa polskich prokuratorów powołano w 2010 r… sędziego. Nie chcę atakować Andrzeja Seremeta, miłego i zapewne przyzwoitego człowieka. Otrzymał słabe narzędzia i słabą pozycję w aparacie Państwa. Bez wątpienia jednak miał bardzo niewielkie doświadczenie zarządcze, co jeszcze samo w sobie nie byłoby wielką wadą. Jednak Pan Sędzia nie miał też dostrzegalnej wizji, wystarczającej charyzmy, umiejętności albo możliwości dobrania sobie na wszystkie najważniejsze stanowiska najlepszych dostępnych współpracowników oraz przede wszystkim wieloletniej, wnikliwej znajomości realiów funkcjonowania instytucji. Prokuratura to nie sądy, nawet jeśli ze sobą blisko współpracują i kooperują. W przeprowadzonym wówczas konkursie na stanowisko Prokuratora Generalnego były osoby, które dawały znakomicie większą perspektywę lepszego zarządzania. Jednak nie mieli oni żadnych szans w politycznych gierkach.
Zresztą, warto wspomnieć, że do drugiej połowy 2023 r. – abstrahując od działalności Stowarzyszenia LSO – wszelkie głosy, nie tylko moje, na temat potrzeby reformy instytucji były całkowicie ignorowane. Tak przez kolejne kierownictwa Prokuratury i Ministrów Sprawiedliwości, szerzej przez polityków, ale też przez inne środowiska prawnicze. Bodaj w latach 2008-2009 dość intensywnie funkcjonowało internetowe forum prokuratorów. Oczywiście, był to twór spontaniczny, całkowicie niesformalizowany, ale zwłaszcza na początku kipiący energią, pomysłami. Były tam osoby zarówno „neutralne”, jak i takie, które wcześniej lub później, chcący lub nie chcący, zostały lub mogły zostać utożsamione z obozami bądź to „ziobrystów”, bądź „bodnarowców”. Nie było tam jednak nienawiści, agresji. Była chęć zmiany. Nikt z tego nie skorzystał.
Prokuratorzy, ci nieliczni, którym zależało na zmianach, nigdy również nie otrzymali żadnego wsparcia od środowiska sędziów, adwokatów, akademików, czy dziennikarzy w próbie przekonania, a wręcz presji na świat polityki, aby stworzono nowoczesną Prokuraturę. Z łatwością pogodzono się też z brakiem konstytucyjnego umocowania Prokuratury. Sędziowie, adwokaci, środowiska naukowe w przygniatającej grupie zawsze zainteresowani byli wyłącznie swoim losem.
W efekcie tego wszystkiego, w istocie obóz Zjednoczonej Prawicy – pomijając czystą siłę polityczną wynikająca z wygrania wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2015 r. – bez większego problemu „przejął” pogrążoną w marazmie Prokuraturę i nie brakło osób, cyników, karierowiczów, ale też prokuratorów zwyczajnie zmęczonych, sfrustrowanych lub skrzywdzonych poprzednio błędnymi lub niesprawiedliwymi decyzjami, którzy z chęcią wdrożyli się w „dobrą zmianę” w naszej instytucji. A nadzieja, że będzie to rzeczywiście zmiana na lepsze przez krótki czas mogła być nawet uzasadniona.
*
Jak u wielu prokuratorów, w moich odczuciach co do miejsca i zawodu, w którym pracuję, dominują emocje negatywne. Owszem, są elementy pozytywne wykonywania tego zawodu: stabilność zatrudnienia, dobre zarobki, perspektywa stanu spoczynku, pewien zakres władzy wynikający z systemowej roli prokuratorów. Tyle tylko, że mimo tego wszystkiego, trudno z przyjemnością przychodzić do pracy, jak za młodszych lat, co zdarzało się nierzadko (zwłaszcza w okresie pracy w pionie zwalczania przestępczości zorganizowanej nim w 2017 r. pojawiło się tam trwające do dziś kierownictwo).
Szczególnie jednak frustruje, przynajmniej mnie, że od co najmniej kilku lat, zamiast skupić się na tym co do prokuratorów należy przede wszystkim, oskarżaniem i współpracą w ściganiu przestępstw, czuwaniem nad przestrzeganiem prawa przez innych, zajmujemy się sami sobą. Ileż mojej energii, zwłaszcza od 2020 r., choć i wcześniej nieco, zmarnowało się na myśleniu, pisaniu, rozmawianiu, spieraniu na temat kierunku i sposobu reformy Prokuratury. Energii, która znacznie bardziej przydałaby się w normalnym prowadzeniu referatu spraw, orzekaniu w sądzie dyscyplinarnym, czy pracy naukowej i analitycznoprawnej, co i tak przecież robię. Ile energii i nerwów wielu z nas marnotrawić musi na dyskusje, analizy, zżymanie się na kolejne dziwne pomysły, nietrafione decyzje, zagrożenia represjami przełożonych o podłożu politycznym itd. Zajmujemy się sobą, bo przez 25 lat – przy krótkowzrocznych, niemądrych politykach – pokolenia prokuratorów, albo uważały, że jest świetnie, albo tradycyjnie preferowały „moja chat z kraja”. A potem przyszedł PiS i nas „zjadł”…
II.
Powracając do medialnych wypowiedzi prokuratorów J. Bilewicza i P. Turka, pierwszy z nich skupia się wyłącznie na krytyce koncepcji jednolitego statusu prokuratorów. Wypowiedź Piotra Turka zatacza o wiele szersze kręgi, będąc niezwykle krytyczną w stosunku do obecnego kierownictwa Prokuratury, przede wszystkim Ministra Sprawiedliwości, Adama Bodnara, wskazując, że jego postawa znacząco odbiega od jego poglądów sprzed objęcia ministerialnej teki.
Prokurator Turek po stronie plusów zalicza ograniczenie sprawozdawczości, przywrócenie przewidzianego przez ustawę poziomu wynagrodzeń prokuratorskich oraz przystąpienie do Prokuratury Europejskiej. Wśród negatywów wskazał na kierowanie się przynależnością do LSO jako podstawowym czynnikiem awansowym i uznawania osób spoza tego Stowarzyszenia albo za „karierowiczów”, albo za „mięczaków”; utrzymywanie karnych delegacji „w dół” oraz odwoływanie z delegacji jako formułę represji; niesprawiedliwe, krzywdzące uderzanie rozliczeniami w przypadkowe osoby; stałe marginalizowanie albo instrumentalizację i tak ustawowo słabego samorządu prokuratorskiego. Wskazuje na brak realnych, dyscyplinarnych i karnych rozliczeń nieprawości niektórych prokuratorów poprzednio zarządzających Prokuraturą lub po prostu politycznie dyspozycyjnych, a zastępowanie tego „biciem piany”. Z drugiej strony, krytykuje przydzielenie sprawy tzw. dwóch wież do referatu prokurator Ewy Wrzosek (choć jednak niedwuznacznie sugeruje, że była to decyzja premiera, a nie kierownictwa Prokuratury), a także działania w pośpiechu, aby tylko „dowieźć” rozliczenie poprzednich rządów oraz chętne korzystanie z tych samych narzędzi, co poprzednicy. Twierdzi też, że sam stał się już podmiotem ostrzeżeń i gróźb od osób związanych z LSO za swoje publiczne wypowiedzi.
Dr Turek krytykuje także szykowany przez rząd projekt tzw. ustawy pomostowej, mającej niezwłocznie (oczywiście, zależnie od nowej osoby Prezydenta RP) rozdzielić funkcje, unię personalną Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Przy czym wybór tego drugiego ma nastąpić w sposób ściśle „partyjny”. Natomiast innych problematycznych regulacji dzisiejszej ustawy nowelizacja ta w zasadzie nie dotyka (np. tzw. przepisów kagańcowych). Mój Kolega spod Wawelu wyraża też obawę, że zostanie wprowadzony w życie rządowy projekt zmian w Prokuraturze i już tak zostanie. A ewentualny projekt ustawy z Komisji Kodyfikacyjnej albo nie wejdzie w życie, albo zostanie uchwalony w takim kształcie, który niczego w ostateczności nie zmieni.
Wreszcie, prokurator Turek źle ocenia działania Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sadownictwa i Prokuratury. Wskazuje na brak projektu kompleksowej reformy Prokuratury, mimo blisko rocznego już okresu istnienia Komisji. Przede wszystkim niezwykle negatywnie odnosi się do idei „spłaszczenia” Prokuratury poprzez zniesienie szczebla prokuratur regionalnych oraz zniesienie Prokuratury Krajowej i utworzenia Prokuratury Generalnej. Uznaje to za narzędzie „czystki”. Podobnie też, jak Jacek Bilewicz, negatywnie ocenia ewentualny jednolity status prokuratora, jako narzędzie wyłącznie do arbitralnej weryfikacji prokuratorów oraz awansowania pokornych i „cichych”.
Czytając oba teksty moich kolegów po fachu, miałem mieszane odczucia. To co na pewno wzbudziło mój sprzeciw to fakt, że obaj krytykują, i to powołując się na konkrety, coś…co jeszcze nie istnieje. Ani koncepcja jednolitego statusu prokuratora, ani likwidacji prokuratur regionalnych nie jest jeszcze przesądzona, jak i nie ma projektu przepisów przejściowych i dostosowujących, które regulowałyby los nas wszystkich, prokuratorów, a także pracowników, w warunkach takiej reorganizacji. Przynajmniej więc częściowo straszą oni zjawą, której nadają cechy wedle swojego uznania.
*
Najpierw jednak, z czym zgadzam się. Po pierwsze, podzielam pogląd, że prace Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury w zakresie przygotowania projektu kompleksowej ustawy dla Prokuratury postępują zbyt wolno. Spora grupa przepisów w istocie już powstała, ale wiele jeszcze pracy przed nami. Przyczyny tego są liczne, np. równoległe wykonywanie innych prac w ramach Komisji, czy realizowanie przez jej członków także swojej normalnej, koniecznej aktywności zawodowej. Nie sposób jednak nie odnotować, że praca zespołowa, zwłaszcza w szerszym gronie ma zarówno poważne zalety, jak i wady. Z jednej strony pozwala z wielu stron dostrzec plusy i minusy określonych rozwiązań, skorygować określone pomysły, dodać nowe wątki. Z drugiej, powoduje częste, długie dyskusje nad pojedynczym przepisem, zdaniem, a nawet słowem. Niezwykle też trudno nadać jedno, wspólne tempo prac. Dobrze, że przynajmniej w ostatnich tygodniach mogliśmy zacząć prezentować pierwsze konkretne założenia i rozwiązania projektowe, np. w sferze odpowiedzialności zawodowej. Niemniej jednak to zbyt mało.
Aczkolwiek, paradoksalnie, tempo prac komisyjnych w zasadzie na dzień dzisiejszy przestaje mieć tak istotne znaczenie w sytuacji, gdy – wszystko na to wskazuje – obecny obóz rządzący, a przede wszystkim Ministerstwo Sprawiedliwości jest zdeterminowane, aby w pierwszej kolejności uchwalić wspomnianą tzw. ustawę pomostową. Nie wchodzę tu w szczegóły tego projektu, bo to temat na odrębny artykuł. W całej rozciągłości podzielam obawę wyrażaną przez dr. Turka. Jestem, niestety, przekonany, że po ewentualnym uchwaleniu tego aktu idea przyjęcia całościowej nowoczesnej ustawy „prokuratorskiej” zejdzie na daleki plan, zwłaszcza w perspektywie wejścia w drugą połowę kadencji parlamentarnej i przygotowywania się powoli do kolejnych wyborów. A politycy, jak podejrzewam, nie będą chcieli w takiej sytuacji „ryzykować” poważnej przebudowy tak istotnej instytucji w tak wrażliwym okresie. Pomijając już problem rzeczywistych intencji klasy politycznej co do powstania profesjonalnej, sprawnej i niezależnej Prokuratury. Taka powinna być trzeźwa ocena dzisiejszej sytuacji i byłbym niezwykle zaskoczony, gdyby rzeczywistość zaprzeczyła mojemu pesymizmowi.
Podzielam również zastrzeżenie co polityki kadrowej w tym sensie, że wiele stanowisk kierowniczych objęły osoby, których jedyną kompetencją wydaje się być mniej lub bardziej formalny związek ze Stowarzyszeniem LSO, podobnie jak 9 lat temu identycznie dotyczyło to środowiska AD VOCEM. Inną sprawą jest, że ogólnie niezbyt wysoki, w mojej ocenie, poziom kompetencji prokuratorów, odwieczny brak przejrzystych i zdrowych procedur awansowych oraz brak zobiektywizowanych mechanizmów nominacji szefowskich stanowi znaczące utrudnienie w doborze osób na stanowiska nawet bez klucza „środowiskowego”.
Mając kontakty wśród prokuratorów w wielu miejscach kraju, słyszę o dziwacznych, lub wręcz trudnych do zaakceptowania ruchach. Nierzadko świadczących nawet nie o braku kompetencji prokuratorskich, co o cechach osobowościowych. Hipokryzja, przekonanie o nieomylności, własne fobie itd. wciąż się miewają dobrze. Bulwersuje mnie np. blokowanie nominacji na wyższe stanowiska (stopnie) prokuratorskie osobom, które swoimi doświadczeniem, kompetencjami na to w pełni zasługują, a ich jedyną „winą” było pełnienie funkcji kierowniczych, choćby niewysokiego szczebla w okresie minionym, czy odwoływanie z delegacji osób rzetelnie pracujących przez lata, mimo że ani jedni, ani drudzy nie łamali zasad przyzwoitości, ani tym bardziej prawa. Znam takie przypadki.
W polityce delegacji cały czas panuje – przynajmniej w moim odczuciu – chaos, zapoczątkowany właśnie nieprzemyślaną, przedwczesną decyzją ze stycznia 2024 r. o nagłym cofnięciu znacznej ilości prokuratorów delegowanych do jednostek macierzystych.
Zdarzają się kroki, które budzą konsternację, lub przynajmniej pytanie o sens. Pomijam już mało fortunny – wciąż tak uważam – sposób odsunięcia Dariusza Barskiego ze stanowiska Prokuratora Krajowego. Szczęśliwie, pan Barski nie podjął walki na drodze sądowej, choć mógł, o uznanie swoich racji. A skoro tak, to jego stanowisko skutecznie zajął w marcu zeszłego roku prokurator Dariusz Korneluk, co analizowałem szerzej kilka miesięcy temu4.
Nie przekonuje mnie koncepcja tworzenia zespołu mającego w krótkim czasie – co samo w sobie jest niemożliwe – dokonać zbadania, jak się podaje, około 600 śledztw z lat 2016 – 2023, pod kątem sprawdzenia prawidłowości ich prowadzenia. Oczywistym jest, że w tym okresie rzeczywiście pojawiły się sprawy budzące ogromne kontrowersje i podejrzenia – słuszne lub nie, ale realne – o manipulowanie nimi, polityczne naciski etc. Jednakże zamiast ogłaszania przeglądu tak wielu spraw, dużo rozsądniejszym byłoby dokonane sprawnej analizy kilku, może kilkunastu tego typu śledztw i w razie ujawnienia rzeczywistych podstaw do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych, a może i karnych, bezzwłoczne rozpoczęcie tych procedur. Pozostałe kilkaset postępowań można byłoby zbadać na spokojnie, w ciszy, bez podnoszenia zbędnego rozgłosu wokół tego i stopniowo, konsekwentnie rozliczyć sprawców ewentualnych poważnych nieprawidłowości i nadużyć.
*
Są jednak i też elementy w poglądach prokuratorów Turka i Bilewicza, które budzą mój sprzeciw. W przypadku tego pierwszego mam na myśli nie tylko wskazany na wstępie wywiad dla G. Sroczyńskiego, ale też jego wypowiedzi na platformie X.
Razi mnie stanowcza negacja koncepcji jednolitego statusu prokuratora (ze strony ich obu) oraz „spłaszczenia” Prokuratury.
Nie jestem twórcą tego pierwszego pomysłu. Bliższa była mi, zawarta w naszej książce o reformie Prokuratury sprzed dwóch lat5, koncepcja przywrócenia awansu poziomego i nadal uważam ją za potrzebną, gdyby jednolity status nie znalazł się w projekcie. Niemniej jednak w toku dyskusji w Komisji Kodyfikacyjnej pomysł ten zyskał moje pewne uznanie.
Obaj dyskutanci oba pomysły sprowadzają do chęci przeprowadzenia czystki wśród prokuratorów. Jest to trywializowanie problemu. Oczywiście, zarówno jedna, jak i druga formuła może w teorii taki efekt spowodować, ale wymaga to ukształtowania w odpowiedni sposób przepisów wprowadzających przyszłe Prawo o ustroju Prokuratury RP. Tymczasem takich przepisów jeszcze n i e m a. Sam uważam, że prokuratorzy potencjalnie likwidowanych prokuratur regionalnych i Prokuratury Krajowej (niepowołani do nowej Prokuratury Generalnej) powinni pracować w prokuraturach okręgowych z dotąd wypracowanym wynagrodzeniem stażowym. Gdyby zaś przeforsowane zostało zmniejszenie szczebli poprzez przekształcenie prokuratur rejonowych w wydziały zamiejscowe prokuratur okręgowych, to sytuacja byłaby jeszcze inna6. Tak czy inaczej, wszystko jest kwestią modelu regulacji przejściowych, a nie samych idei trójszczeblowej Prokuratury i jednolitego statusu. Nie będę tu powtarzał całej mojej argumentacji za likwidacją prokuratur regionalnych (choć dopuszczam też zamiast tego wspomniane zniesienie „rejonów”) i de facto braku związku tego z poziomem naszych pensji. Chętni mogą się z nią zapoznać w artykule z pierwszej połowy listopada 2024 r.7. Do dzisiaj nie doczekałem się żadnej rzeczowej polemiki, która zbijałaby przekonująco postawione przeze mnie tam tezy, związane z fundamentalną niesprawnością i przestarzałą konstrukcją Prokuratury.
Pisze prokurator Bilewicz, że wprowadzenie jednolitego statusu prokuratorów będzie stanowiło zasadnicze zagrożenie dla stabilności zawodowej prokuratorów, gdyż nie chronią nas konstytucyjne gwarancje nieusuwalności, inaczej niż sędziów. To ostatnie, to oczywiście, smutna prawda. Niczego o nas nie ma w Konstytucji… chce się zacytować Marcina Świetlickiego z wiersza „Pod wulkanem”.
Tyle tylko, że wbrew twierdzeniu J. Bilewicza jednolity status prokuratora ani nie wzmacnia, ani nie osłabia pozycji zawodowej prokuratora w kontekście miejsca jego pracy. To w ogóle nie ma nic do rzeczy. Ustawa będzie przewidywać, oczywiście, w razie przyjęcia takiego modelu, odpowiednie i zróżnicowane „bezpieczniki” wykluczające przesuwanie prokuratora bez jego zgody między jednostkami i szczeblami Prokuratury. Jak natomiast pokazały doświadczenia roku 2016 i lat późniejszych również w dzisiejszym systemie 4-szczeblowej Prokuratury i tytułów (stopni) zawodowych, bez problemu decyzją najwyższych przełożonych można było wylądować w prokuratorze rejonowej na zasadzie przymusowego delegowania, np. z tytułem prokuratora prokuratury regionalnej (czy wcześniej apelacyjnej) itp. Zresztą, cokolwiek sobie byśmy zapisali i uchwalili dziś, jeżeli w przyszłości władzę przejmie większość polityczna o sile i woli pozwalającej na przyjęcie innych rozwiązań prawnych i podjęcia wynikających z nich decyzji personalnych, to po prostu to zrobi.
Podstawowym celem jednolitego statusu prokuratora – przynajmniej tak, jak ja rozumiem tę ideę – jest zniwelowanie, lub przynajmniej zmniejszenie wewnętrznej „kastowości” wynikającej z uzyskiwania owych wyższych tytułów zawodowych. Po wtóre, istotniejsze, otwarcie wszystkim prokuratorom (podobnie sędziom w ramach jednolitego statusu sędziego), zwłaszcza tym z „rejonów” i „okręgów”, możliwości stopniowego wzrastania wynagrodzenia wraz z narastaniem stażu pracy, aż do uzyskania tych najwyższych poziomów (obecnie jest to stawka dziesiąta). Oczywiście, pod warunkiem rzetelnej służby prokuratorskiej, bez wpadek dyscyplinarnych.
Nie przekonuje mnie argument Jacka Bilewicza, że: „Przy przyjęciu, że jedynym faktorem różnicującym wysokość wynagrodzeń prokuratorskich będzie staż pracy w służbie, nie będzie, zdaniem autora, chętnych do awansu skutkującego dojazdami czy zmianą miejsca zamieszkania. Nie rozwiąże tego jakikolwiek tymczasowy dodatek, który nie będzie wpływał na wysokość wymiaru stanu spoczynku.”. Oczywiście, takie uwolnienie wynagrodzeń rodzi zagrożenie powstania podejścia potocznie znanego, jako „czy się stoi, czy się leży, się należy”. Jednakże znaczące ograniczenie nadzoru służbowego, nadanie prokuratorom dużego zakresu niezależności indywidualnej i odpowiedzialności za sprawę, a jednocześnie szybkie i skuteczne procedury dyscyplinarne eliminujące z zawodu nieudaczników, winny być zabezpieczeniem przed rozpowszechnieniem się takiej postawy. Z drugiej strony, zawsze będzie istniała spora grupa prokuratorów, których ambicje będą sięgały chęci zajmowania się innymi sprawami na innym, wyższym szczeblu, zaś odpowiedni dodatek służbowy na ten czas będzie jedynie istotną zachętą.
Nadto, w dzisiejszym systemie także występują poważne problemy z możliwością pozyskania na wyższe szczeble wyróżniających się prokuratorów z jednostek niższego szczebla, bardziej oddalonych od jednostki wyższej. Przykładowo, znakomity prokurator z Prokuratury Okręgowych w Słupsku, Włocławku, Bydgoszczy, czy Toruniu – wszystkich oddalonych od Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, czy od Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Sopocie o około 100 do 200 km – chcąc awansować, musi albo przenieść całe swoje życie do Trójmiasta, albo wynająć tu mieszkanie i krążyć dwa razy w tygodniu między domem a pracą. Ten sam problem, w jeszcze większym stopniu dotyczy prokuratorów Prokuratury Krajowej (wcześniej Generalnej), którzy otrzymując ten tytuł „skazani” zostają na pracę w Warszawie do końca swej kariery zawodowej. Ustawodawca dotąd nie wpadł na pomysł możliwości zrzeczenie się tytułu, lub prawa do powrotu w rodzinne strony z uzyskanym stopniem prokuratorskim po przepracowaniu w centrali jakiegoś kilkuletniego minimum czasowego.
Trudno mi się również zgodzić w bardzo ostrą narracją prowadzoną przez Piotra Turka na platformie X, traktującą o aktualnych realiach Prokuratury – przy całym moim krytycyzmie co do niejednej rzeczy, o czym wspomniałem powyżej – kategoriach rządów Czerwonych Khmerów, zamordyzmu itp. Czy mój zacny Kolega naprawdę nie dostrzega wystarczająco różnicy między dzisiejszym czasem a okresem rządów poprzednich dwóch Prokuratorów Krajowych. Ja sam „wyleciałem” karnie z pionu PZ wyłącznie za pojawienie się na Kongresie Prawników Polskich w Poznaniu na początku czerwca 2019 r. Nie zabierałem tam głosu, nie byłem członkiem LSO, nie udzielałem się jeszcze wówczas szeroko publicznie. Pojechałem po prostu dać jedynie swoją obecnością sprzeciw wobec ówczesnej sytuacji w Prokuraturze i szerzej w kraju. A i tak nie skończyło się to dla mnie dobrze. A co dopiero mówić o licznych postępowaniach dyscyplinarnych wytaczanych w tamtych latach innym prokuratorom za korzystanie w wolności wypowiedzi, albo o karnych delegacjach po kilkaset kilometrów od domu. Gdyby Piotr Turek pozwolił sobie na taką skalę i formę krytyki jaka pada z jego strony obecnie, to za czasów niedawno minionych mógłby liczyć nie tylko na postępowanie dyscyplinarne, ale i przymusową służbową ekspedycję co najmniej w okolice koła polarnego.
Nie twierdzę, że również u niektórych dzisiejszych prokuratorskich decydentów nie rodzą się pokusy i odruchy tłumienia krytyki oraz przekonanie o własnej nieomylności i jedynej „słusznej drodze”, którą chcą podążać. Jest jednak różnica między pojawiającymi się przejawami takich zachowań, które należy zwalczać, a stałą atmosferą zagrożenia i represji, która istniała wówczas.
*
Jak wspomniałem powyżej, sporo obserwacji, czy diagnoz status quo mogę podzielić. Mam jednak poczucie, że ostra krytyka, nie tylko autorstwa Piotra Turka, dzisiejszego stanu rzeczy nie wnika w głębsze przyczyny i aktualne możliwości jego naprawy. Wydaje się oczekiwać wielu zupełnie innych działań i zachowań ze strony nowych szefów, lokalnych i centralnych, w Prokuraturze. Oczekiwanie to rozumiem na poziomie emocji, które i mnie nie są obce. Patrząc jednak na to chłodniejszym okiem, trudno nie dostrzec, jak ciężko opanować i zacząć naprawiać ten ogromny bałagan.
Minister Sprawiedliwości wciąż pozostaje Prokuratorem Generalnym, ale codzienne kierowanie Prokuraturą spoczywa na Prokuratorze Krajowym – Pierwszym Zastępcy Prokuratora Generalnego. W efekcie, jak w każdym przypadku pewnej dwuwładzy – nawet w jeżeli formalnie istnieje tu podporządkowanie hierarchiczne drugiego wobec pierwszego – nie sprzyja to ani przyjęciu długofalowej strategii i jej realizacji, ani płynności codziennego zarządu i podejmowania decyzji. Prokurator Generalnym jest politykiem, a więc podlega wzmocnionej politycznej presji, oczekiwaniom, co nieuchronnie rzutować musi na jego funkcjonowanie. Nadto, w sytuacji ogromnego chaosu w sferze praworządności, zwłaszcza w sądownictwie, jego uwagę w ogromnym stopniu zaprzątają też inne potężne problemy. A dodatkowo nie sprzyja niczemu fakt, że Adam Bodnar nie jest przecież z zawodu prokuratorem i jak podejrzewam, widząc jego wcześniejszą karierę zawodową, nie jest to ten obszar prawniczej aktywności, który byłby mu najbliższy. Gdyby Prokuraturą kierował dziś w pełni Dariusz Korneluk i współpracownicy, których dobrałby samodzielnie, na zasadzie wzajemnego zaufania, sytuacja wyglądałaby być może nieco inaczej.
Dalej, antydemokratyczna i cyniczna nowelizacja Prawa o prokuraturze z lipca 2023 r., mająca „zabetonować” naszą instytucję na wypadek zmiany obozu rządzącego – co nastąpiło – choć nie osiągnęła w pełni swoich celów, to przecież wciąż wiele utrudnia. Przede wszystkim zmiany na stanowiskach Zastępców Prokuratora Generalnego. Sytuacja Adama Bodnara i Dariusza Korneluka pod tym względem jest wyjątkowo nie do pozazdroszczenia. Skoro na najwyższych stanowiskach prokuratorskich panuje atmosfera nieufności, a może wrogości, to trudno się spodziewać, by nagle na niższych szczeblach istniała sytuacja zupełnie odmienna.
Prawdą jest, że po rządach Stowarzyszenia AD VOCEM w dużym stopniu teraz stery Prokuratury przejęło LEX SUPER OMNIA. Jest też jednak przecież tajemnicą poliszynela, że – prócz tego, iż w samym Stowarzyszeniu doszło do poważnych zmian we władzach – nie jest to środowisko jednorodne i spójne we wszystkich poglądach i działaniach. Jest więc i tutaj kolejne pole tarć. Być może stąd także pochodzą nietrafione decyzje, jakaś ich część.
Wreszcie, może najważniejsze. Prokurator Piotr Turek domaga się wprowadzania nowych standardów zarządzania. W pełni się z tym zgadzam co do kierunku. Niestety nie podaje on, jak to uczynić w krótkim czasie i na szeroką skalę. Skąd czerpać wzorce i mechanizmy, a przede wszystkim szeroki zasób światłych, rozsądnych, odważnych i etycznych prokuratorów? Gdzie ich znaleźć w instytucji przesiąkniętej upolitycznieniem, obawą, „nie wychylaniem się”, biernością, konformizmem? Oczywiście, są prokuratorzy spełniający wysokie wymagania profesjonale i etyczne. Ale gdy pomnożymy Prokuraturę Krajową, 11 prokuratur regionalnych, 45 prokuratur okręgowych i około 360 jednostek rejonowych, to samych tylko najwyższych stanowisk zarządczych (bez naczelników wydziałów, kierowników Ds) pozostaje do obsadzenia w ilości przekraczającej 900 osób (sic !). Zatem mniej więcej co szósty prokurator to osoba zarządzająca lub współzarządzająca jednostkami Prokuratury w terenie oraz Zastępcy Prokuratora Generalnego, a także dyrektorzy i ich zastępcy w departamentach i biurach Prokuratury Krajowej. Nie widzę takiej masy kandydatów na profesjonalnych, znakomitych, nowoczesnych szefów. A nawet jeślibyśmy hipotetycznie tyle takich osób mieli, to brak zdrowych mechanizmów ich „wyławiania”. W zasadzie nie było nigdy i nie ma żadnych, poza jakimiś fasadowymi rytuałami. Była i jest uznaniowość szefów wyższych szczebli, powiązania towarzyskie oraz przetargi grup wewnętrznych interesów.
A jeśli nie potrafimy znaleźć tysiąca dobrych szefów, to tym bardziej: po co nam cztery szczeble Prokuratury? Tylko po to, by dowartościować ego części koleżanek i kolegów i dać im spore dodatki funkcyjne?
III.
Ze wszech miar słusznie narzekając na dramatyczną kondycję Prokuratury i szukając winy poza sobą – także po części słusznie – nie zapominajmy, że jest takie przydatne i wiszące w każdym domu narzędzie, które nazywamy lustrem. Mamy je też w głowach. Każdy prokurator z osobna, jak każdy człowiek zresztą, tyle że tu o płaszczyźnie zawodowej mowa, powinien co jakiś czas ten rachunek sumienia czynić. A pól dla niego nie braknie. Poczynając od codziennego wykonywania swoich obowiązków służbowych i stosowanych – jeśli jest się szefem – metod zarządzania, stosunku do podwładnych. Dalej przez kontakty z innymi prokuratorami oraz odnoszenie się do asystentów, urzędników i pracowników Prokuratury oraz zachowania w kontaktach z innymi uczestnikami postępowań. Wreszcie, odpowiadając sobie: co „ja” zrobiłem, aby Prokuratura wewnętrznie była instytucją lepszą? Ile razy przez lata byłem wystarczająco odważny, zaangażowany, aktywny? Ile razy wyszedłem poza strefę komfortu, ile razy naraziłem się, zamiast wybrania „świętego spokoju”…?
Od kilku dekad polscy prokuratorzy na tle europejskim wyróżniają się swoją liczebnością. Mniejsza tu o przyczyny. W każdym razie od lat jest nas około 6 tysięcy i kilkuset asesorów8. Kiedy kilkanaście lat temu powstało internetowe forum prokuratorskie było tam aktywnych… kilkadziesiąt osób. Jeszcze wcześniej powstało Stowarzyszenie Prokuratorów RP, ale niespecjalnie z niego coś wynikało, może poza wydawaniem periodyku „Prokurator”. Stowarzyszenie LSO9, jak wynika z doniesień medialnych, liczy nominalnie bodaj około 400 osób. Jeśli jednak przypomnimy sobie działania w okresie rządów Zbigniewa Ziobry, to realnie aktywnych było może kilkudziesięciu prokuratorów, a przynajmniej takie odnosiłem wrażenie. Stowarzyszenie AD VOCEM chyba w ogóle nigdzie nie podaje swojej liczebności10.
Prokuratorzy prawie w ogóle nie biorą udziału w publicznych dyskusjach, zarówno tych bardziej oficjalnych, sformalizowanych (np. artykuły), jak i „luźniejszych”, głównie w social mediach. I nie ma to nic wspólnego z potrzebą bycia apolitycznymi. Są obszary, gdzie głos zawodowców, czy po prostu obywateli z naszej profesji jest jak najbardziej pożądany. Oczywiście, na przestrzeni lat ta ilość zabierających głos nieco wzrosła, ale z kilku do kilkudziesięciu i to bliżej dwudziestu niż dziewięćdziesięciu.
W dodatku część prokuratorów głównie na platformie X (czyli byłym Twitterze) występuje anonimowo. Kiedy to wytykam, słyszę o pogardzaniu innymi, albo, że łatwo mi mówić, bo z „moją pozycją” nic mi nie grozi. Tymczasem, nawet jeśli dziś mi łatwiej mówić pod nazwiskiem wiele rzeczy, to przez lata było trudniej. Jednak bardziej mnie zdumiewa, że dorosłym ludziom wykonującym ten zawód, wymagający odwagi na różnych polach i w różnych sytuacjach, trzeba tłumaczyć, że nie pojmują oni tego, iż dzielność to właśnie podejmowanie ryzyka w imię zasad i wartości, przełamanie strachu przed możliwymi konsekwencjami.
Bierność więc, brak odwagi, niezainteresowanie…Szum się podnosi głównie wtedy, gdy pojawia się temat wynagrodzeń, zwłaszcza zagrożeń dla nich. Reszta „buntu” i sprzeciwu kończy się po porannej kawie. A na to wszystko od lat słyszę w kółko, że nie każdy jest bohaterem, że ten czy inna chce tylko pracować w spokoju etc. Owszem, ja też chcę „tylko” tego. Tylko, że nic się samo nie zrobi, nie naprawi, nie zbuduje.
Wszyscy chcielibyśmy pracować w nowocześnie zorganizowanej i zarządzanej, cieszącej się prestiżem i szacunkiem Prokuraturze. Doceniającej wewnętrznie dobrą pracę, mającej przejrzyste ścieżki awansowe, gdzie statystyka, choć potrzebna, nie jest królową, gdzie szefowie są autorytetami, a profesjonalni podwładni mają dużą niezależność i szacunek przełożonych. Codziennie en masse, wystarczająco duża część z nas od lat robi coś dokładnie odwrotnego. Dokłada swoje kamyczki, a czasem ciężkie kamienie, byśmy pracowali w godnej pożałowania instytucji, na skraju zasadności jej rozwiązania, jeśli nie dojdzie do jej radykalnej reformy. I oczywiście, mało kto jest gotów to przyznać, nawet w samotności, przed samym sobą. Jak zawsze łatwiej dostrzec źdźbła w cudzych oczach, niż belki we własnych. Ani Komisja Kodyfikacyjna, ani najlepsza ustawa tego nie załatwią.
Można nie cenić, nie szanować Bogdana Święczkowskiego i Zbigniewa Ziobry; można również Dariusza Korneluka i Adama Bodnara, wolna wola. Albo po prostu nie zgadzać się z ich decyzjami. Ale to nie tłumaczy i nie usprawiedliwia własnej bierności, czy miałkości.
Rozwiązanie Prokuratury… Z pewnością niejeden popukał się w czoło. Owszem, brzmi surrealistycznie. Ale czy 10 lat temu zapowiedź tego wszystkiego, co się zdarzyło przez tę dekadę, w Polsce i na świecie, nie zabrzmiałaby surrealistycznie? A jednak się zdarzyło.
Moje krytyczne podejście do Prokuratury i nas prokuratorów nie oznacza, że lepiej postrzegam polskich sędziów, czy adwokatów. Etycznie, profesjonalnie, czy zwyczajnie po ludzku, Ani trochę. Część z nich to wielkie, zawodowe nieporozumienia i jak wszędzie dominuje przeciętność, zgodnie z regułą rozkładu normalnego Gaussa. Tyle tylko, że ten artykuł poświęcam naszej, prokuratorskiej sytuacji zawodowej i instytucjonalnej, a nie dekonstrukcji sądownictwa, czy adwokatury.
Szanowne Koleżanki i Koledzy, więc zanim chyżo rozwiniecie skrzydła krytyki, głośno, czy po cichu, nim dacie upust niezadowolenia tak z obecnej sytuacji, jak i różnych opcji szykowanej reformy. Zanim zaczniecie żądać rzeczy niemożliwych od ręki, a cudów na jutro. Spójrzcie w lustro i pogadajcie sami ze sobą, ale tak uczciwie. Tak, aby zabolało. Inaczej wszyscy źle skończymy. Medice, cura te ipsum.
Michał Gabriel-Węglowski
1 https://www.rp.pl/opinie-prawne/art42041891-jacek-bilewicz-pulapka-jednolitego-statusu-prokuratora
2 https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,31825647,jak-bodnar-rzadzi-prokuratura-karne-delegacje-i-polityczne.html
3 https://classic.wyborcza.pl/archiwumGW/4269715/Trzej-desperados Zob. także tekst z 27 maja 2005 r. – https://nto.pl/prawo-i-piesc/ar/4022367 – dostęp 6 kwietnia 2025 r.
4 https://czarneczerwone.pl/2024/12/10/na-nieznanych-wodach-rok-sporu-o-urzad-prokuratora-krajowego/
5 M. Gabriel-Węglowski, M. Malinowska – Wójcicka Na straży prawa. Nowy model Prokuratury, Warszawa 2023.
6 Ten kierunek proponuje np. prokurator Prokuratury Generalnej w stanie spoczynku Z. Brodzisz w ostatnio opublikowanym artykule na portalu Czarne & Czerwone https://czarneczerwone.pl/2025/04/05/ku-specjalizacji-i-splaszczeniu/
8 Ponad rok temu, w lutym 2024 r. było nas 5.883 – https://www.gov.pl/web/po-koszalin/prokurator-generalny-adam-bodnar-odbedzie-serie-11-spotkan-ze-wszystkimi-prokuratorami-w-polsce