Kreml już niedługo zacznie (może już zaczął) werbować siłą, bo w Ukrainie wojsko rosyjskie wykrwawia się. Ale przecież kagebiesniki [od KGB i biesów – przyp. red], którzy rządzą Federacją mieli kursy z historii. W czasie I wojny światowej rosyjscy żołnierze głosowali nogami za pokojem a najważniejszy postulat bolszewików brzmiał: koniec z wojną.
Ciekawe, bo na wielki wysiłek zbrojny państwo carów odważyło się na samym początku i pod koniec wojny. Na początku armię rosyjską pokonał Hindenburg pod Tannenbergiem, nad jeziorami mazurskimi i pod Łodzią, pod koniec zaś Rosjanie pod wodzą Brusiłowa przeprowadzili ofensywę na Wołyniu. Potem jednak Brusiłow namawiał – skutecznie – cara do abdykacji, a gdy ster objęli bolszewicy wsparł ich i namawiał carskich oficerów, żeby wstępowali do bolszewickiego wojska. Bolszewicy mieli sposób na ich wierność – rodziny oficerów trzymali w obozach, tak na wszelki wypadek.
Kadet Tuchaczewski awansował podczas wojny, a raczej wojen, bo także wojny polsko bolszewickiej. Cóż, że przegrał, Lenin wiedział, że jest duszą sercem oddany armii, a więc i czerwonej Rosji, co udowodnił tłumiąc krwawo powstanie tambowskie – zbrojne wystąpienie rosyjskich chłopów przeciwko bolszewikom. O tym, jak Tuchaczewski skończył, dlaczego Stalin kazał go zabić i co było potem, można sobie poczytać w podręcznikach do historii Rosji.
Wróćmy do naszych kagebiesnikow, którzy rządzą Rosją, a historię przecież jako tako znają. Czy będą tak bardzo ryzykowali? Putin chyba tak, bo już nie ma wyjścia.
A młodzi Rosjanie? Żeby wzmóc bojowego ducha cerkiew moskiewska wydała modlitewniki sławiące Putina jako stratega nad strategi. To młodzieży nie wystarcza, bo sądząc z treści zamieszczanych na Telegramie, komunikatorze, którego nie sposób ocenzurować, po prostu nie chcą wojny, w którą ich wplątują kremlowscy starcy.
Oj, będzie młodzież ze wschodu – i z Rosji, i z Białorusi – przyjeżdżać do Polski… ba, już przyjeżdża, więc my zyskamy, a cały ten putinowski wschód straci i nie będzie to pierwsze pokolenie stracone dla imperium carów i sekretarzy. A jak determinacja wzrośnie? Kto wie, może zdarzy się to, czego Rosjanie tak się boją – rewolucja. Na czele demonstracji będą szli zapewne najodważniejsi, najbardziej zdeterminowani, bo dostali powołania do wojska, a za nimi, na paluszkach funkcjonariusze służb, bo zrozumieją, że sprawa Putina, to wyłącznie jego osobista sprawa i trzeba ratować tyłki.