Jak sobie dadzą radę w mroźne dni zwyczajni mieszkańcy, skoro Rosjanie bombardują elektrownie, a naprawa, czy raczej odbudowa to kwestia wielu miesięcy?
Ukraińcy dadzą sobie radę, bo mają burżujki, jak tam (nie tylko w Ukrainie) nazywa się piecyki, które u nas noszą miano kóz – metalowa beczka i komin wystający przez okno. Mają gdzieniegdzie piece kaflowe, a palą wszystkim, co się znajdzie. (Skąd my to znamy?) Okna oklejają, żeby załatać wszelkie szpary, a wybite wybuchami szyby zastępują grubą folią.
Są i prądnice, uruchamiane na cztery godziny rano i na cztery godziny w nocy.
Na ulicach i przy posterunkach stoją metalowe beczki z materiałem palnym, przy których można się ogrzać.
Ukraińcy, ale nie tylko Ukraińcy w Polsce robią z puszek po konserwach napełnionych olejem urządzenia do ogrzewania i wysyłają pudłami po kilkadziesiąt sztuk do domów, a także na front, żeby żołnierze nie marzli w okopach.
W szpitalach jest to samo, co w domach mieszkalnych.
Powyższe informacje – dotyczące cywilów – zebrane zostały od dwóch Ukraińców od dawna mieszkających w naszym kraju. Wyglądają na wiarygodne. Przypomnij sobie czytelniku tzw. zimy stulecia w Polsce za komuny. W Ukrainie inwencja z konieczności jest większa i nie gospodarka socjalistyczna, ale wojna doprowadziła do zimowego kryzysu.
Ukraińcy, którzy nie poradzą sobie jednak z mrozem, mogą – jak zwykle – liczyć na Polskę, ale czy nasz kraj da sobie radę z kolejną, wielusettysięczną falą uchodźców?
Da radę, przecież Ukrainie pomaga cała Europa. Putin ani z wojskiem, ani z cywilami nie wygra.
Radosław Januszewski
Zdjęcie ilustrujące: Koza we współczesnej Rosji (Печка-буржуйка в современной России). Źródło: wikipedia.org