Oto zginął Jan Lityński, jeden z naszych bohaterów narodowych.
Czasem warto wrócić do starych lektur, jeszcze z czasów szkolnych, choćby po to, żeby na nowo je zrozumieć. Poczytajmy zatem „Lalkę” Bolesława Prusa. Wszyscy pamiętamy postać pana Ignacego Rzeckiego, starego subiekta, oficera węgierskiej piechoty, bohatera 1848 r. Żył marzeniami o Napoleonie, wiemy, że chodziło mu o niepodległą. A niedługo przed odejściem powiedział, że chciałby tylko jednego: pięknej śmierci.
Jak śpiewał Jacek Kaczmarski, umarł weteranem.
Jan Lityński zginą piękną śmiercią: ratował psa spod lodu. Ale nie umarł weteranem, zginął jak bohater, którym był całe życie. Są wśród nas bohaterowie, jest i pamięć o zmarłych bohaterach i męczennikach: Jacek Kuroń, górnicy z „Wujka”, ksiądz Jerzy Popiełuszko, Piotr Bartoszcze, zamordowani w Lubinie i wielu innych.
Doszedł jeszcze jeden, pamiętajmy o nim, choćby dlatego, że był w KOR, że był w „S”, że dobrze pisał i że był porządnym człowiekiem. Zginął piękną śmiercią, bo tylko tchórz nie ratowałby pieska, który zniknął pod lodem.